.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Carmex. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Carmex. Pokaż wszystkie posty

Waniliowy Carmex w sztyfcie. Hit czy kit?

17 marca 2015

Hej ;* W końcu wracam z normalną recenzją ;) W natłoku ostatnich spraw mało mnie tutaj. Staram się pisać regularnie, a jak mi to wychodzi, to zostawiam Wam do oceny. Dziś chciałam Wam napisać kilka słów o kultowym balsamie Carmex. Blogosfera mocno zachwyca się tym produktem. Ja kiedyś będąc w posiadaniu wersji w tubce również wychwalałam ją pod niebiosa. Gdy za oknami była jeszcze zima, moje usta znów potrzebowały ratunku. Zawsze mam ten sam problem co roku... Postanowiłam wtedy zaopatrzyć się w wersję w sztyfcie. Do wyboru było kilka smaków, jednak z zamiłowania do zapachu wanilii postawiłam właśnie na nią. Czy wersja w sztyfcie okazała się równie dobra jak ta w tubce? A może wręcz przeciwnie? Czy moje usta zyskały ratunek? O tym dowiecie się w dalszej części posta ;) Zapraszam do lektury.
Świetny balsam do ust używany przez większość gwiazd Hollywood. Każda szanujaca się modelka ma go w torebce. Zalecany jest wszystkim tym, których usta wystawione są na długotrwałe działanie czynników atmosferycznych (słońce, mróz czy wiatr). Po zastosowaniu balsamu usta stają się pełniejsze i bardziej jędrne, a przede wszystkim nawilżone i odżywione. Balsam leczy suche kąciki ust oraz niepowtarzalnie radzi sobie z opryszczką, nadaje również delikatny połysk i niesamowite uczucie świeżości i delikatnego chłodu. Ze względu na obecność kwasu salicylowego nie powinien być używany przez osoby uczulone na salicylany.  Źródło
Największym plusem jest opakowanie. Carmex dostajemy opakowany w dodatkowy kartonik, który zabezpiecza go przed "macaczami" drogeryjnymi. Mamy pewność, że nikt nie pchał tam niepotrzebnie palców. Szata graficzna jest standardowa dla marki. Nie ma się co nad nią zbytnio rozwodzić. Sztyft na samym początku już mi się niestety popsuł. O ile odkręciło się go za pierwszym razem dobrze, o tyle po próbie wkręcenia balsam niestety się nie schował. Musiałam go upchać chusteczką... Ale sytuację w miarę opanowałam. Obecnie nie wykręcam go, a niewielka ilość sztyftu wystaje w sam raz. Napisy się nie ścierają. Poza tym jednym mankamentem nie mam do czego się doczepić.
Najważniejszym aspektem dla mnie (poza działaniem oczywiście) był zapach. A ten jest delikatnie waniliowy, a zdecydowany prym wiedzie tutaj mięta. Rozczarował mnie trochę, bo liczyłam na bardziej ciekawy zapach. Po posmarowaniu czuć mrowienie i chłodzenie na ustach. Trwa to chwilę, po czym zostaje nam na ustach delikatna, błyszcząca warstewka. Nadaje naszym ustom zdrowy blask. Ale oczywiście działanie powinno być tu najważniejsze. Wersja w tubce przypadła mi do gustu, bo świetnie radziła sobie z moimi mocno przesuszonymi ustami. Nie odpowiadał mi jednak sposób aplikacji. Myślałam, że tutaj będzie tak samo, z tym, że aplikacja będzie dogodniejsza. O ile z tym drugim się zgodzę, o tyle z działaniem już niekoniecznie... Gdy usta miałam w lepszym stanie, choć nadal lekko wysuszone, balsam radził sobie przyzwoicie, choć nie najlepiej. A w momentach mocno "krytycznych" niestety sobie nie poradził. Liczyłam na więcej. Usta ciągle potrzebowały nawilżenia, a suche skórki nie były niwelowane. Rozczarowałam się niestety... Może inna wersja będzie lepsza?
Dostępność/Cena:
Balsam możecie dostać już w większości drogerii za cenę 9,99zł.

Miałyście? Polecacie jakiś ciekawy balsam na mocno przesuszone usta? Zima się kończy, ale na przyszły rok będę szukać czegoś nowego, więc śmiało piszcie ;)

Carmex(owe) wybawienie. ;) + Problemy z rozszerzonymi porami? + Współpraca z Marizą :D

