.

Month in photos. - August 2013. Dwusetny post w dzień Blogera! :)

31 sierpnia 2013

Hej Misie :*
Na początku chciałam złożyć Wam najlepsze życzenia z okazji dzisiejszego Dnia Blogera :) Abyście robili to co kochacie, co sprawia Wam przyjemność (czyli oczywiście blogowanie :D ) i nie rezygnowali, jeśli napotkacie na jakiekolwiek przeszkody. Ja sama rozpoczęłam blogować półtora roku temu i mimo tego, że czasem było źle, dalej z Wami jestem, bo to kocham. 
Do tego dzisiaj wypada dwusetny post napisany na blogu :) Sama nie wiem nawet kiedy to wszystko zleciało. A jako, że jutro wypada już 1 września, dzisiaj przychodzę do Was z podsumowaniem sierpnia w zdjęciach. Miesiąc upłynął mi na wypoczywaniu i spędzaniu czasu tak jak chciałam, czyli wypady ze znajomymi, z N., wypad nad morze :) Oczywiście jako osoba, która uwielbia oglądać różne filmy czy seriale w tym miesiącu nie żałowałam sobie ;D Do tego szukanie pokoju do wynajęcia... Ale wszystko potoczyło się tak jak trzeba :)
Enjoy!
1.Nie wiem, skąd takie niskie oceny dostaje... Obejrzałam, uśmiałam się, polubiłam ;D
2.Mrzeżyno z Nim :***
3.Dłuuuga droga nad morze. "Mobilki,mobilki...' :D
4. ♥
5.Najpyszniejszy deser jaki kiedykolwiek jadłam.
6.Nocka pod namiotami ze znajomymi, to jest to :D
7.Cały miesiąc oglądam od pierwszego sezonu :D To nic, że już trzeci raz.. Mogę oglądać i setny ;D
8.Zestaw alergika... Najważniejsze, że pomaga ^^ Byle do października...
9.Odkrycie miejsca w mieście z pysznymi koktajlami. Co tam,że działa już rok czasu :D
10.Szukanie pokoju... Ile rozmów, nerwów..
11.Pokój już jest :) Nic, tylko się wprowadzać ;]
12.Prapremierowy odcinek już obejrzany :D Kocham ten serial ;)

A Wam jak upłynął sierpień? Wypoczywaliście, czy raczej stawialiście na pracę? :)

Mycie głowy bez wody? Czyli słów kilka o suchym szamponie Batiste.

