.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lakier do paznokci. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lakier do paznokci. Pokaż wszystkie posty

Lakiery Eveline Color Edition - Colour instant numery 911 i 917.

9 stycznia 2015

Heeej :* Jak tam u Was? Ja po trzytygodniowym leniuchowaniu wracam powoli do 'normy'. No prawie tyle czasu leniuchowania, bo część zajęły mi różne projekty na uczelnię i oczywiście pisanie licencjatu. Jutro zaś w końcu planuję zakupy internetowe :P Doczekałam się wypłaty, na którą swoją drogą zamiast dwóch tygodni, czekałam prawie półtora miesiąca, ale mniejsza o to... Mam nadzieję, że mi się to uda, bo jakby nie patrzeć jestem w tym 'nowa'. Do tej pory preferowałam stacjonarne zakupy. Jednak potrzebuję henny do brwi refectoil, którą niestety stacjonarnie trudno jest ją dostać. Chyba, ze wiecie gdzie w Zielonej Górze ją dostanę? :D Ale, ale, post miał być o czymś innym. Henną zajmę się innym razem, a dziś chciałam Wam zaprezentować dwa lakiery do paznokci, które zagościły u mnie jakiś czas temu. U mnie lakier dość łatwo i szybko jest sprawdzić. A czy piękne kolorki lakierów od Eveline z serii Color Edition, sprawdziły się u mnie? O tym przeczytacie w dalszej części.
Szybkoschnący i długotrwały lakier do paznokci.
Doskonały dla kobiet, które cenią sobie czas a jakość stawiają na pierwszym miejscu! Dłonie są „wizytówką” kobiety, dlatego spełni on oczekiwania nawet tych najbardziej wymagających. Innowacyjna formuła Fast Dry & Long Lasting pozwoli cieszyć się oszałamiającym manicure przez długi czas.  Źródło
Lakiery dostępne są aż w 25 kolorach. Każdy znajdzie coś dla siebie. Zamknięte są w kwadratowej buteleczce z białymi napisami, które jak do tej pory się nie pościerały i chwała im za to. Nakrętka dokręca się szczelnie, więc nie ma obawy o to, by lakiery zbyt szybko wysychały. Pędzelek jak widać jest dość fajnie ścięty, do bardzo ułatwia aplikację. Idealnie dopasowuje się do kształtu paznokcia, co pozwala na precyzyjne pokrycie płytki. Nie zauważyłam by wychodziły z niego włoski. W obu lakierach pędzelek jest taki sam.
911 to głęboka, krwista czerwień. Klasyczna, a równocześnie elegancka. Nada się zdecydowanie na większe wyjścia, ale również na co dzień do podkreślenia szarego, zimowego stroju. Podczas malowania nie smuży, wysycha bardzo szybko. Gdy pierwsza warstwa jest już nałożona, a ja chcę nałożyć drugą warstwę na dłoń którą malowałam pierwszą, lakier na niej jest już prawie suchy. Do pełnego krycia potrzeba dwóch warstw. Lakier co ważne, nie odbarwia płytki. Tak więc z obietnicą wysychania się zgodzę. Jednak co do trwałości, już niekoniecznie. Paznokcie pomalowane wieczorem wyglądają nienagannie. Natomiast już na drugi dzień lakier zaczyna odpryskiwać. Tak więc nada się tylko na większe wyjścia...
917 natomiast to piękny róż, wpadający nieco w koral. Uwielbiam ten kolor. Tutaj również malowanie jest bardzo przyjemne. Wysycha także bardzo szybko, choć nie aż tak ekspresowo jak jego kolega. Ale jestem w stanie mu to wybaczyć za ten cudowny kolorek. Z trwałością jest tu lepiej. Na drugi dzień miałam tylko lekko starte końcówki. Szału nie ma, ale jest lepiej niż u poprzednika. Wystarczy tylko lekko dorobić końcówki i można dalej cieszyć się pięknym kolorem.
Oba lakiery posiadają po wyschnięciu dość wysoki połysk. Zaznaczam też, że na moich paznokciach większość lakierów trzyma się słabo, choć nie aż tak. Możecie śmiało wypróbować, bo co paznokcie to inne odczucia ;) A wydatek nie jest wielki, bo zaledwie 7zł. A dodatkowo muszę wspomnieć, że na wizażu lakiery zgarniają dość wysokie opinie. Tak więc próbujcie :P

Dostępność/Cena:
Klik / 10,59zł (szukajcie również stacjonarnie, bo dziewczyny podają cenę zdecydowanie niższą ;))

Miałyście? Jaki kolor z tej serii polecacie? :)

Sensique 158 - brudny róż na paznokcie włóż.

