.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lovely. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lovely. Pokaż wszystkie posty

Efekt sztucznych rzęs z maskarą Lovely False Lashes?

14 sierpnia 2014

Hej Misie :*
Dziś chciałam Wam napisać o kosmetyku, który już jakiś czas temu zawładnął blogosferą. W poszukiwaniu kolejnego tuszu po zielonym Wibo Growing Lashes przeszperałam dość sporo blogów by nie trafić na bubel. Przez przypadek trafiłam na ten, o którym dzisiaj będzie. Gdy widziałam efekty u innych dziewczyn, nie wahałam się i wpadł do koszyka. Jednak czy faktycznie można tuszem za ok. 10 zł uzyskać efekt Wow? O tym dalej.
Zacznijmy standardowo od tego, co pisze producent: Mascara False Lashes nadająca spektakularny efekt sztucznych rzęs dzięki swoim licznym umiejętnościom. Pogrubia, wydłuża, maksymalnie podkręca i podnosi rzęsy nadając spojrzeniu jeszcze bardziej uwodzicielski charakter. Teatralna oprawa oczu dzięki prostej aplikacji za pomocą tuszu i odpowiednio wyprofilowanej szczoteczki. Źródło. Brzmi kusząco? Nie warto jednak ślepo wierzyć w to czym nas mamią, tylko albo przekonać się samemu, albo zaufać innym, którzy już mieli do czynienia z danym kosmetykiem.
Tusz otrzymujemy w mocno różowym, plastikowym, ale dość solidnym opakowaniu. Używam już drugie opakowanie i żadne mi się nie połamało. Napisy się nie ścierają, nalepki nie odlepiają. Jedyne co, to schodzi kod kreskowy z opakowania, który i tak nam nie jest do szczęścia potrzebny :D Wszystko dobrze się dokręca, nie powodując przyspieszenia wysuszania maskary. Jeśli chodzi o szczoteczkę, a raczej szczotę, to ta jest dość sporej wielkości, z włosia. Te z Was, które lubią szczoteczki silikonowe, nie będą zadowolone. Ja należę do tych, które właśnie silikonowych nie lubią, więc jestem zadowolona. Dobrze się nią maluje, można śmiało dotrzeć nawet do kącików oczu. Jedynym minusem może być fakt, że może powodować ubrudzenie powieki ze względu na swoje rozmiary.
Ale dla nas najważniejsze jest to, jak tusz sprawdził się w praktyce. Na początku jest mocno wodnisty, więc musimy na trochę go odłożyć. Potem jednak zaskakuje nas swoją trwałością. Zarówno jeśli chodzi o fakt wysychania, jak i o trwałość na oczach. Jedno opakowanie używałam około trzech miesięcy, gdy podeschło. A co do trwałości 'naocznej' trzyma się od rana do wieczora, nie znika, nie kruszy się, nie robi efektu pandy. Przegrywa jednak z wodą, choć producent nie wspomina nic o wodoodporności. Na powyższym zdjęciu macie pokazane jak to wygląda w przypadku jednej, dwóch i trzech warstw. Dla osób, które wolą dzienny efekt, wystarczy w zupełności jedna warstwa. Ja jednak zawsze nakładam trzy, dzięki czemu uzyskuję lekko teatralny efekt. Może nie widać tego aż tak dobrze na zdjęciach, jednak w rzeczywistości efekt jest mocny, a czerń jest tą prawdziwą,mocną czernią. Zdecydowanie tusz trafił do moich ulubieńców ze względu na efekt jak i cenę.
Dostępność/Cena:
Szafy Lovely / ok. 10 zł

Królewna Śnieżka. Lovely Snow Dust nr 02.