29 sierpnia 2013

Hej Dziubki :*
Zapewne pamiętacie, jak w blogosferze zawrzało, gdy odkryto suche szampony. Ja wtedy byłam temu obojętna. Myślałam sobie, że przecież nie ma szans, żeby myć głowę 'na sucho'. Do tego potrzeba wody i tradycyjnego szamponu. Jednak czytając kolejne recenzje wpadałam powoli w coś, co podpowiadało mi,że muszę go mieć. Mnóstwo firm oferuje nam takie cudo. Jednak jedynym 'dobrym' okazywał się Batiste. U mnie w mieście go niestety nie widziałam. Wtedy ktoś tak jakby mnie wysłuchał i los się do mnie uśmiechnął. Wygrałam rozdanie u Gosi, a w paczuszce znalazło się m.in to cudeńko. Jak nietrudno się domyślić, od razu rozpoczęłam testy. Sama się zastanawiam, jakim cudem recenzja tego maleństwa nie znalazła się jeszcze na blogu. Miniaturkę wykończyłam już dawno temu, a puste opakowanie czekało na obfotografowanie i napisanie recenzji. W końcu się za to zabrałam.
Ciekawi mojej opinii? Zapraszam dalej ;)
 Szampon, który miałam okazję testować, to wersja wiśniowa, 50 ml. Jak nietrudno się domyślić, jest to miniaturka, w sam raz na wyjazdy. Szata graficzna bardzo mi się spodobała. Wszystko idealnie ze sobą współgra, tworzy spójną całość. Jak w tego typu produktach, tak i tutaj, szampon posiada odpowiedni dozownik (spryskiwacz). Dzięki temu możemy nałożyć odpowiednią ilość produktu na włosy. Jest on zabezpieczony plastikową nakrętką. Idealnie nadaje się do torebki, nie sprawia problemów. Nakrętka sama się nie otwiera, szampon sam nie psika. Zdjęcia zrobione są po zużyciu całego szamponu i po dosyć długim leżeniu w szafie. Jak widać, mimo upływu czasu i użytkowania nic się nie pościerało. Jedynie nalepka na zakrętce, która zawierała napisy po polsku. Nie mam się tutaj do czego przyczepić ;)
Przejdźmy teraz do zapachu. Ten jest bardzo przyjemny. Można w nim faktycznie wyczuć woń wiśni. Może nieco chemiczna, jednak nadal przyjemną. Utrzymuje się on jeszcze przez dłuższy czas na włosach. Kolor sprayu jest śnieżnobiały, więc osobom ciemnowłosym odradzam tą wersję. Niemniej jednak, jak zapewne wiecie, jest też wersja dla ciemnowłosych :) Działanie... To mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Szamponu używałam w ekstremalnych sytuacjach. M.in. gdy przyszłam po wf-ie później niż przypuszczałam, pociąg niedługo, a włosy wymagały umycia. Najzwyczajniej w świecie nie zdążyłabym umyć głowy w tradycyjny sposób. Wówczas z pomocą przyszedł mi Batiste. Włosy po spryskaniu i dokładnym wtarciu szamponu stały się ekspresowo czyste, uniesione i nie były przyklapnięte. Nie były już przetłuszczone. Jednym słowem wyglądały jak tuż po umyciu zwykłym szamponem. To maleństwo wciągnęło wszystko co złe do siebie, a ja mogłam się cieszyć świetnym zapachem i czystymi, świeżymi włosami. Efekt ten utrzymywał się od rana do wieczora, co uważam za bardzo dobry wynik. Wiadomo, że po tym czasie włosy jednak trzeba umyć normalnym szamponem, jednak w sytuacjach ekstremalnych sprawdzi się świetnie. Na pewno jak tylko dorwę większą wersję w Zielonej Górze, kupię ponownie. Jednak wypróbuję inną wersję zapachową :) Ze swojej strony jak najbardziej polecam.
Dostępność/Cena:
http://batiste.pl/gdzie-kupic/ , KLIK  / 7,19 zł

Miałyście? Jaki suchy szampon poza Batiste polecacie? :)

Słodkość, która nie tuczy, czyli Serum czekoladowo-limonkowe BingoSpa.

27 sierpnia 2013

Hej Misie :*
Wakacje się kończą, co? Mi jeszcze został caaaalutki miesiąc. Myślałam,że upłynie mi przez szukanie pokoju do wynajęcia, jednak pokój już zabukowany, w czwartek jadę dopełnić formalności i nic tylko się wprowadzać :) Mieszkanko blisko uniwersytetu, niedaleko pełno marketów, także jest okej. Miejmy nadzieję,że będzie dobrze. Do tego jutro lecę po skierowanie do dermatologa na usunięcie pieprzyka. Boję się bardzo, jednak non stop mi przeszkadza, haczy, więc to najwyższa pora. Wiem jak to wszystko wygląda, bo jednego już usuwałam. Trzymajcie kciuki :D
A dzisiaj wpadam do Was z recenzją pysznego serum, które dostałam w ramach współpracy z BingoSpa. Było z nim troszkę zamieszania, o czym przeczytacie TUTAJ, jednak koniec końców historia skończyła się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Ciekawi jak serum wypadło na mojej skórze? Zapraszam dalej :)
 
Kilka słów od producenta:
Ciesz się radosnym i fascynującym zapachem brazylijskiej limonki. Serum BingoSpa sprawi że pielęgnacja Twojej skóry stanie się niezapomnianą chwilą, chwilą na którą z niecierpliwością czekasz, chwilą, którą pragniesz, by trwała bez końca... dzięki czekoladzie.
Ziarno kakaowca - Theobroma cacao - z którego powstaje czekolada zawiera wielecennych dla skóry substancji, posiada zdolność zmiękczania skóry. Poza tym wykazuje działanie odmładzające i odświeża skórę, skutecznie likwiduje suchości skóry. Antyoksydanty, czyli składniki spowalniające proces starzenia się skóry, znajdujące się w czekoladzie, zapobiegają rozwojowi wolnych rodników, które wpływają na utratę przez skórę kolagenu, elastyny i innych protein.
 