5 stycznia 2013

Hej ;]
Na dzisiaj mam dla Was recenzję Carmexa, małą prośbę do Was, oraz chwalipięctwo ;D
Zacznę może od recenzji Carmexa ;]
 Zapewne każda z Was już słyszała o tym małym cudotwórcy ;] A jeśli nie ( w co naprawdę szczerze wątpię ;P) to dzisiaj go Wam przedstawię. Tym co go znają, przedstawiać nie muszę, ale swoje trzy grosze dodam. Ja posiadam jak widzicie Carmex w tubce. Nie jest to może zbyt wygodne, jednak kupiłam go, by sprawdzić czy faktycznie działa. A że dostępny był z tego co pamiętam tylko w tubce i w słoiczku, wybrałam wtedy dla mnie wygodniejszą opcję. Balsam jest opakowany w całkiem fajny kartonik, którego niestety Wam nie pokażę :D Zdjęcia robiłam dosyć dawno (gdy za oknem było jeszcze piękne słońce), kartonik już wtedy nie był w najlepszym stanie ;D A Obecnie dawno leży na jakimś wysypisku ^^ W każdym razie wyobraźcie sobie kartonik Carmexa ;D Z tyłu znajdziemy na nim wszelkie niezbędne informacje. Skład, działanie, kilka słów od producenta oraz krótką historię. Jednak tubka znajdująca się w kartoniku też jest niczego sobie. Przyciąga wzrok w sklepie ;D Producent zapewnia nas o prawie że magicznym działaniu. A jak jest w praktyce? :)
Po dobraniu się do kartonika i odkręceniu zakrętki ukazuje nam się niewielki otwór przez który wydobywamy balsam. Jest on jak widzicie powyżej prawie przezroczysty. Nie jest ani za gęsty, ani za rzadki. Można by powiedzieć,że idealny ;] Pachnie całkiem przyjemnie. Ja posiadam wersję truskawkową. Wyczuwam w nim nutę truskawki owszem, jednak odrobinę chemii również. Co nie zmienia faktu,ze pachnie bardzo przyjemnie. Zapach jest wyczuwalny na ustach przez dosyć spory czas. Mi to jednak nie przeszkadza. Po nałożeniu na usta czuć mrowienie. Czyli,że powinien działać ;D Dla osób, którym ciężko znieść taki efekt, balsam odradzam. Ja jednak się przyzwyczaiłam do tego. Balsam trwa na naszych ustach przez dosyć długi czas. Jednak najważniejsze jest jego działanie! Po prostu mistrz nad mistrzami ;D I nie przesadzam. Na początku podchodziłam do niego sceptycznie. Balsam jak balsam. Specjalnych problemów z suchymi ustami nie miałam, więc stosowałam go ochronnie. Specjalnie za nim nie przepadałam. Nic szczególnego nie robił (w sumie nie miał nawet z czym). Jednak niedawno na moich ustach pojawiły się wysuszone skórki. A że nie wyglądało to najlepiej, potrzebowałam natychmiastowego ratunku. Jak to mówią jak trwoga... ;D Posmarowałam nim usta wieczorem przed snem. Starałam się leżeć i spać tak,żeby sobie spokojnie wsiąkał i robił co ma robić. Rano gdy się obudziłam, nie mogłam wyjść z podziwu. Po suchych skórkach prawie ani śladu! Posmarowałam usta rano jeszcze raz. Suche skórki zniknęły jak ręką odjął... Dacie wiarę? Ja sama ledwo wyszłam z szoku. Jednak działania długotrwałego nie ma. Zaledwie na kilka dni. Na moich ustach znów pojawiły się wysuszone skórki. Lecę znów posmarować usta ;D

Dorzucam jeszcze skład dla zainteresowanych.
Petrolatum, Lanolin, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Flavor, Cetyl Esters, Theobroma Cacao (Cocoa), Seed Butter, Cera Alba (Beeswax), Benzophenone-3, Paraffinum Liquidum, Camphor, Menthol, Vanillin, Oxybenzone.

Dostępność / Cena
Ja kupiłam z tego co pamiętam chyba w Rossmannie. Wiem,że chyba można go też dostać w Naturze.  /  Niecałe 10 zł. Ja kupiłam chyba za 7,99 ale ceny są różne.

A jakie są Wasze wrażenia? :)

*

Teraz mam do Was bardzo dużą prośbę... A mianowicie od pewnego czasu zaczęłam się zastanawiać nad tym, czemu moja cera wygląda tak a nie inaczej. Problem z trądzikiem odchodzi w niepamięć (od czasu do czasu pojawiają się niespodzianki, ale nieliczne). Jednak na mojej twarzy pozostawały porozszerzane pory... Możecie mi polecić jakiś dobry i najlepiej niedrogi preparat na to, by je całkowicie zamknąć? Będę Wam baaardzo wdzięczna ;]
*
Jakiś czas temu nawiązałam współpracę z Sandrą z Marizy. Obecnie czekam na paczuchę ;] Ciekawe zawartości? Ja również ;] Jak tylko ją dostanę to obfocę i wrzucę na bloga ;]

Zapraszam również na fanpage bloga ;]
Jeśli chcecie wiedzieć więcej, niż na blogu, zapraszam serdecznie ;)