3 stycznia 2014

Hej Misie :*
Jak tam u Was? Ja powoli staram się psychicznie przygotować do powrotu na uczelnię :D Tak dobrze było, jak nie trzeba było chodzić na zajęcia, można było wstawać o 11, nie trzeba było się nigdzie spieszyć. A tutaj już we wtorek trzeba wracać... Gdybyście wiedzieli jak mi się nie chce. Poza tym jeszcze niedługo sesja się zacznie i już całkowicie kaplica. Leżę i kwiczę :D No, ale nie chcę Wam za bardzo smęcić, bo zapewne część z Was zna ten ból. Są tutaj jakieś studentki? :D Dziś posmęcę Wam o czymś zupełnie innym, o czymś o czym słyszałyście już na niejednym blogu. Jakiś czas temu do Rossmanna weszła nowa limitka od Lovely. W moje ręce wpadł tylko jeden lakier. Złotko i srebro też nieźle się prezentowało, ale biel jednak zwyciężyła. Miałam nadzieję, że będzie wyglądała jak świeżo nasypany śnieg, tym bardziej, że ma mieć piaskowe wykończenie. A czy się polubiliśmy tak jak tego chciałam?
Lakier, który wybrałam to piasek z zimowej limitki o numerze 02.Buteleczka wydaje się być dość masywna, duża. Niemniej jednak zawiera w sobie tylko 8 ml lakieru. Cały design jest dość przyciągający uwagę. Buteleczka jest dość masywna, gdyż raz mi spadła i nic się nie stało. Jest to dość dobry znak, bo raz gdy spadł mi czerwony lakier to upaprałam moje ulubione spodnie. Tutaj całe szczęście nic takiego nie miało miejsca. Kolor jaki widać, to biały brokat, który zawiera mnóstwo kolorowych drobinek. Co prawda widać je tylko w słońcu, a w cieniu wygląda jak naprószony śnieg. Design jest prosty, delikatny. Idealnie oddaje delikatność i lekkość lakieru. Zakrętka również jest idealnie dobrana, co pozwala na łatwe operowanie nią podczas malowania. Zdecydowanie wolę zaokrąglone, niż kwadratowe.
Pędzelek jest równo ścięty, dość duży. Niemniej jednak nabiera wystarczającą ilość lakieru i idealnie pokrywa cały paznokieć. Nie powinien sprawiać problemu. Konsystencja jest minimalnie gęsta, ale wiadomo-to brokat. Nakłada się dość dobrze.
Efekt jaki widzicie powyżej, to aż trzy warstwy lakieru. Po odpowiednim kątem widać jeszcze lekkie prześwity. Choć normalnie nie są aż tak widoczne. Niestety z tego co wiem, ten z całej trójki kryje najgorzej. Polecam używać go na białej bazie. Wysycha dość szybko, więc cały proces nie jest bardzo uciążliwy. Po wyschnięciu otrzymujemy chropowatą powierzchnię. Nie wiem czy jest to typowe wykończenie piaskowe, gdyż to dopiero mój pierwszy piasek. W cieniu to biały brokatowy puch, a w słońcu zaczyna iskrzyć mnóstwem kolorowych drobinek. Wytrzymuje do trzech dni, co na moich paznokciach jest dość niezłym wynikiem. Jednak gdy myjemy dość intensywnie naczynia, może minimalnie zejść z końcówek. Poza tym bardzo łatwo jest naprawić ubytki, gdyż po wypełnieniu idealnie zlewa się z resztą pozostałego lakieru. Ze zmywaniem jest tragicznie. Choć gdy mamy w domu folię aluminiową, to czysty banał :) Nie polecam zmywać zwykłą metodą, gdyż nieźle będzie się trzeba namachać. Osobiście bardzo się z tym lakierem polubiłam. Gościł na moich paznokciach na Sylwestra. Choć i na co dzień jest całkiem fajny.

Dostępność/Cena:
Rossmann / ok. 9 zł

Lovely Moulin Rouge - lakier do paznokci.