Składniki czekoladowego serum BingoSpa drenują i pobudzają metabolizm komórkowy, regenerują i działają kojąco. Te wyjątkowe właściwości zawdzięczamy obecności w ziarnie kakaowym różnorodnych substancji, z których najważniejsze to:
psychoaktywne – ß-fenyloetyloamina, tryptofan, anandamid,
nawilżające i detoksykujące – kofeina i teobromina
antyoksydacyjne i ochronne w stosunku do komórek skóry – polifenole, głównie flawonoidy i kwasy fenolowych

Wyjątkowe, czekoladowo - limonkowe serum BingoSpa do pielęgnacji ciała to odżywczy kompres o aksamitnej konsystencji i radosnym zapachu, który ożywi zmęczoną i suchą skórę.

Waga 150g
Serum znajduje się w standardowym słoiczku, jaki spotkamy w części kosmetyków BingoSpa. Słoiczek jest plastikowy z solidniejszą nakrętką, jednak nie jest delikatne, czy kruche. Słoiczek posiada nalepione naklejki, które są zmorą już chyba większości konsumentów ^^ Pod wpływem wody mogą odchodzić od opakowania. Tutaj przyczepiam się jak już chyba zawsze. Jednak sam pomysł umieszczenia serum jest dobry. Jest one nieco gęściejsze od masła, więc butelka czy jakakolwiek tuba nie wchodzi w grę. Szata graficzna skromna, aczkolwiek mi się podoba. Na etykiecie znajdziemy dane firmy, sposób użycia oraz skład. Czyli wszystko co potrzeba, znajdziemy właśnie tam. Poza papierową etykietką, nie mam na co narzekać. Wszystko pozostałe jest zrobione na tip top :)
Co do samego serum, jest ono nieco gęściejsze od masła. Rozprowadza się na ciele dobrze, wchłania się dosyć szybko, jednak pozostawia lekką powłokę po sobie. Mi to osobiście nie przeszkadza, gdyż serum używam głównie na noc. Jednak w ciągu dnia też nie powinno być to uciążliwe. Po otwarciu słoiczka od razu wyczujemy mocną woń limonki. Zapach jest genialny, nie wyczuwam tu sztuczności czy chemikaliów. Myślę sobie, okej, ale gdzie jest ta czekolada? Posmarowałam ciało i dopiero wtedy zapach ewoluował. Limonka zmienia się w apetyczną czekoladę. Pierwszy raz miałam do czynienia z kosmetykiem, który w taki sposób zmienia swój zapach. Czekoladowa woń jest wyczuwalna na ciele bardzo długo. Dla jednych to plus, dla innych minus. Ja jestem z tego powodu zadowolona, gdyż mogę je wąchać i wąchać :D Kwestia działania... Serum nawilża bardzo dobrze. Skóra staje się delikatniejsza. Problemów z mocnym przesuszeniem nie mam, więc serum mi wystarczało. Nie wiem jak sprawdziło by się w bardziej ekstremalnych przypadkach. W każdym razie używałam go w troszkę innym celu. Po solarium jak i opalaniu nad morzem miałam czerwone, poparzone plamy na skórze. Tak już po prostu mam. Zawsze strasznie mnie to bolało, jednak serum dało mi znakomitą ulgę. Plamy oczywiście były, ale nie odczuwałam takiego dyskomfortu jak zawsze :) Wchłaniało się ekspresowo. Jest też dosyć wydajne. Używam go od miesiąca i mam jeszcze ponad pół. Wiem,że gdy się skończy, sięgnę po nie ponownie. Czy polecam? Chyba to oczywiste, że tak :)
Skład
Dostępność/Cena:
Klik, TESCO / 16 zł.

Miałyście? A może polecacie jakieś ciekawe serum bądź masło do ciała? :)

Wyniki rozdania 'Wygraj kupon rabatowy na Glossyboxa' + Przypomnienie o nowym rozdaniu :)

26 sierpnia 2013

Witajcie ;)
Dzisiaj wpadam na szybko ogłosić wyniki rozdania, które swoją drogą zakończyło się miesiąc temu. Przepraszam,że tak późno, ale miałam mnóstwo innych spraw na głowie. A wpadam szybciutko, bo lecę się szykować, a o 14 mam pociąg do Zielonej Góry. Dzisiaj jadę oglądać mieszkanka do wynajęcia :) Co prawda będę wynajmowała tylko pokój, ale strasznie się denerwuję ^^
A teraz podaję, to co ważne :D Do rozdania zgłosiły się tylko cztery osoby. Wygrywa...
Gratulacje! :)

