Hej ;* W końcu wracam z normalną recenzją ;) W natłoku ostatnich spraw mało mnie tutaj. Staram się pisać regularnie, a jak mi to wychodzi, to zostawiam Wam do oceny. Dziś chciałam Wam napisać kilka słów o kultowym balsamie Carmex. Blogosfera mocno zachwyca się tym produktem. Ja kiedyś będąc w posiadaniu wersji w tubce również wychwalałam ją pod niebiosa. Gdy za oknami była jeszcze zima, moje usta znów potrzebowały ratunku. Zawsze mam ten sam problem co roku... Postanowiłam wtedy zaopatrzyć się w wersję w sztyfcie. Do wyboru było kilka smaków, jednak z zamiłowania do zapachu wanilii postawiłam właśnie na nią. Czy wersja w sztyfcie okazała się równie dobra jak ta w tubce? A może wręcz przeciwnie? Czy moje usta zyskały ratunek? O tym dowiecie się w dalszej części posta ;) Zapraszam do lektury.
Świetny balsam do ust używany przez
większość gwiazd Hollywood. Każda szanujaca się modelka ma go w torebce.
Zalecany jest wszystkim tym, których usta wystawione są na długotrwałe
działanie czynników atmosferycznych (słońce, mróz czy wiatr). Po
zastosowaniu balsamu usta stają się pełniejsze i bardziej jędrne, a
przede wszystkim nawilżone i odżywione. Balsam leczy suche kąciki ust
oraz niepowtarzalnie radzi sobie z opryszczką, nadaje również delikatny
połysk i niesamowite uczucie świeżości i delikatnego chłodu. Ze względu na obecność kwasu salicylowego nie powinien być używany przez osoby uczulone na salicylany. Źródło
Największym plusem jest opakowanie. Carmex dostajemy opakowany w dodatkowy kartonik, który zabezpiecza go przed "macaczami" drogeryjnymi. Mamy pewność, że nikt nie pchał tam niepotrzebnie palców. Szata graficzna jest standardowa dla marki. Nie ma się co nad nią zbytnio rozwodzić. Sztyft na samym początku już mi się niestety popsuł. O ile odkręciło się go za pierwszym razem dobrze, o tyle po próbie wkręcenia balsam niestety się nie schował. Musiałam go upchać chusteczką... Ale sytuację w miarę opanowałam. Obecnie nie wykręcam go, a niewielka ilość sztyftu wystaje w sam raz. Napisy się nie ścierają. Poza tym jednym mankamentem nie mam do czego się doczepić.
Najważniejszym aspektem dla mnie (poza działaniem oczywiście) był zapach. A ten jest delikatnie waniliowy, a zdecydowany prym wiedzie tutaj mięta. Rozczarował mnie trochę, bo liczyłam na bardziej ciekawy zapach. Po posmarowaniu czuć mrowienie i chłodzenie na ustach. Trwa to chwilę, po czym zostaje nam na ustach delikatna, błyszcząca warstewka. Nadaje naszym ustom zdrowy blask. Ale oczywiście działanie powinno być tu najważniejsze. Wersja w tubce przypadła mi do gustu, bo świetnie radziła sobie z moimi mocno przesuszonymi ustami. Nie odpowiadał mi jednak sposób aplikacji. Myślałam, że tutaj będzie tak samo, z tym, że aplikacja będzie dogodniejsza. O ile z tym drugim się zgodzę, o tyle z działaniem już niekoniecznie... Gdy usta miałam w lepszym stanie, choć nadal lekko wysuszone, balsam radził sobie przyzwoicie, choć nie najlepiej. A w momentach mocno "krytycznych" niestety sobie nie poradził. Liczyłam na więcej. Usta ciągle potrzebowały nawilżenia, a suche skórki nie były niwelowane. Rozczarowałam się niestety... Może inna wersja będzie lepsza?
Dostępność/Cena:
Balsam możecie dostać już w większości drogerii za cenę 9,99zł.
Miałyście? Polecacie jakiś ciekawy balsam na mocno przesuszone usta? Zima się kończy, ale na przyszły rok będę szukać czegoś nowego, więc śmiało piszcie ;)
Jakoś te Carmexy mnie nie powalają na kolana .
OdpowiedzUsuńWhy? :)
UsuńJa jeszcze nie miałam okazji testować Carmexa
OdpowiedzUsuńSerio? :P To się uchowałaś :D
UsuńMiałam ten sztyft i bardzo lubiłam. Uważam, że najlepsza jest wersja w słoiczku, później ta waniliowa ;) Zaś najgorsza jest ta w tubce o smaku truskawkowym ;/
OdpowiedzUsuńW tubce właśnie lubiłam ;) W słoiczku raczej mnie nie kusi.
UsuńJa bardzo lubię carmex w tubce - truskawkowy. O dziwo mój narzeczony też go lubi;)
OdpowiedzUsuńTego w sztyfcie jeszcze nie próbowałam.
Jeśli szukasz dobrego balsamu do ust w podobnej cenie to polecam Blistex lip massage :)
W tubce faktycznie był fajny, ale strasznie mi się lepił :P
UsuńSprawdzę na zimę, bo teraz już nie potrzebuję ;) Dzięki :)
Miałam wszystkie wersje dostępne w Pl i tylko zwykły jest dobry. Reszta mnie nie powala i bardzo słabo działa :<
OdpowiedzUsuńOooo. A zwykłego nie próbowałam właśnie.
Usuńszkoda, że Ci nie przypasował
OdpowiedzUsuńA no szkoda :(
UsuńW sztyfcie jeszcze nie używałam :)
OdpowiedzUsuńMoże to i lepiej :D
Usuńmnie do Carmexów jakoś nie ciągnie... wolę witaminę A :D
OdpowiedzUsuńWitamina A w sumie też jest niezła ;)
Usuńja mam uraz do balsamów carmex, to tym jak jeden kupiłam z mentolem... uczucia tego mroźnego chłodu nie zapomniałam do dziś
OdpowiedzUsuńZ mentolem? Jak normalny tak chłodzi, to co dopiero ten :D
UsuńBardzo cenie sobie Carmexy i szczerze mówiąc to jedne z lepszych balsamów dla moich ust. Obecnie mam wersje miętową w tubce i jest super. Wanilii jeszcze nie znam.
OdpowiedzUsuńW tubce też mi bardzo pasował ;)
UsuńJa używałam i nadal używam carmexu ale w tubce, jest genialny, chyba nic w czasie jesieni/zimy nie radziło sobie z moimi ustami tak jak carmex właśnie :3
OdpowiedzUsuńW tubce faktycznie jest mega ;) Ale niestety mi się wylewał i brudził wszystko wokół.
Usuńno i jaka to wanilia, jaka, skoro mięta? phi :p
OdpowiedzUsuńHaha :D Ale Carmexy chyba mają to do siebie, że mięta gra główne skrzypce :D
Usuńuuugh nie znosze wnailii
OdpowiedzUsuńA ja właśnie uwielbiam :P
Usuńcarmex nie dla mnie, miałam dwa i szału nie zrobiły, zawsze się dziwię, że wszyscy je tak chwalą :) ja polecam pomadki z alterry :)
OdpowiedzUsuńDla mnie i tak najlepsze są eosy
OdpowiedzUsuń