7 listopada 2014

Hej :* Jak tam u Was? Ja w końcu zaczęłam dłuuugi weekend, a raczej tydzień. Od dziś teoretycznie do 17 mam wolne :D Choć najprawdopodobniej 12 będę musiała jechać tylko na jedne zajęcia do Zg.. Ale zaraz po nich wracam znów do domku. Będzie można odpocząć i przede wszystkim zacząć pisać pracę licencjacką. Sama się nie napisze :D Niemniej jednak dziś nie o licencjacie, a o lakierze do paznokci, który trafił do mnie w sierpniu na spotkaniu blogerek. Nie powiem, od początku zauroczył mnie jego kolor. Kto mnie zna, ten wie, że róż to zdecydowanie mój kolor. Trochę poleżał, bo rzadko maluję moje krótkie pazurki. Jednak jakiś czas temu postanowiłam go w końcu zacząć używać. Czy się polubiliśmy? O tym dalej :)
Lakiery do paznokci (bez toluenu i formaldehydu). Nowoczesna formuła z tefpoly® przedłuża trwałość lakieru, pogłębia intensywność koloru i zapewnia efekt szklanego połysku. Pojemność 8 ml. Dostępne 30 kolorów. Źródło.
Lakier dostajemy w typowej dla Sensique buteleczce. Kanciasta, z ciemnoszarą nakrętką, przezroczysta, białe napisy. Jest to znak rozpoznawczy firmy, jeśli chodzi właśnie o lakiery. Wszystkie opakowania wyglądają tak samo, różnią się jedynie zawartością. Nakrętkę trzyma się bardzo dobrze ze względu na swoją owalność. Nie zauważyłam, żeby coś złego się działo z buteleczką. Napisy się nie pościerały, nakrętka nie wyrobiła i nadal świetnie zabezpiecza lakier przed wysychaniem.
Pędzelek jest okrągły, równo ścięty, długi, aczkolwiek wąski. Maluje się nim wygodnie, nie zalewa skórek. Pozwala na równomierne pokrycie płytki. Włoski z niego nie wychodzą, są dobrze przycięte.
Na zdjęciu powyżej, na paznokciach mam dwie cienkie warstwy lakieru. Krycie jest przyzwoite. Do tego lakier schnie całkiem szybko. Kolor to typowy, brudny róż. Lakier posiada wysoki połysk, ale czy utrzymuje się on długo, tego nie jestem w stanie sprawdzić. A to z tego względu, że trwałość jest po prostu kiepska. Na drugi dzień zaczynają się dość mocno ścierać końcówki... Może z jakimś topem lakier byłby trwalszy, jednak u mnie niestety się nie sprawdził. Szkoda, bo uwielbiam takie kolory. Polecam Wam, jeśli lubicie takie kolory, ale też jeśli macie dobry top, który przedłuży jego trwałość. Solo niestety mnie nie uwiódł. Lakiery Sensique jednym pasują innym nie. Ja niestety należę do tej drugiej grupy.
Dostępność/Cena:
Drogerie Natura / 5,99 zł

Lakiery do paznokci One! Colour Pro 138, 588 i 337.

30 sierpnia 2014

Hej Rybki :*
Dziś przychodzę do Was z postem, nad którym dość mocno się zastanawiałam. Niemniej jednak z umowy wywiązać się muszę, więc post tak czy siak musiał się pojawić. Lakiery, które dzisiaj zaprezentuję zbierają różne opinie. Zarówno te lepsze, jak i gorsze. Ja lakiery postaram się opisać tak, jak ja to widzę i jak spisały się u mnie. Każdy z nich jest bardzo podobny, więc stwierdziłam, że nie ma się co rozdrabniać na trzy posty. Wszystko postaram się umieścić tutaj. Miodu oczywiście nie będzie..
Buteleczki prezentują się całkiem fajnie. Szklane, podłużne ze srebrnymi napisami. Jedyne co bym tu pominęła to nalepkę z logo, która minimalnie psuje design. Niemniej można ją śmiało odkleić. Jak przyszły do mnie te maluszki, byłam bardzo zaciekawiona. Na pierwszy rzut oka bardzo mi się spodobały. Wszystkie lakiery z tej serii wyglądają identycznie, różnią się tylko kolorem. Napisy po pewnym czasie minimalnie się ścierają. Ale to nie kwestia wyglądu jest tu najważniejsza..
Pędzelek w każdym przypadku jest taki sam. Równo ścięty, dość spory, lekko spłaszczony. Pozwala na równomierne rozłożenie lakieru na płytce. Nie rozlewa go na skórki, jest wygodny w użytkowaniu. Nawet ja, osoba z obecnie krótką płytką dała sobie radę. Więc myślę, że nie ma się co przyczepić.
Kolor 138 to matowa czerwień, z lekką nutą bordo. Kryje już przy drugiej warstwie. Schnie dość szybko, nie smuży, nie bąbluje. Trzyma się do max. dwóch dni po czym ściera się na końcówkach. Jest chyba najlepszy pod względem właściwości z całej trójki.. Kolor 588 to mocny, neonowy, aczkolwiek matowy pomarańcz. Kryje przy trzech cienkich warstwach. Schnie całkiem przyzwoicie. Jednak trwałość pozostawia wiele do życzenia. Na drugi dzień po pomalowaniu zaczyna odpryskiwać... Liczyłam na lepszą trwałość, tym bardziej, że kolor mocno mi się spodobał i jest bardzo widoczny. Ma jednak tendencję do lekkiego odbarwiania płytki i skórek. Kolor 337 to już całkowita porażka. W buteleczce piękny, wręcz idealny nudziak. Jednak w praktyce nawet nie sprawdzałam przy ilu warstwach kryje całkowicie. Wymiękłam przy czwartej... I tak krycie było bardzo słabe. Nie tego oczekiwałam. Ale myślałam, że po dwóch warstwach go zostawię, bo fajnie rozbielał paznokcie i nadawał im mleczny, delikatny kolor. Jednak na drugi dzień odpryskiwał płatami... Żaden z tych lakierów nie przypadł mi do gustu. Liczyłam na więcej...
Dostępność/Cena:
138, 588, 337 / 6,90 zł
Miałyście? Polecacie inne kolory?