Na dziś tyle. Przypominam Wam również o trwającym obecnie rozdaniu:
Klik w obrazek :)
Pa Dziubki :* Trzymajcie kciuki :)

ROZDANIE ! :)

23 sierpnia 2013

Hej :*
Dzisiaj na szybko ;) Jak obiecałam, tak jest. Dzisiaj ruszam z rozdaniem, w którym do zgarnięcia są myślę,że całkiem fajne nagrody. Zresztą, sami zobaczcie ;)
Co można zgarnąć?
*Efektima-Maseczka nawilżająca
*Tusz do rzęs Colour Chic (recenzja TUTAJ)
*Próbki żel-kremu tonującego Lireac (odcień złoty)
*Lakier do paznokci mySecret nr. 113
*Miniaturka olejku do twarzy, ciała i włosów Lireac
*Lakier do paznokci Sensique Strong i trendy nails nr. 152
*Lakier do paznokci Vipera Jumpy nr. 136
*Testery podkładów mineralnych Anabelle Minerals: Golden Fairest, Golden Light, Golden Medium, Golden Dark.

Wszystkie nagrody są nowe, nieotwierane.

Co zrobić,żeby o nie grać?
Obowiązkowym warunkiem jest:
*Bycie PUBLICZNYM obserwatorem bloga

Dodatkowo, by zwiększyć swoje szanse, można:
*Polubić fanpage na fb KLIK (+2 losy)
*Dodać bloga do blogrolla (+3 losy)
*Dodać banner rozdaniowy na bloga (obojętnie gdzie) (+2 losy)
*Udostępnić informację o rozdaniu na facebooku (+1 los)


Dodatkowo moje stałe top komentatorki w dniu dzisiejszym otrzymują +1 los, jeśli oczywiście zechcą wziąć udział w rozdaniu :)
Nagrody wysyłam TYLKO na terenie Polski. Aby wziąć udział w rozdaniu trzeba mieć ukończone 18 lat, bądź w przypadku osób niepełnoletnich wymagana jest zgoda rodziców bądź opiekunów.
Rozdanie trwa od dzisiaj 23.08.2013 do 30.09.2013
Komentarze ze zgłoszeniem zostawiajcie TYLKO pod tym postem. Nigdzie indziej nie będą liczone.

Wzór formularza:
Obserwuję jako:
Na facebooku lubię jako:
E-mail:
Blogroll: Nie/Tak (adres bloga)
Banner: Nie/Tak (adres bloga)
Udostępnienie na fb: Nie/Tak (adres)

Poniżej wrzucam banner, który możecie umieszczać :)
Są chętni? :D Czekam na Wasze zgłoszenia! :)

Tusz, który podbił moje serce. Nie zawsze tanie równa się kiepskie.

