.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą puder. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą puder. Pokaż wszystkie posty

Najtańszy, najbardziej wydajny, najlepszy jak do tej pory puder matujący :)

22 lipca 2013

Hej Dziubki ;]
Pewnie zaciekawił Was tytuł, co? :D Ale zanim o tym małym cudzie opowiem parę słów, jak zwykle pozrzędzę Wam co u mnie słychać ^^ Wakacje pełną parą. W końcu też temperatura zrobiła się typowo letnia. Ciepełko, słońce praży, a ja się nie mogę opalać... Bladziochy wiedzą, o czym mówię. Zamiast się opalić, od razu dostaję czerwonych plam (czyt. poparzenie)... Pozostaje mi jedynie solarium albo samoopalacz... Jedno i drugie to zuuoo :D Ale w końcu trzeba jakoś wyglądać, a nie straszyć ludzi bielą moich nóg :D No dobra, przechodzę już do sedna notki, czyli o cudeńku, które odkryłam już jakiś czas temu. Przed napisaniem tej notki, chciałam go dogłębnie sprawdzić. Bałam się, czy mnie czasem nie zapcha, czy nie zrobi krzywdy. A, że już od dawna go używam, czas najwyższy na napisanie recenzji.
 
Tym cudem jest najzwyklejsza skrobia ziemniaczana :) Jakiś czas temu szperając po blogach, natknęłam się właśnie na recenzję skrobi. Pomyślałam sobie wtedy, jak to, skrobia jako puder? Przecież to cholerstwo jest białe, jakieś takie dziwne, i przede wszystkim do kuchni, a nie na twarz... Przecież może zapchać, zrobić krzywdę, może spowodować wysypkę, itp... Poszperałam więc więcej na ten temat. Dziewczyny sobie bardzo ją chwaliły. Znalazłam w mojej kuchni już trochę sfatygowaną skrobię, którą używa moja mama. Przesypałam sobie część do pojemniczka i zaczęłam używać... Pierwsze próby kończyły się zbieloną twarzą, sztucznym efektem... Myślę sobie, to chyba nie ma racji bytu, zmyłam z twarzy i wróciłam do swojego poczciwego pudru od Sensique. Ale przestał mnie zadowalać... Na lato zupełnie się nie sprawdzał, bardzo szybko zaczynałam się świecić jak nie powiem co... Wtedy przypomniało mi się o skrobi...
Kolejne próby wychodziły mi coraz lepiej. Używałam go po prostu zdecydowanie mniej, uważałam by nie uzyskać efektu białej maski. I wtedy przepadłam... Skrobia matuje znakomicie. Moja mieszana cera pokochała się z nim :D Moim odwiecznym problemem był świecący się nos, czoło i broda. Szczególnie w upalne dni czułam się z tym strasznie źle. Od momentu używania skrobi, problem zniknął. Buźka jest matowa bardzo długo. Jak rano robię makijaż, tak dopiero po ok. 8-9 godzinach zaczynam się lekko świecić. Wtedy wystarczy przyłożyć suchą chusteczkę i zebrać całe sebum. Znów przypudrować nosek i wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wbrew pozorom, nie zapchała mnie, nie uczuliła, nie przesuszyła. Taki 'puder' jest baaardzo wydajny i bardzo tani. Nie robi krzywdy. Ja mam cerę bardzo problematyczną i wrażliwą. Skoro mi nie robi krzywdy, mogę go polecić z czystym sumieniem, gdyż moja cera jest strasznie kapryśna. Uwielbiam taki puder :D

Próbowałyście? Jak u Was się sprawdziła? A może polecacie jakiś inny ciekawy puder? :)

Paese - Puder brązujący z dodatkiem oleju kokosowego. (P2)