Piaskowy Lakier One Colour. Biały, śnieżny puch na paznokciach?

22 sierpnia 2014

Hej :*
Tak jak obiecałam, wracam do rzeczywistości. Mam dla Was mnóstwo recenzji ciekawych i nieco mniej produktów. Ale o bublach też trzeba pisać, coby Was przestrzec :P Dzisiejszy bohater mocno zawrócił mi w głowie gdy zobaczyłam go na stronie. Biały piasek przypominający nieco puchową warstwę śniegu. Do zimy co prawda daleko, ale zauroczył mnie bardzo. Ale czy nasza miłość przetrwała próbę czasu? O tym dalej :)
Lakier otrzymujemy w nieco spłaszczonej, kanciastej buteleczce. Całość zawiera aż 10 ml więc całkiem sporo. Design jest prosty, nie przesadzony. Srebrne napisy fajnie komponują się z bielą samego lakieru. Z czasem napisy mogą się lekko ścierać. Nakrętka pozwala na szczelne domknięcie lakieru i do tej pory nic się z nią nie dzieje. Mi osobiście całość bardzo się podoba. Bardzo łatwo jest mi znaleźć ten lakier w moich zbiorach, bo nieco się wyróżnia.
Pędzelek ma być maxi, a przynajmniej tak zapewnia nas producent. Jak dla mnie jest on minimalnie większy niż standardowo, więc z tym maxi to trochę nad wyraz.. Jest prosto ścięty, zaokrąglony. Spodziewałam się bardziej spłaszczonego i szerszego pędzelka. Niemniej jednak tym też całkiem fajnie się maluje. Pokrywa płytkę bezproblemowo, nie rozlewa lakieru na skórki. Malowało mi się nim bardzo wygodnie. Ja należę do tych osób, które bardzo łatwo zalewają sobie skórki, ale ze względu na dość małą płytkę. Tutaj ten problem wyjątkowo mnie ominął, za co jestem wdzięczna ^^
Ale najważniejsze w tym wszystkim są właściwości samego lakieru. Krycie takie jak na zdjęciu i jednocześnie w sam raz, otrzymamy już po dwóch nieco grubszych warstwach lakieru. Schnięcie jest przyzwoite. Nie musimy czekać wieczności, ale też nie jest to jakieś ekspresowe wysychanie. Wszystko w granicach normy. Wykończenie jest piaskowe, ale nie uciążliwe. Nie haczy, nie robi zadziorów. Takie piaski właśnie lubię. Ale najważniejsza jest trwałość. I tutaj następuje zgrzyt. Już na drugi dzień po pomalowaniu pojawiły się odpryski. Spodziewałam się czegoś więcej, naprawdę.. Tym bardziej, że zauroczył mnie bardzo efekt jaki daje, czyli lekki puch, śnieg. Top nie wchodzi w grę, bo zepsuje cały efekt. Na jakieś imprezy może być fajny. Ale na dłużej się nie nadaje. A szkoda :(
Dostępność/Cena:
Klik / 9,90 zł

Nie ukrywam, że za tą cenę liczyłam na odrobinę więcej. Tym bardziej, że jest mnóstwo lakierów nawet tańszych z lepszą trwałością... A Wy, miałyście do czynienia z lakierami Allepaznokcie? Jak u Was z trwałością? (Może to wina tego konkretnego koloru piasku?)

Virtual Fashion Mania. Lakier do paznokci 195 Wonder woman.