21 sierpnia 2013

Hej :)
Dzisiaj wpadam do Was z recenzją, z którą zbierałam się od dłuższego czasu. Zawsze coś stawało mi na drodze. Jednak w końcu udało mi się zebrać w sobie i naskrobać kilka słów. Zabierałam się do tego tematu jak pies do jeża, w sumie nawet nie wiem dlaczego. Gdy w końcu się zdecydowałam, padł mi aparat... Gdy robiłam fotki, nagle zaczął dziwnie skwierczeć (dosłownie!) i stracił ostrość. Przy wyłączaniu nie chowa obiektywu a przy robieniu zdjęć nie łapie ostrości i wszystko jest strasznie rozmazane. Zabrałam go więc do serwisu, gdyż jest jeszcze na gwarancji. Oczywiście zanim znalazłam kartę gwarancyjną, trochę minęło, ale już jest okej. Odbiór mam dopiero 7 września, więc do tego czasu będę musiała radzić sobie starym aparatem. Jakość zdjęć przez ten czas będzie nieco gorsza, jednak postaram się jak tylko mogę, by nie było aż tak źle. W końcu trochę na moim staruszku pracowałam :) Ale nie smęcę, tylko zabieram się do roboty ;D
Historia tego tuszu jest dosyć oklepana. Któregoś dnia usilnie szukałam Natury w Zielonej Górze,żeby kupić mój do tamtego czasu ulubiony tusz. Jednak z braku laku wstąpiłam do Pepco, myślę sobie, może upatrzę coś ciekawego. Wtedy zauważyłam tusz do rzęs za 5,99 zł. Myślę sobie, czemu by nie spróbować. I tak trafił w moje łapki i został na dłużej.
Opakowanie jest wręcz genialne. Tusz zamknięty jest dodatkowo w foliowe opakowanie. Duży plus za to, gdyż mamy pewność,że nikt wcześniej nie wkładał tam swoich paluchów. Z tyłu również znajdziemy dosyć długi skład obfity w parabeny. Jednak warto zaryzykować :) Po otwarciu dostajemy standardowe opakowanie, zawierające aż 11 ml tuszu. Czarno-srebrny design dodaje wszystkiemu dodatkowy smaczek. Napisy pomimo używania nie ścierają się. Jedynie leciutko ściera się srebrne tło napisu Volume. Nie jest to jednak uciążliwe. Po pewnym czasie też zakrętka nieco się wyrabia i nie zakręca idealnie do końca, jednak nie powoduje to przyspieszania wysuszenia tuszu.
Szczoteczka.. Średniej wielkości, wykonana z włosia, prosta. Jak dla mnie mogłaby być minimalnie większa, jednak to moje takie widzimisię :D Uwielbiam takie szczoty. Podczas malowania nie sprawia problemów. Nie skleja rzęs, nabiera wystarczającą ilość tuszu. Malowanie nią rzęs to czysta przyjemność.
A teraz najważniejsze, czyli efekty. Zakochałam się w tym tuszu od pierwszego pomalowania :D Jestem osobą, która od tuszu wymaga wiele. Wiadomo, sztucznych rzęs zwykłym tuszem nie otrzymamy. Jednak efekt zbliżony i owszem. Choć przyznam,że wiele tutaj nie oczekiwałam, tym bardziej za taką cenę. Jednak miło się zaskoczyłam. Tusz na moich lichych rzęsach zdziałał cuda. Już pierwsza warstwa daje zadowalający, dzienny efekt. Jednak ja potrzebowałam czegoś bardziej wow. Przeciągnęłam drugą warstwę, potem trzecią... I przy trzeciej poprzestałam, gdyż efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Rzęsy zostały pokryte prawdziwą czernią, wydłużone, lekko podkręcone i pogrubione. Większość tuszy, nawet wysokopółkowych może się przy nim schować. Maskara nie skleja rzęs, nie tworzy owadzich nóżek. Wszystko na picuś glancuś :D Do tego wytrzymuje cały dzień, aż do demakijażu. Czy upał, czy chłód, maskara trzyma się twardo. W ciągu dnia nie osypuje się, nie kruszy, nie tworzy efektu pandy. Czego chcieć więcej? Myślę,że tusz zagości już na stałe w mojej kosmetyczce. Wątpię, bym znalazła coś lepszego ^^ Uważam,że za taką cenę, grzechem byłoby jej nie kupić. Aaa.. Zapomniała bym wspomnieć. Tuszu używam od ponad dwóch i pół miesiąca i dopiero po takim czasie zaczyna lekko przysychać, choć nadal nie jest z nim tragicznie ;)

Dostępność/Cena:
PEPCO / 5,99 zł.

Jak Wam się widzi ta maskara? Już w piątek będziecie miały możliwość wygrać nowy, jeszcze nie otwierany egzemplarz takiego cuda razem z innymi dobrociami :D Tak więc bądźcie czujne! :)

I love loose trousers.