30 czerwca 2013

Hej Dziubki :) 
Jak tam u Was? U mnie całkiem dobrze. Choć są małe zawirowania z naszą kochaną Pocztą Polską, to da się znieść. Jutro muszę się chyba do nich przejść. Paczka która od czwartku jest u nich, do mnie nie dotarła... Ktoś ją przechwycił? Czy mam czekać jeszcze jutro? ... Sama nie wiem. W każdym razie nie o tym dzisiaj miało być. Dziś przychodzę do Was z recenzją bronzera, którego ostatnio namiętnie używam. Jest to kolejny produkt z ostatniego spotkania lubuskich blogerek. Ciekawe jak się sprawdził? Zapraszam dalej :)
Kilka słów od producenta:
Puder brązujący z dodatkiem oleju kokosowego.
Przeznaczony do każdego rodzaju cery. Idealnie imituje lub podkreśla opaleniznę. Doskonale sprawdza się przy modelowaniu kształtu twarzy.
Olej kokosowy zawarty w produkcie doskonale nawilża i subtelnie rozświetla twarz. Najwyższej jakości składniki i formuła "long lasting" zapewnia długotrwały efekt, dzięki czemu produkt nie wymaga poprawek w ciągu dnia.
Dostępny w odcieniach matowych i perłowych.
Kwestie techniczne na początek. Puder dostajemy opakowany w przyciągającym wzrok kartoniku. Czerń i złoto/pomarańczowe akcenty to moim zdaniem połączenie bardzo dobre. Wszystko jest zrobione z klasą i nie jest przesadzone. Po otwarciu kartonika naszym oczom ukazuje się piękne okrągłe, już właściwe opakowanie. Nie ukrywam, że jak je zobaczyłam, oczka mi się zaświeciły. Uwielbiam podkreślać swoją twarz bronzerem, a jak dostaję go w takim opakowaniu, to już całkiem przepadam. Otwiera się na zatrzask, co zapewnia nas o braku samoczynnego otwierania się produktu w torebce czy kosmetyczce. Napisy niestety po czasie się ścierają. Minimalnie, ale ubytek jednak widać. Po otwarciu naszym oczom ukazuje się lusterko oraz gąbeczka do nakładania. O ile lusterko jest bardzo przydatne, o tyle sama gąbeczka już niekoniecznie. Gdy podniesiemy gąbeczkę, mamy dodatkowo folię zabezpieczającą produkt. Uważam,że kwestia opakowania jest dopracowana w każdym calu. Pod tym katem mnie kupił :)
Kolor... Czysty, zimny, matowy brąz. W sklepie opisany jest jako ciemna perła, ja jednak perły tu nie widzę. Dla mnie to typowy mat, lecz nie płaski. Odpowiedni dla wielu typów urody. Pokochałam go od samego początku. Tego właśnie szukałam. Bardzo dobra pigmentacja, ciężko zrobić sobie nim krzywdę, jednak na upartego się da. Świetnie podkreśli rysy twarzy. Ja nakładam go głównie na kości policzkowe. Aplikacja nie należy do złych, ale idealnie też nie jest. Musimy uważać, gdyż bronzer lubi się prószyć. Wiecie chyba o co mi chodzi? Musimy uważać, żeby nie ubrudzić wszystkiego wkoło. Ale po opanowaniu go, nie jest źle. Trwałość oceniam na bardzo dobrą. Trzyma się kilka dobrych godzin. W ciągu dnia nie zauważyłam, żeby wymagał jakiś szczególnych poprawek. Schodzi równomiernie nie zostawiając plam. Jest niesamowicie wydajny. Używam go codziennie i nie widzę zbytniego ubytku. Mogę go z czystym sumieniem polecić.

Dostępność/Cena:
Klik, Klik /  25-26 zł.

Miałyście z nim do czynienia? A może polecacie jakieś inne ciekawe bronzery? :)

Vipera - Puder Prasowany Face (Brązujący 601).

24 maja 2013


Hej Dziubki ;] Jak Wam minął tydzień? U mnie w miarę okej. Pomijając fakt,że nie udało mi się zaliczyć kolokwium z prawa, cała reszta wychodziła mi wręcz idealnie. Z informatyki prawdopodobnie uda mi się wyciągnąć na 5, a dodatkowo wygrałam rozdanie u Gosi. Część z Was już zapewne o tym wie, jeśli czyta mojego fanpejdża ;D Poza tym zmieniłam po raz kolejny szablon. Wy to macie ze mną przegwizdane po całości, co? :) Ale nie smęcąc Was tutaj dłużej, przechodzę do tego o czym dzisiaj powinnam napisać, czyli o pudrze prasowanym od Vipery. Kosmetyk ten dostałam na spotkaniu lubuskich blogerek w kwietniu. Od tego czasu staliśmy się nierozłączni. Ciekawi dlaczego? Zapraszam dalej.


