Hej hej :* Dziś szybko, krótko i zwięźle. Z dniem dzisiejszym kończy mi się urlop, nad czym bardzo ubolewam. Powiem Wam szczerze, że nawet nie odpoczęłam. Cały tydzień staraliśmy się załatwiać sprawy związane z weselem (te, które już możemy, bo na dobrą sprawę został nam zaledwie rok...). Nie powiem, bo wszystko co chcieliśmy wiedzieć, to wiemy, mamy już podpisaną umowę z fotografem-kamerzystą i dj'em. Myślę, że dokonaliśmy najlepszego wyboru jakiego mogliśmy. Popytaliśmy też o kilka ważnych spraw, które będziemy załatwiać za kilka miesięcy, jednak plus minus dowiedzieć się mogliśmy. Tak więc urlop zleciał mi ekspresowo. Do tego wczoraj miałam na uczelni absolutorium, co bardzo mnie zestresowało i wymęczyło. Jak wiecie, na blogu jestem mniej, bo nie mam najzwyczajniej czasu. Mimo, że praca napisana i przyjęta, to obrona dopiero za tydzień. Od jutra ostro zaczynam brać się za naukę, więc w tym tygodniu raczej nic nowego nie napiszę... Ale już od przyszłego tygodnia poświęcam się tylko pracy i blogowym sprawom ;) Macie moje słowo. Ale gadanie, gadaniem, a recenzja czeka... :)
ISANA Olejek pod prysznic. Natłuszczające olejki pielęgnują
suchą oraz wrażliwą skórę. Pantenol oraz witaminę E, chronią przed wysuszeniem.
pH-przyjazne dla skóry, testowane dermatologicznie.
Składniki:
Glycine Soja Oil, Mipa-Laureth Sulfate, Laureth-4, Propylene
Glycol, Parfum, Helianthus Annuus Seed Oil, Panthenol, Tocopheryl Acetate,
Aqua, BHT, Benzyl Alcohol, Citronellol. Źródło
Olejek początkowo nie zwrócił mojej uwagi. Zwyczajnie pod prysznic wolę żele. Niemniej jednak gdzieś obiło mi się o uszy, że jest całkiem niezły i niedrogi. Swą urodą mnie jakoś za serce nie chwycił, choć do tych złych też nie należy. Ot, zwyczajna plastikowa buteleczka jak żel pod prysznic, przezroczysta, zamykana na klik. Standard, rzec by można. Naklejka się nie odkleja, wszystko do samego końca wygląda estetycznie i schludnie. Nie wylewa się też na prawo i lewo, co jest niezmiernie ważne w tego typu produktach. Zapach ma przyzwoity, nawet ładny. Konsystencją nie różni się niczym od innych olejków. Jak to olej, jest olejowy (a masło maślane :D). Podsumowując, w kwestiach technicznych wszystko gra. Nie mogę się do niczego przyczepić.
Ale halo, przecież to olejek pod prysznic, a ja nie zamierzam nic w tym kontekście pisać. Pod prysznic go nie użyłam ani razu. Już tłumaczę dlaczego. Wiele z Was zapewne już miała z nim styczność. Olejek ten sprawuje się wręcz genialnie w kwestii mycia pędzli i gąbek do podkładu. Powiedzieć by się chciało, ideał wręcz. Od momentu jak go odkryłam, ciągle gości w mojej łazience. Jest średnio wydajny, ale cena też jest śmieszna. Bez promocji kosztuje 6,99, ale często można go wyhaczyć taniej. Jeśli chodzi o mycie pędzli, w duecie z brushegg sprawdza się dobrze. Pędzelki są domyte i pachnące. Najlepiej jeszcze wymieszać sobie na jajku olejek, z ulubionym żelem do mycia twarzy. Wówczas sukces i szybkość domycia gwarantowane ;) Solo oczywiście też jest dobrze. Ale, że ja aktualnie poza pędzelkami używam też gąbki do podkładu, tak też go wypróbowałam. Tutaj też jest dobrze, choć po całym myciu polecam jeszcze raz gąbeczkę umyć żelem. To tak tylko z ostrożności, żeby rano makijaż nam się za bardzo nie wytłuścił :D Z czystym sercem mogę Wam ten olejek polecił. Do tej pory nie znalazłam nic w tak śmiesznej cenie, co by doczyszczało tak dobrze akcesoria kosmetyczne :)
Dostępność/Cena: Drogerie Rossmann / 6,99zł(200ml)
A Wy? Miałyście ten olejek? A może znalazłyście coś równie dobrego? Piszcie! ;) :*
Ja używam go właśnie tylko do mycia pędzli i beauty blendera i sprawdza się w tej roli superowo :)
OdpowiedzUsuńmuszę wreszcie wypróbować :)
OdpowiedzUsuń