5 grudnia 2012

Witajcie ;] Jak tam u Was nastrój zimowy? :D U mnie już śnieg za oknem, zimno jak nie wiem co, do tego trzeba chodzić na zajęcia. Całe szczęście, że jeżdżę autobusem. Bo w taką pogodę nie chce się wystawiać nosa za drzwi. Dodatkowo jutro mam szkolenie BHP, które ma trwać całe cztery godziny... Mam nadzieję,że wytrzymam... Ale nie przyszłam po to,żeby Wam tu smęcić. Przyszłam z konkretną recenzją, a mianowicie lakierem Lovely z kolekcji Moulin Rouge nr. 8. Zapraszam do lektury ;]

Lakier dostajemy w dosyć ciekawej buteleczce zawierającej 9 ml produktu. Nie będę ukrywała,że głównie to ona przyciągnęła mój wzrok. Nieco wyróżnia się spośród innych. Naklejka na przodzie pewnie dosyć szybko nam się pościera. Niemniej jednak mnie takie opakowanie kupiło ;]
Lakier ma kolor pomarańczowo-czerwony. Ciężko dokładnie go dookreślić. Ni to czerwień, ni pomarańcz. Coś pomiędzy. Zawiera w sobie mnóstwo złotych i srebrnych drobinek. Ja osobiście uwielbiam takie błyskotki. Część może ich nie lubić, a część uwielbiać. Zależy od osoby. Mi takie błyskotki na paznokciach nawet bez większej okazji nie przeszkadzają. Pędzelek jest w sumie nie za duży, nie za mały. Choć dla dłuższych paznokci może być ciut za mały.
Na paznokciach prezentuje się dosyć ciekawie. Ciężko uchwycić mi jego urok na zdjęciach. Trzyma się ok 3 dni bez żadnych topów, przyspieszaczy wysychania, baz. Czyli czas standardowy jak za tą cenę. Niestety przy malowaniu już nie jest tak różowo. Pierwsza warstwa schnie ok 10-15 minut, przy czym nie wygląda to dobrze. Konieczna jest druga warstwa. Ta schnie już o wiele dłużej. Ja czekałam z 20 minut przy drugiej warstwie. Nie wiem, czy to wina moich paznokci, w każdym razie wiem,że muszę zaopatrzyć się w przyspieszacz ;]
Ogólnie gdyby nie czas schnięcia, jestem na tak. Bardzo przypadł mi do gustu.
Cena/Dostępność:
Ok 6 zł /  Rossmann

Całkiem dobry produkt, za niską cenę. Do wyboru mamy 8 kolorów. Każdy znajdzie odpowiednią czerwień dla siebie ;]
*
Miałyście? Co o nich sądzicie? :))
P.s. Jak Wam się widzi nowy szablon? Nie za słodki? :D Wiem,że co chwilę go zmieniam, ale nie potrafię się zdecydować. Jednak z niego jestem zadowolona najbardziej. ;]

Recenzja: Lakiery Lovely Color Mania nr. 409 i 427.

9 czerwca 2012

Witajcie kochane :) Jak Wam minął tydzień? :) U mnie jak zwykle praca :D Nie jest ciężko, a kasa wpadnie :) Na dzisiaj miałam przygotować recenzję mojego ukochanego tuszu do rzęs, jednak Gray przekonała mnie,żebym najpierw napisała recenzję lakierów, które pokazałam w Haulu. Na sam początek powiem,że są to totalne dwa niewypały i buble. O ile żółty jeszcze da się znieść, to niebieski jest totalną klapą. Ale do rzeczy.
Od lewej: 427 i 409