Kilka słów od producenta:
Vipera puder prasowany Face dostępny jest w 6 wyselekcjonowanych odcieniach. Puder nawilża, odżywia i chroni skórę. Jest bardzo delikatny i jedwabisty dzięki nowej formule zawierającej żywice silikonowe. Idealnie rozporowadza się na skórze podkreślając naturalną karnację. Puder zapakowany jest w czarną elegancką kasetę z lusterkiem i delikatnym puszkiem. Puder posiada filtry UV dzięki którym skóra chroniona jest przed działaniem promieniowania słonecznego.

Waga: 15 g
Termin ważności: 18 - 24 miesiące

Cechy:
  • 601 - brązujący nadaje cerze lekko opalony, ciepły odcień
Żywice silikonowe zabezpieczają skórę przed utratą wilgoci i chronią przed wpływem czynników zewnętrznych, nylon zaś zapewnia długotrwale nienaganny wygląd. W nowej kolekcji, oprócz trzech odcieni pudrów Klasycznie Koloryzujących (numery od 604 do 606), znajdziemy złociście opalizujący Puder Brązujący (nr 601), Puder Rozświetlający (nr 602) – dzięki subtelnemu efektowi do stosowania również na całą twarz, oraz półprzeźroczystyPuder Transculent (nr 603), matujący i utrwalający makijaż bez zmieniania koloru podkładu.
Puder zamknięty jest w plastikowej kasetce zamykanej na klik. Niezwykle ułatwia to życie, gdyż nie musimy się obawiać o przypadkowe otwarcie się pudru w torebce. Design kasetki jest niezwykle prosty, ale jednocześnie nadaje to jej swoistego uroku. Po otwarciu naszym oczom ukazuje się puszek w biało żółte paski. Ten element mi się niestety nie podoba. Puszek mógłby być wykonany nieco inaczej, ale równie dobrze mogło by go nie być, gdyż nie wyobrażam sobie nakładania nim pudru. Pod puszkiem znajdziemy dosyć sztywną folię zabezpieczającą. Ta jest natomiast bardzo potrzebna, gdyż puder bardzo się kruszy i pyli. Dodatkowo na klapce znajduje się lusterko, które jest bardzo pomocne przy ewentualnych poprawkach. Do tej pory napisy mi się nie pościerały, puder nie połamał, kasetka nie zniszczyła.
Mi przypadł puder brązujący 601. Kolor bardzo przypadł mi do gustu. Nadaje się zarówno jako bronzer dla bladziochów, jak i zwykły puder (ale tylko dla bardzo opalonych osób). Jak widzicie bardzo pyli, co może sprawiać problemy przy aplikacji. Ja zawsze nakładam go pędzlem, a nadmiar po prostu zdmuchuję. Musimy uważać przy nakładaniu, gdyż należy on do tego typu, którym łatwo zrobić sobie krzywdę. Ale jeśli nauczymy się z nim pracować, uzyskamy całkiem fajny, przyzwoity efekt. Puder utrzymuje się na twarzy do kilku godzin (ok. 5) po czym wymaga poprawek. Schodzi w miarę równomiernie, nie robi plam. Ogólnie jestem z niego zadowolona, choć sama za tą cenę bym go nie kupiła. Puder jest ogromnie wydajny. Używam go od ponad miesiąca, a ubytku prawie nie widać.

Dostępność/Cena:
Klik, Szafy Vipery / 20,49 zł.

Miałyście? Lubicie?
Jak Wam się widzi nowy szablon? :)

Mariza - Puder w kulkach rozświetlający ciemny.