30 lipca 2014

Hej Rybki :*
Znów nie mogę być systematyczna. W taki upał nie da się nic sensownego skleić. Niemniej jednak, notka tworzy się wieczorem, gdy temperatura nieco opadła. Inaczej się nie da, bo termometr w dzień pokazuje minimum 30 stopni. Dopiero wieczorem nieco się ochładza i burza oczyszcza powietrze. A skoro lato w pełni, to i na paznokciach musi znaleźć się coś iście letniego. W swojej skromnej kolekcji mam taki kolor, który idealnie się w te upały wpasuje. Jest to lakier Virtual, który dostałam na spotkaniu blogerek w lutym. Leżał i czekał na swoją kolej. W końcu zaczęłam go używać, a co nam z tego wyszło?
Na początek kilka słów od producenta:
Jesień nie musi być nudna i szara, zwłaszcza gdy na paznokciach królują niezwykłe, nasycone kolory. Szlachetny burgund, zmysłowy fiolet, zimny kobalt, czy ekskluzywna zieleń to baza jesienno-zimowej garderoby i najważniejsze odcienie sezonu, doskonale podkreślające tajemniczość i kobiecy szyk. Nadal niezwykle modne są paznokci w kuszących odcieniach czerwieni, a także dodające energii  pomarańcze – doskonałe na jesienną szarugę. Najnowsza kolekcja lakierów do paznokci marki Virtual – Fashionmania – to aż 20 najmodniejszych kolorów na sezon jesień/zima 2012. To propozycja dla przebojowych kobiet, które lubią eksperymentować ze swoim wizerunkiem i nie obawiają się odważnych kolorów. Bazę kolekcji stanowią uwodzicielskie odcienie głębokiego błękitu, granatu, wyrazistego fioletu i purpury, które zdobią paznokcie niczym olśniewająca biżuteria. Na uwagę zasługują też nieśmiertelne czerwienie i eleganckie bordo, a także niezwykłe i bardzo modne w tym sezonie oranże oraz cieszące się nieprzemijającą popularnością naturalne nude.
Mi wpadły dwa kolory, w tym właśnie 195 Wonder woman. Co pisze na temat samego lakieru producent? Buteleczka jest masywna, dość spora. Bardzo łatwo jest ją wychwycić wzrokiem wśród innych lakierów. Napisy się nie ścierają, nakrętka też nie sprawia problemów. Pędzelek jest dość duży, równo ścięty, dzięki czemu fajnie rozprowadza lakier na płytce. Nie smuży, choć przy małej płytce może być problemowy ze względu na swoją wielkość. Nie zauważyłam, żeby po czasie włoski zaczęły się strzępić czy odstawać, co jest dobrym znakiem.
Wonder woman na stronie wygląda zupełnie inaczej. W rzeczywistości jest to pomarańcz lekko przełamany brązem. Nie jest to czysta, neonowa pomarańczka. Na zdjęciach wyszedł nieco zbyt neonowo. Lakier kryje już przy dwóch warstwach, co jest całkiem dobrym wynikiem. Schnie średnio. Jeśli komuś bardzo zależy na czasie, niestety musi użyć wysuszacza. Jednak nie jest to jakiś koszmarnie długi czas. Nie bąbluje. Trzyma się około dwóch dni, jednak po tym czasie zaczynają się ścierać lekko końcówki. Nie odpada płatami ani nic z tych rzeczy. Lakier jest całkiem niezły, choć musicie uważać, bo co kolor to inne właściwości. Mam jeszcze róż z tej serii i nie polubiliśmy się.

Dostępność/Cena:
Nie mam pojęcia, czy jeszcze gdzieś można te lakiery dostać...

Oprócz błękitnego nieba... Lakier od Bell.