18 sierpnia 2013

Hej Dziubki :****
Jeej, nawet nie wiecie jak się za Wami i za blogiem stęskniłam :) Ale już jestem, wypoczęta, zrelaksowana i z mnóstwem pozytywnej energii. Z chęcią zostali byśmy dłużej, ale wszystko co dobre, szybko się kończy. Morze przywitało nas całkiem fajną pogodą, choć mogłoby być nieco cieplej i mniej wietrznie. Niemniej jednak i tak się poopalałam, co w moim przypadku dało minimalny efekt, ale już nie wyglądam aż tak biało :D Wróciliśmy wczoraj ok 19. Po drodze oczywiście jeszcze odwiedziliśmy rodzinę pod Poznaniem. A prosto po powrocie do domu, przepakowałam kilka rzeczy i ruszyliśmy pod namioty. Wszystko na wariackich papierach, ale warto było :D Przyznam Wam się szczerze,że nie planowałam nad morzem jakichkolwiek zakupów, jednak wyszło jak zwykle... Przywiozłam trzy nowe bluzki, spodnie (bohater dzisiejszego postu), apaszkę oraz trampki których nie mogłam dorwać u siebie ;) O dziwo z kosmetyków nie przywiozłam nic, co na blogerkę urodową jest dość dziwne ;D Ale nie będę Wam zrzędziła  o tym jak było, tylko przechodzę do sedna. Spodnie, które dzisiaj grają główną rolę wypatrzyłam w sklepie. Na początku nie zwróciłam uwagi na ich szerokość i myślałam,że to zwykłe legginsy. Dopiero po przymierzeniu zauważyłam jak wyglądają i przepadłam. Kosztowały mnie całe 30 zł, więc grzechem byłoby ich nie wziąć. 
Zapraszam do oglądania :)
SPODNIE pants: no name | BLUZKA blouse: Reserved | BRANSOLETKA bracelet: e-krainabizuterii

Jak Wam się podoba taki prosty zestaw na plażę? :)

Kolejne nowości w szafie kosmetyczno-ubraniowej. Wybywam, wracam niedługo.

10 sierpnia 2013

Hej :*
Dzisiaj wpadam z luźnym postem, a to dlatego,że zaraz muszę się zacząć pakować. Od jutra jestem nieosiągalna. Jadę z moim N. nad nasze polskie morze :) Nie będzie mnie praktycznie cały tydzień. Na blogu również w tym czasie zapanuje cisza. Nie miałam nawet za bardzo kiedy napisać postów, żeby automatycznie się publikowały. Uprzedzam, żeby potem nie było nieporozumień ;) Ale nie przynudzam Wam na ten temat, bo i tak zapewne mało kto to przeczyta :D Z racji luźnego posta, zapraszam Was do oglądania tego, co ostatnimi czasy wpadło do moich szaf :D Jak każda kobieta uwielbiam zakupy, ale również uwielbiam oglądać takie posty u innych. Mam nadzieję,że Wam takie również przypadną do gustu :) Enjoy :)
Na początek nieco kosmetycznie ;) Nowości współpracowe od Bingospa. Powiem Wam na razie, że serum limonkowo-czekoladowe mnie oczarowało. Jak będę pewna co do niego, pojawi się recenzja :)
Wpadł również dezodorant z Adidasa. Musiałam coś pilnie kupić, bo jak czytałyście poprzedni post, Nivea się nie sprawdził. Tutaj jak na razie jestem zadowolona. 
Kolejnym zakupem jest tusz z Pepco od Colour Chic. Mój zdecydowany ulubieniec ostatnich czasów. Muszę koniecznie wstawić recenzję, bo nie można koło niego przejść obojętnie :D
Kosmetyczka z Chińczyka za 4 zł. Stara mi się rozwaliła, więc potrzebowałam nowej. Jak tylko ją zobaczyłam, wiedziałam że jesteśmy dla siebie stworzone :D
Klikając w zdjęcie, można je powiększyć :)
Ciuuuuszki :D Zaczynając od góry: 
Leginsy w zebrzastą panterkę :D Kupione w Pepco, przecenione z chyba 30 albo 20 zł na 15 ;) 
Bluzka bokserka z hello kitty. Ją akurat dostałam. Miała jeszcze kokardkę na łepku Kitty, ale odprułam ^^ 
Góra od stroju kąpielowego. Właściwie kupiłam cały, ale dół był stanowczo za duży. Ale w sumie zależało mi tylko na górze, bo dół mam ze starego stroju, a pasują do siebie idealnie ;]Przecenione chyba z 20 zł na 17. Textil :D
Bluzka w paski z sh, za 8 zł. Wygląda genialnie, a uroku dodaje jej zamek na plechach :D 
Sukienka ze skórzaną wstawką. Już jakiś czas temu ją widziałam w Pepco, ale jakoś tak nie było nam po drodze. A teraz w koszach wyprzedażowych znalazłam kilka sztuk przecenionych z 30 zł na 15. Jak zobaczyłam ostatnią różową S, wiedziałam że musi być moja :D
Bluzka na ramiączkach w panterkę. Również łup z sh, za 7 zł. Ostatnimi czasy kocham wzór w panterkę, więc musiała być moja.
Kolejna bluzka, również z sh, za 3 zł. Pudrowy róż, to to czego szukałam. <3
Spodenki. Z Pepco za 10 zł. Mam już czarne spodenki, jednak z metalowymi wstawkami, które mnie uczulają. Dlatego musiałam odstawić je na bok, a kupiłam nowe.
Zielone bolerko, dostałam. Na zdjęciach nie wygląda aż tak neonowo, jednak w rzeczywistości rzuca się w oczy :D
Miętowa bluzka na ramiączkach wpadła w sumie do koszyka w ostatniej chwili przez podejściem do kasy. Bez przymierzania, za 7 zł.
Trampki, również z Pepco. Bardzo ciężko jest mi znaleźć buty na siebie. Rozmiar 34 w wieku 20 lat, koszmar... Jednak tam, rozmiar trampek 36 jest na mnie dobry... Dlatego musiały być moje. Potrzebowałam czegoś na już, na wyjazd.
I już ostatni zakup, pasek do spodni. Mam ich trochę, jednak o dziwo, zwykłego czarnego mi brakowało. Dlatego nie wahałam się długo ;D