9 marca 2013

Hej Miśki ;] 
Jak Wam mija weekend? :) U mnie nieźle, choć myśl,że zima znów ma wrócić przyprawia mnie o dreszcze. A tak bardzo cieszyłam się słoneczkiem jeszcze niedawno. Było tak fajnie, cieplutko, aż chciało się wyjść z domu. A teraz? Szaro, buro. Nic się nie chce. Chociaż tyle dobrego,że zmobilizowałam się do pisania recenzji. W sumie mam Wam do zrecenzowania kilka fajnych, i tych mniej fajnych produktów. Dzisiaj post z serii tych średnich. Nie złych, ale też nie urywających wiecie czego :D Jak już wiecie, jakiś czas temu nawiązałam współpracę z Sandrą i firmą Mariza. W ramach współpracy dostałam mnóstwo ciekawych kosmetyków (które sama sobie mogłam wybrać). Lubię taką politykę firmy. Nie było obawy,że dostanę kosmetyk, który się zmarnuje. Co prawda nie spodziewałam się aż tylu dobroci w jednej paczce :) Dzisiaj troszkę więcej o jednej dobroci, która w owej paczuszce również się znalazła.
 Mowa o rozświetlającym, ciemnym pudrze w kulkach. Ja dostałam go w małym, okrągłym i plastikowym opakowaniu. Z tego co wiem, nie jest to opakowanie oryginalne. Niemniej jednak jest ono plastikowe, choć trwałe. Zakręca się tak,że mamy pewność, iż samo nie otworzy nam się w kosmetyczce. Nigdy nie miałam z nim problemów. Podróżuje ze mną co tydzień i jest wszystko okej. Co prawda minimalnie mi się połamało (co widać na wieczku). Kuleczki są różnych rozmiarów, ale w jednolitym kolorze. Nalepka na odwrocie pudełeczka nie odkleja się, jednak napisy się nieco pościerały. Ale tak jak mówię, jest to tylko opakowanie testowe. Oryginalne jest nieco inne.
Kuleczki są różnych rozmiarów, z początku tępe w użyciu, toporne, nie chciały się rozcierać pod wpływem pędzla, co również oznaczało nie lada wyzwanie. Musiałam się nieźle namachać,żeby coś z nich wydobyć. Jednak z czasem zaczęły być mniej oporne. Co do kolorystyki, jest całkiem fajna. Ma to być puder rozświetlający ciemny i taki też jest. Znaczy się rozświetlenia nie ma tutaj zbyt wielkiego. Ukazane na palcu lekkie jest, jednak po roztarciu na skórze już znika. Co prawda nie do końca, ale jakiegoś szczególnego rozświetlenia nie zauważyłam. Puder używam pod kości policzkowe jako bronzer. W tej kwestii spisuje się przyzwoicie. Nie robi plam, ale trzeba uważać, żeby nie przesadzić z ilością. Trzyma się do czterech godzin, potem zaczyna znikać zostawiając lekkie plamy. Dlatego musimy go kontrolować. 
Puder jest przyzwoity, choć szału nie ma. Polubiłam się z nim, jednak sama nie wiem czy bym go kupiła.
Dostępność/Cena:
www.i-mariza.pl  /19,90 zł

Ogólnie produkt niczego sobie. Jednak za tą cenę wydaje mi się,że można kupić coś lepszego.

Miałyście? Co o nim myślicie? :)

Recenzja: Puder Sensique Matt Finish Powder

4 maja 2012

Witajcie kochane :) Widzę, grono obserwatorów powolutku się powiększa :) Bardzo mnie to cieszy :) Łaaa.. Właśnie wróciłam do domu po maturze. Przed wejściem na salę myślałam,że zniosę jajko... :D Taki stres mnie dopadł, że musiałam trzymać się drzwi,żeby nie upaść :D Ale szczerze powiem, myślałam że będzie gorzej. Mam wrażenie,że było o wiele łatwiej niż, na próbnych. Tzn. mowa teraz o polskim :) W sumie Dziady cz. III , więc nie było źle. Tym bardziej że wczoraj jeszcze czytałam streszczenie :)) Drugi temat to Lalka i Ludzie Bezdomni. Tu już gorzej. O ile Lalkę dała bym radę, to ludzi Bezdomnych ni hu hu :D Ale jakoś poszło :) Na odstresowanie się musiałam iść sprawić sobie jakąś niespodziankę :D Już wcześniej wiedziałam,że muszę sobie kupić jakieś cienie, gdyż moja kolekcja jest jeszcze malutka, z racji tego,że dopiero zaczynam przygodę z makijażem :)) Wybrałam się tylko po paletkę Sensique, a wróciłam z nią, podwójnym cieniem z Miss Sporty i pojedynczym Sensique :D Ale jestem zadowolona :)) Moje kochane zdobycze:
1. Sensique trendy colour nr 1-107
2,3.Miss Sporty Studio Colour Duo Eye Shadow
4-7.Sensique Glamour Palette nr108
A poniżej macie swatche:
                                     