30 czerwca 2014

Hej :*
Notka miała się ukazać jutro z rana, ale co mi tam :D Jutro jadę znów do Zielonej po ostatni wpis i zdać indeks. Sesję skończyłam co prawda już dwa tygodnie temu, ale ostatni wpis otrzymam dopiero jutro. No, ale to tylko formalność :) Dziś przychodzę do Was z kolejnym lakierem do paznokci. Tym razem jest to szybkoschnący błękitek od Ladycode by Bell. Lakier dostałam od mamy. Kupiła go w Biedronce bo jej się spodobał. Jednak na jej paznokciach już zapał opadł i tak trafił do mnie. Ja go pokochałam od pierwszego pomalowania. Oczywiście za kolor. A jak to jest z resztą właściwości? Zapraszam dalej :)
 Lakier dostajemy w opakowaniu zabezpieczonym plastikiem. Jest to świetne rozwiązanie, biorąc pod uwagę fakt, że chcemy kupić niewyschnięty lakier. Dzięki temu mamy pewność, że nikt wcześniej nie macał naszego egzemplarza. Pojemność jest standardowa, lakier w dość dużej i ciekawej buteleczce. Napisy szybko się nie ścierają, zakrętka się nie psuje. Wszystko w jak najlepszym porządku. Nie mam się tutaj do czego przyczepić.
 Moją największą uwagę poza kolorem, przykuł pędzelek. Nie wiem czy wcześniej się z takim spotkałam. Ścięty prosto, płaski, szeroki. Bałam się go na początku. Jednak moje obawy zniknęły wraz z pomalowaniem. Nie smuży, równomiernie rozkłada lakier na płytce, świetnie dopasowuje się do kształtu paznokcia. Moje początkowe przerażenie stopniowo opadło. Polubiłam się z tym pędzelkiem. Chociaż teraz na mojej krótszej płytce może być troszkę gorzej, ale i tak źle nie jest.
Jeśli chodzi o krycie, to jestem z jednej strony rozczarowana obietnicami producenta, a z drugiej nie liczyłam na cuda. Teoretycznie powinna nam wystarczyć jedna warstwa do pełnego krycia, jeśli wierzyć w zapewnienia. W praktyce jednak do pełnego krycia potrzeba dwóch warstw. Nie jest to jednak uciążliwe, gdyż lakier zasycha bardzo szybko. Nie jest to może ekspresowe, ale ja, osoba niecierpliwa jestem zadowolona. Malowanie tym lakierem jest przyjemne i bezproblemowe. Niemniej jednak wszystko zależy od koloru, bo miałam inny z tej serii i to była istna katorga. Nie chciał schnąć, krył kiepsko. Tak więc uważajcie :) A co do trwałości, po dwóch dniach ścierają się końcówki, ale na mojej płytce to norma. Jak widzicie, lakier jest całkiem fajny, tylko uprzedzam przed innymi kolorami.
Dostępność/Cena:
Biedronka, Szafy Bell / ok. 6zł

A Wy? Mieliście ten lakier? Polecacie inne kolory?

Wibo Candy Shop. Cukierkowy piasek nr 2.

27 czerwca 2014

Hej Rybki :*
Zaczęliście już wakacje? Czy dalej męczycie się z sesją, bądź macie dopiero zakończenie roku? :) Ja wakacje mam już od ponad tygodnia i staram się wypocząć na maksa. Przede wszystkim odsypiam rok akademicki ^^ Wstawanie rano nie jest dla mnie. Gdzieś tak 10-11 to owszem, ale nie wcześniej :D Choć korzystam też w inny sposób i załatwiam wszystkie sprawy, m.in. latam po lekarzach. Tu leki na alergię, tu usunięcie pieprzyka... Ale jest dobrze. Przy okazji chciałam się Was spytać, jak Wam się widzi nowe tło zdjęciowe? Wydaje mi się, że jest o wiele lepsze niż czyste, białe. Ale pytam Was :) Dzisiaj nie będę gderać o sobie, tylko przychodzę do Was z recenzją całkiem ciekawego lakieru do paznokci. Wpadł do mojego koszyka podczas wizyty w Rossie tylko dlatego że szukałam podobnego koloru, a lakier z Bell mnie zawiódł. Pokochałam go za kolor. A jak z resztą? O tym dalej :)
 Opakowanie jest całkiem zwyczajne. Kanciasta buteleczka z białymi napisami. Nic szczególnego. Jak widać, napisy dość szybko i łatwo się ścierają. Za to duży minus ode mnie. Poza tym nie mam się do czego doczepić. Zakrętka się nie przekręca, a dokręca bardzo dobrze. Nie powoduje dzięki temu szybkiego wysychania lakieru. Buteleczka zawiera 8,5 ml lakieru, co jest dość standardową pojemnością. Obawiam się, że zanim wyschnie, nie zdążę go zużyć.
Pędzelek jest standardowy, ścięty równo. Dobrze się nim maluje, bez problemu pokrywa całą płytkę. Oczywiście trzeba uważać, jeśli jest się gapą jak ja, by się nie upaćkać na skórkach. Niemniej jednak dla normalnego użytkownika, nie powinien stwarzać problemu.
Jeśli chodzi o zapach, to jest to taki sam smrodek jak w przypadku innych lakierów. Pod tym względem niczym się nie różni. Kolor jest nieco bardziej neonowy niż na zdjęciach. Za nic nie mogłam go złapać aparatem. Krycie uzyskujemy już przy dwóch warstwach co jest całkiem niezłym wynikiem. Schnie bardzo szybko, co ułatwia aplikację. Ja, osoba niecierpliwa jestem usatysfakcjonowana. Jeśli chcemy nieco przyspieszyć schnięcie (choć wydaje mi się, że jest to niepotrzebne) możemy użyć wysuszacza, który niestety zepsuje nam efekt piasku. Natomiast w kwestii trwałości jest gorzej. Na moich paznokciach bez jakiegokolwiek topu wytrzymuje do dwóch dni. Po tym czasie dość widocznie zaczynają ścierać się końcówki. Nie jest to może efekt wow, ale tragedii też nie ma. Miałam już lakiery, które trzymały się jeden dzień.. Z tego co wiem, jest to limitka, ale można je jeszcze czasem spotkać. Są chyba dostępne w czterech kolorach. Na stronie wibo jeszcze widnieją, więc musicie poszukać w Rossie :) Ja polecam ze względu na szybkość schnięcia, kolor i efekt piasku.