To by było na tyle. Liczę na to,ze ktoś wytrwał do końca :D Lubicie takie posty? Coś Wam wpadło w oko?
Do usłyszenia już za tydzień :D

Dezodorant Nivea dry comfort- czyli uwaga, bubel...

6 sierpnia 2013

Hej Bąble :*
Jak tam u Was? Wakacje w pełni? Odpoczywacie, czy raczej pracujecie? Ja odpoczywam i zbieram siły przed nowym rokiem akademickim. Mówią, że pierwszy rok jest najgorszy, więc niby najgorsze już za mną. A jak to jest w praktyce, to się okaże. W niedzielę również wybywam z moim N. nad morze :) Już nie mogę się doczekać. Plaża, zachody słońca... Mmm... Rozmarzyłam się ^^ Ale dzisiaj po ostatnich słowach i ukłonach w stronę BingoSpa przyszedł czas na mniej przyjemny post, czyli bubel jakiego ostatnio miałam 'przyjemność' używać.. Po tym jak polubiłam się z bratem owego dezodorantu, postanowiłam spróbować innego. Wiecie, innych zapach, i te sprawy :D I to był mój ogromny błąd. Kupiłam (tak, kupuję kosmetyki, nie tylko dostaję w ramach współprac :D) i stwierdzam,że źle ulokowałam swoje uczucia. Ciekawi co mi w nim nie podpasowało?
Jak zwykle kwestie techniczne. Nie lubię dezodorantów w sztyfcie czy w kulce, stąd  padło na spray. Buteleczka standardowa, nieprzesadzona szata graficzna. I oczywiście logo Nivea musi być :) Posiada opływowy kształt, dzięki czemu wygodnie trzyma się w dłoni.Z tyłu znajdziemy wszystkie niezbędne informacje oraz skład, który swoją drogą jest dosyć długi. Dozownik zabezpieczony jest standardowo tylko plastikową 'czapeczką' przez co może być niestety wcześniej wymacany w sklepie i wypsikany. Nie zacina się, nie psika sam w torebce co dla mnie jest ważne, gdyż miałam jeden taki, który sam potrafił psikać... Niestety, nakrętka się sama zsuwała. Tutaj tego problemu nie zauważyłam.
Zapach świeży, delikatny. Utrzymuje się jeszcze przez pewien czas od popryskania. Działanie... Pozostawia wiele do życzenia. Producent wymienia same ochy i achy, jak to zwykle bywa. Że niby 48 godzin ochrony? Między bajki sobie to włóżcie :) W upalne dni, bądź takie powyżej 20 stopni celcjusza, dezodorant się nie sprawdził. Dosyć szybko zaczynamy się pocić i kolokwialnie mówiąc śmierdzieć. Wówczas nie pozostaje nam nic innego jak kąpiel i użycie czegoś innego. Niestety dezodorant nie ochrania nas na dłużej niż dwie-trzy godziny. Na chłodniejsze dni może się sprawdzić, jednak nie polecam go używać podczas upałów jakie panują obecnie. Całe szczęście dosyć szybko znalazłam zamiennik, który spisuje się bardzo dobrze. Ale nie z Nivea, nie zaryzykowałam ponownie :D Na upalne dni stwierdzam iż jest to bubel, jednak na jesień czy zimę może spełnić swoje zadanie.