Co prawda 1 prezentuje się przepięknie na ręce. A na oku blednie :( Ale i tak podoba mi się ten cień. Moim faworytem jest turkus (6). Jest po prostu obłędny. Długo szukałam takiego cienia i w końcu mam :)  Chciałam jeszcze kupić paletkę tej samej firmy,ale z zieleniami. Niestety na sklepie już nie mieli :( Buu... A chciałam ją dorwać w swoje łapki :D Cienie Miss Sporty wzięłam, bo potrzebowałam czarnego cienia do przyciemniania makijażu i białego do rozświetlania kącików. I znalazłam duet idealny :)) Jestem mega zadowolona :)) A Wy co sądzicie o tych cieniach? Miałyście z nimi styczność? :)

Ale nie o tym miała być dzisiaj mowa :) Na dzisiaj przygotowałam recenzję pudru Sensique Matt Finish Powder. Musze przyznać, że ta firma ma kilka świetnych kosmetyków za na prawdę niską cenę. Tanie nie znaczy gorsze :) O czym miałam okazję się przekonać :) Przepraszam, za jakość pudru, ale już większość zużyłam. Zresztą całe szczęście,że zrobiłam te zdjęcia, bo na drugi dzień puder mi popękał. No,ale trudno :)

Cena: Ja za swój dałam 8.99 :) Cena jak na razie na plus :)
Zapach: Nic specjalnego. Typowo kosmetyczny, ale może to tylko mi się wydaje, lekko podchodzi wanilią :D Albo to z moim węchem jest coś nie tak. :D Ale po nałożeniu, nie jest wyczuwalny.
Ocena: 5/5
Kolor: Tu muszę przyznać,że wybór nie jest zbyt duży. Na stronie widać, że mamy tylko 4 odcienie do wyboru. Ja mam oczywiście najjaśniejszy, gdyż należę do bladziochów :D Mimo to, uważam że jest jeszcze leciutko za ciemny. Jakiejś tam wielkiej różnicy nie widać, ale minimalnie owszem. 
Ocena: 4/5
Aplikacja: Puder nie zawiera ani puszka, ani pędzelka. Ja posiadam swój własny pędzelek, więc problemów z aplikacją pudru, nie mam. Faktycznie podczas nabierania pędzelkiem troszkę za dużo się kruszy i zostaje w opakowaniu pyłek, ale da się to przeżyć :)
Ocena: 4/5
Efekt: Czy matowi? Owszem. Ja zawsze nakładam puder na delikatną warstwę kremu Nivea, więc moja cera się błyszczy. A po nałożeniu pudru, mam efekt zmatowienia. Na jak długo? Kilka godzin. Co jakiś czas trzeba poprawić,ale nie jest to wielką tragedią, przynajmniej dla mnie. Nie wiem jak działa po nałożeniu na podkład, bo takiego nie używam. 
Ocena: 5/5
Ogólnie: Efekt, jaki chcieliśmy uzyskać, czyli zmatowienie uzyskujemy bezproblemowo :) Utrzymuje się przez kilka godzin. Ładnie stapia się z cerą. Czy kryje? Owszem,ale od pudru nie ma co spodziewać się cudów. 
Przed użyciem:
Po użyciu:

Jak widać, krycie nie jest złe. Przepraszam,że efekt na ręce, ale moja twarz nie wygląda :D 
A Wy? Miałyście do czynienia z tym pudrem? Co o nim myślicie? :))
Do następnego :)