Dostępność/Cena:
Rossmann / ok 7 zł.

Miałyście ten lakier? Polecacie jakieś inne ciekawe piaski? :)

Królewna Śnieżka. Lovely Snow Dust nr 02.

3 stycznia 2014

Hej Misie :*
Jak tam u Was? Ja powoli staram się psychicznie przygotować do powrotu na uczelnię :D Tak dobrze było, jak nie trzeba było chodzić na zajęcia, można było wstawać o 11, nie trzeba było się nigdzie spieszyć. A tutaj już we wtorek trzeba wracać... Gdybyście wiedzieli jak mi się nie chce. Poza tym jeszcze niedługo sesja się zacznie i już całkowicie kaplica. Leżę i kwiczę :D No, ale nie chcę Wam za bardzo smęcić, bo zapewne część z Was zna ten ból. Są tutaj jakieś studentki? :D Dziś posmęcę Wam o czymś zupełnie innym, o czymś o czym słyszałyście już na niejednym blogu. Jakiś czas temu do Rossmanna weszła nowa limitka od Lovely. W moje ręce wpadł tylko jeden lakier. Złotko i srebro też nieźle się prezentowało, ale biel jednak zwyciężyła. Miałam nadzieję, że będzie wyglądała jak świeżo nasypany śnieg, tym bardziej, że ma mieć piaskowe wykończenie. A czy się polubiliśmy tak jak tego chciałam?
Lakier, który wybrałam to piasek z zimowej limitki o numerze 02.Buteleczka wydaje się być dość masywna, duża. Niemniej jednak zawiera w sobie tylko 8 ml lakieru. Cały design jest dość przyciągający uwagę. Buteleczka jest dość masywna, gdyż raz mi spadła i nic się nie stało. Jest to dość dobry znak, bo raz gdy spadł mi czerwony lakier to upaprałam moje ulubione spodnie. Tutaj całe szczęście nic takiego nie miało miejsca. Kolor jaki widać, to biały brokat, który zawiera mnóstwo kolorowych drobinek. Co prawda widać je tylko w słońcu, a w cieniu wygląda jak naprószony śnieg. Design jest prosty, delikatny. Idealnie oddaje delikatność i lekkość lakieru. Zakrętka również jest idealnie dobrana, co pozwala na łatwe operowanie nią podczas malowania. Zdecydowanie wolę zaokrąglone, niż kwadratowe.
Pędzelek jest równo ścięty, dość duży. Niemniej jednak nabiera wystarczającą ilość lakieru i idealnie pokrywa cały paznokieć. Nie powinien sprawiać problemu. Konsystencja jest minimalnie gęsta, ale wiadomo-to brokat. Nakłada się dość dobrze.
Efekt jaki widzicie powyżej, to aż trzy warstwy lakieru. Po odpowiednim kątem widać jeszcze lekkie prześwity. Choć normalnie nie są aż tak widoczne. Niestety z tego co wiem, ten z całej trójki kryje najgorzej. Polecam używać go na białej bazie. Wysycha dość szybko, więc cały proces nie jest bardzo uciążliwy. Po wyschnięciu otrzymujemy chropowatą powierzchnię. Nie wiem czy jest to typowe wykończenie piaskowe, gdyż to dopiero mój pierwszy piasek. W cieniu to biały brokatowy puch, a w słońcu zaczyna iskrzyć mnóstwem kolorowych drobinek. Wytrzymuje do trzech dni, co na moich paznokciach jest dość niezłym wynikiem. Jednak gdy myjemy dość intensywnie naczynia, może minimalnie zejść z końcówek. Poza tym bardzo łatwo jest naprawić ubytki, gdyż po wypełnieniu idealnie zlewa się z resztą pozostałego lakieru. Ze zmywaniem jest tragicznie. Choć gdy mamy w domu folię aluminiową, to czysty banał :) Nie polecam zmywać zwykłą metodą, gdyż nieźle będzie się trzeba namachać. Osobiście bardzo się z tym lakierem polubiłam. Gościł na moich paznokciach na Sylwestra. Choć i na co dzień jest całkiem fajny.