Skład:
Butane, Isobutane, Propane, Cyclomethicone, Aluminum Chlorohydrate, Butyloctanoic Acid, Magnesium Aluminum Silicate, Octyldodecanol,Persea Gratissima Oil, Tocopheryl Acetate, Disteardimonium Hectorite, Dimethicone, Limonene, Geraniol, Citronellol, Parfum.
 
Dostępność/Cena:
drogerie/ok 12 zł. (jeśli dobrze pamiętam)

Miałyście? Polecacie jakiś dobry antyperspirant? :)

O tym jak powinno się prowadzić współprace z blogerami. Czyli pochwała pewnej firmy :)

5 sierpnia 2013


Hej ;]
Dzisiaj miał być zupełnie inny post. Ale musiałam niestety a w sumie i stety zboczyć z głównego tematu na dziś. Zapytacie 'dlaczego?', a no dlatego,że chciałam tego posta poświęcić na to co uświadczyłam ostatnimi czasy. Jak wiecie, ruszyła kolejna edycja współprac firmy BingoSpa z blogami. W tym etapie również się załapałam. Kosmetyki dotarły do mnie całe i zdrowe. Jednak po otworzeniu serum do ciała, zauważyłam coś co przypominało kawałki czekolady, bądź coś innego, niepożądanego. Od razu przejrzałam blogi, ale w recenzjach nie było ani jednej wzmianki na ten temat. Wówczas napisałam do Pani Natalii z Bingospa czy owe 'coś' to faktycznie czekolada, gdyż w razie gdyby była to pleśń, mogło by mnie nieźle uczulić. Niestety na pleśń mam właśnie alergię o czym poinformowałam Panią Natalię. Szybko dostałam odpowiedź wraz z opinią technologa. Wynikało z niej, ze podczas temperatury może się wytworzyć jakiś osad, ale w razie gdyby była to faktycznie pleśń, mam wybrać sobie kosmetyk zastępczy, w podobnej cenie i gramaturze, a tamten przekazać komuś bliskiemu bez uczulenia. I właśnie przed chwilą przyszła do mnie pani listonosz wraz z kosmetykiem. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak pozytywnym zachowaniem firmy i czego oczywiście życzę innym, współpracującym firmom. Wiem,że nieraz blogerka jest traktowana przedmiotowo i byle jak. Tutaj należą się ogromne ukłony w stronę firmy za szybką reakcję i zachowanie. Oby każda firma miała takie podejście, wówczas klientów będzie przybywać. Ja juz dziś wiem,że na pewno nie raz kupię coś z BingoSpa :)

Post nie jest w żaden sposób wymuszony, ani sponsorowany.

Month in photos. - July 2013

2 sierpnia 2013

Heloł :*
Jak tam u Was Dziubki? Wakacje pełną parą? :) Ja staram się wykorzystywać czas na maxa. Ostatni tydzień pracowałam, a teraz znów mogę się wybyczyć za wszystkie czasy. Za jakieś dwa miesiące zacznie się znów rok akademicki i mnóstwo zajęć. Dlatego teraz staram się odpocząć by nabrać sił na nowy rok :) Dzisiaj przychodzę do Was ze skrótem lipca w zdjęciach. :)
Enjoy! ;)
1.Ulubiony soczek <3
2.Buciiiisze. Uwielbiam je, choć już wylądowały w reklamacji... Podeszwa pękła na pół... Nie mogę się doczekać aż je odbiorę...
3.Tęcza <3 Żałuję,że nie złapałam całej. W każdym razie jak szliśmy z N. na moście, to tęcza zaczynała się po jednej jego stronie, a kończyła po drugiej. Taki kolorowy tunel :)
4.Leżing i nudzing na balkonie. Taki relaks to ja rozumiem :)
5.Drinkujemy. ;)
6. "Ale, że co Ty robisz? Ja też chcę na balkon" :D
7.Danio <3 Omnomnon :D
8."Nie masz prawa ścielić łóżka... Ja chcę jeszcze poleżeć!" :D
9.Ja jestem Sprite, a Ty jesteś pragnienie.
10.Kierownik imprezy się kłania :D
11.Takie tam, wakacyjne. ^^
12."Nie mogę na łóżku? To poleżę u siebie, a co!"

A Wam jak minął lipiec?