Dostępność/Cena:
Rossmann / ok. 9 zł

Darmowe uściski w różowym kolorze :)

9 listopada 2013

Hej :)
Dzisiaj tytuł dość przewrotny. Darmowe uściski w różowym kolorze to nic innego jak przesłodki lakier do paznokci firmy Essence o nazwie "free hugs". Zupełnie nie wiem dlaczego jeszcze nie pojawiła się jego recenzja. Jakoś na dniach gdy zapomniałam wziąć ze sobą aparatu do domu wpadłam na pomysł. Przejrzałam kartę pamięci i znalazłam jakieś zdjęcia, jednak na recenzje tych kosmetyków jest jeszcze ciut za szybko. Zaczęłam więc szperać na dysku w poszukiwaniu czegoś co nadawało by się do notki. I trafiłam na folder, który kiedyś w celu zwolnienia miejsca na karcie, przeniosłam na dysk laptopa. I w ten sposób odkopałam zdjęcia przecudnego lakieru o którym dzisiaj mowa. Tego ślicznotka dorwałam w drogerii Natura za 7 czy 8 zł. Niestety nie pamiętam dokładnej ceny. W każdym razie nie była jakoś szczególnie wysoka. Wówczas szukałam jakiegoś neonowego różu na paznokcie, więc padło na Essence. Kolor nie jest do końca taki jakiego szukałam, ale rzuca się w oczy :) Ciekawi jak się spisał? Zapraszam dalej :)
Zacznijmy od kwestii typowo technicznych. Lakier nosi wdzięczną nazwę 106 free hugs. Buteleczka jest standardowa dla Essence, ale jakże urocza. Jest to lekki kształt klepsydry. Buteleczka zawiera 8 ml emalii. Wydaje mi się, że to tak w sam raz. Jeśli uwielbiacie kolor różowy tak jak ja, to zdążycie go zużyć zanim się zglutuje czy wyschnie. Na górze zakrętki znajduje się znaczek firmy. Wszystko utrzymane jest w bardzo ciekawej oprawie. Zdecydowanie te maleństwa przyciągają uwagę w sklepie. Z tego co wiem, są to nowe buteleczki. Stare były bardziej kanciaste, pojemność zwiększyła się z 5 ml do 8 ml, poprzedni pędzelek był po prostu zwyczajny a obecny jest dosyć szeroki. Nie jestem w stanie jednak powiedzieć czy cokolwiek zmieniło się w kwestii samego lakieru, jednak zmiana buteleczek wyszła im na prawdę na plus :)
Kolejną kwestią jest oczywiście pędzelek. Jest on dosyć płaski, ale szeroki. Umożliwia to precyzyjne i szybkie pomalowanie płytki paznokcia. Nabiera może troszkę za dużo lakieru, jednak można ten nadmiar w bardzo łatwy sposób 'zdjąć'. Bardzo mi on odpowiada. Moje paznokcie są dosyć krótkie, jednak szerokie. Ten pędzelek sprawdza się przy nich znakomicie.
A teraz to co Tygryski lubią najbardziej, czyli efekt na pazurkach :) Niewdzięczny jest ten Maluch. Strasznie ciężko było mi go uchwycić na zdjęciach. Wydaje mi się, że na ostatnim zdjęciu wyszedł najbardziej 'podobny' do siebie. Jest to róż a'la lalka Barie. Niby to róż, ale z tonacjami fioletów. Taka mała mieszanka. Ale bardzo uroczy i 'twarzowy'. Taki efekt uzyskamy już dwiema cienkimi warstwami. Mnie ten efekt zadowala w zupełności. Wiadomo, że fajniej by było, gdyby wystarczyła jedna warstwa. Jednak nie można mieć wszystkiego. Schnięcie w normie. I tu mogłabym już zakończyć swoje ochy i achy. Niestety... Idealnie być nie może. Największą wadą tego cuda jest trwałość. Już drugiego dnia po pomalowaniu możemy się spodziewać odprysków. Nie próbowałam żadnych wspomagaczy typu top coat czy bazy. Może one przedłużyłyby trwałość lakieru. Będę szukała jego odpowiednika, aczkolwiek bardziej trwałego, gdyż z tym kolorem bardzo się polubiłam. Ze swojej strony jednak nie mogę go ani polecić, ani odradzić. Musicie sami zdecydować czy odpowiada Wam taki stan rzeczy, czy jednak nie.

Dostępność/Cena:
Drogerie Natura, ostatnio zauważyłam również szafę Essence w Douglasie w ZG. / ok. 7-8 zł

A Wam jak się widzi taki kolor? :)

Błękitny miętusek (My Secret 148 Mint)

12 lipca 2013

Hej Słońca :)
Jak tam u Was? U mnie dzisiaj jakiś dzień taki nijaki. Najpierw wizyta u dentysty... Nie lubię tego. Ale jedyne co mnie wtedy ucieszyło to "Zapraszam za pół roku do kontroli." :D Wszystkie ząbki zrobione :) W drodze powrotnej dopadła mnie ogromna ulewa. A ja geniusz oczywiście bez parasolki... Pod drzewami nie było się jak schować, bo tak czy siak kapało. Doleciałam do miejsca gdzie mogłam się schować i nie moknąć. Ale musiałam jeszcze lecieć na pocztę. Myślę sobie, bez parasola, w dodatku cała przemoczona nie dam rady... Z pomocą przyszła moja młodsza siostra, która doniosła mi parasolkę i razem wróciłyśmy do domu. Tam musiałam się przebrać i lecieć na tą pocztę. Oczywiście jak już wychodziłam z niej, deszczu ani śladu... ;/ Na pocieszenie pomalowałam sobie pazurki moim ostatnio ukochanym lakierem. :) 
Jak tylko dostałam od Gosi z Herself&I paczuszkę z wygranego rozdania, od razu przepadłam i zakochałam się w miętowym lakierze. Jednak nie byłam w stanie znieść takiego czasu schnięcia. Postanowiłam więc znaleźć inną alternatywę. Wtedy zauważyłam na blogach (ahh, blogi to zuo :D) lakier od My Secret. Wyglądał prawie identycznie jak ten gagatek stojący na mojej półce. Musiał więc wpaść w moje łapki. I wtedy przepadłam... Co prawda nasza miłość jest nieco burzliwa, ale jestem mu w stanie wybaczyć. Zresztą, zapraszam do recenzji :)
My Secret 148 Mint. Buteleczka standardowa dla lakierów tej firmy. Kwadratowa, dosyć szeroka. Zawiera w sobie całe 10 ml lakieru. Czasem to minus, gdyż zanim zdążymy go zużyć, będzie nadawał się do wyrzucenia. W tym przypadku jestem niemal pewna,że zużyję go do końca i taką ilość zaliczam na plus. Szata jest typowa dla firmy. Prosta, nieprzesadzona. Zwraca na siebie uwagę w drogerii. Pędzelek jest okrągły, równo ścięty. Co prawda jest dosyć mały, a trzonek króciutki, jednak coś kosztem czegoś. W takiej małej buteleczce znajdziemy aż tyle emalii, więc i pędzelek musiał być mniejszy. Jednak mi to problemów nie sprawia. Moja płytka jest nieduża, więc maluje się nim całkiem dobrze. Przy większej i szerszej płytce może być z tym problem. Niestety małym minusikiem jest również kanciasta zakrętka. Ciężko się przez to operuje, ale da się przyzwyczaić. Dokręca się wszystko do końca, dzięki czemu mamy pewność, że nie wyschnie zbyt szybko.
Miłością pałam do niego wielką, właśnie za kolor. Niestety romans ten jest burzliwy, gdyż na zdjęciu widzicie AŻ trzy warstwy. Do pełnego krycia (bez smug i prześwitów) potrzebne są trzy cienkie warstwy. Nie wystarczą nawet dwie grubsze. Muszą być trzy cienkie i już. Buntuje się cholernik mały. I gdyby nie ten fakt, byłby moim ulubieńcem. Schnie bardzo szybko. Ja należę do osób bardzo niecierpliwych, a ten lakier nie sprawił w tej kwestii kłopotów. Gdyby schnął dłużej, nie polubili byśmy się. Wytrzymuje na moich paznokciach trzy dni. Zauważyłam trzeciego dnia mały odprysk (ale tylko ze względu na prace domowe). Na mojej płytce jest to naprawdę nie lada wyczyn. Pod koniec trzeciego dnia (czasem czwartego) dopiero zaczynają ścierać się końcówki. I to nie jakoś mocno. Za to go uwielbiam. Kolor jest trudny do uchwycenia. Na zdjęciach wyszedł ciut za jasny (ale nie dużo). Producent sugeruje,że jest to mięta. Nie jestem tego do końca pewna. Jak wiadomo, mięty są dwie :D Ta z większą ilością zielonych tonów, oraz ta druga, z większą ilością tonów niebieskich. Miętka od My Secret to zdecydowanie ta druga, niebieska mięta. Czasem mam wrażenie,że jest to błękitek. Zależy od światła :) Niemniej jednak ja z tego powodu nie rozpaczam, gdyż właśnie taką miętę lubię. Ta pierwsza mnie jakoś nie zachwyca.
Jestem bardzo na tak. Jeśli szukacie niebieskiej mięty, polecam jak najbardziej :)

Dostępność/Cena:
Drogerie Natura / 7,99 zł

Miałyście? Polecacie może jakieś inne lakiery? :)