Opakowanie: Mnie urzekło. Bardzo estetyczne.
Pojemność: 9 ml, więc jak na lakier bardzo korzystna ;]
Konsystencja: Wszystko pięknie. Może troszeczkę za rzadkie, ale da się znieść.
Zapach: Jak każdy lakier. Śmierdzący :D
Pędzelek: Tragedia... Jak dla mnie jest za duży. A po drugie zamiast nabrać się tylko na sam pędzelek, lakier nabiera się na calutki patyczek. Tzn. wiecie chyba o co mi chodzi? Dla mnie jest to ogromny minus.
Krycie: 
Niebieski:  Wystarczą dwie warstwy, ale takie troszkę solidniejsze. Jednak może się ciągnąć po drugiej warstwie. Więc tu trzeba uważać.
Żółty: Tutaj jest troszkę gorzej. Do pełnego krycia potrzeba 3-4 warstwy. Może się ciągnąć.
I teraz najważniejsze. Niestety nie pokażę Wam jak wyglądają na paznokciach, bo obawiam się o moją płytkę i palce :D Żółty odbarwia płytkę, ale nieznacznie. Palce nie są po nim żółte :D Natomiast niebieski to jakaś tragedia. Po zmyciu go z paznokci moja płytka paznokciowa była calutka niebieska, tzn. prawie że sina... Palce wyglądały jak po dłuuugim trzymaniu ich na mrozie. Również były bardzo sine. Musiałam moczyć moje ręce w ciepłej wodzie z mydłem przez ponad 20 minut a i tak nie zeszło całkiem. 

Plusy:
-ładne kolory
-cena 
-schludne opakowanie
Minusy:
-krycie
-ciągnąca się warstwa
-odbarwienie płytki paznokciowej oraz palców
-pędzelek

 Podsumowując:
Nie wiem jak pozostałe kolory. Na wizażu czytałam o nich pozytywne opinie. Ja jednak chyba nie kupię kolejnych. Zostawię je sobie do wzorków... Bo na całą płytkę się nie nadają. 
Miałyście może któryś z tych lakierów? Co o nich sądzicie? :)))

Mały zakupowy Haul :D

5 czerwca 2012

Witajcie kochane :)) Na samym początku chciałam Wam baaardzo podziękować za wszystkie miłe słowa pod poprzednim postem :) Nawet nie wiecie jak miło,że ktoś docenia waszą pracę ;) We wszystkie makijaże wkładam "swoje małe ja". Malowanie się sprawia mi ogromną radochę :D A jeszcze jak komuś się to spodoba, to już całkiem :) A co do lekarza, to byłam u rodzinnego, dostałam antybiotyk i zobaczymy. Jutro mam iść odebrać wyniki. Musiałam niestety iść pobrać krew do badań. Czemu niestety? Bo nie cierpię igieł, a tym bardziej jak ktoś ma mi się wkłuć w żyłę... Blee... :Dna dzisiaj zamiast makijażu przygotowałam mały zakupowy haul :D Ostatnio kupiłam kilka może i ciekawych rzeczy :D Nie jest ich dużo, ale myślę że są godne pokazania ;] Tak więc zapraszam :)
Na pierwszy ogień idą moje ukochane butki :) Idealne na lato ;] Obcas ma ok 10 cm z tego co pamiętam ;] Kosztowały 59,99 ;]
Kolejnym zakupem dokładnie z przedwczoraj jest mleczko do demakijażu ;] Przyznam się szczerze, że używam takiego specyfiku po raz pierwszy w życiu :P Do tej pory do demakijażu wystarczał mi żel oczyszczający Garniera, ale zauważyłam że z bazą pod cienie sobie nie radzi, więc wypadało kupić coś innego :)
Następnie baza pod cienie Virtual. Moje nowe cudo :] Jestem jak na razie z niej bardzo zadowolona :) Kupiłam ją w sumie przez przypadek, bo szukałam bazy z Hean. Ale w moim małym mieście nie prowadzą nic stacjonarnie. Dowiedziałam się,że jakieś 5 lat temu prowadzili...
Lakiery do paznokci Lovely. Błękit i żółty ;] O ile błękit jest matowy z leciutkim tylko połyskiem, o tyle żółty ma w sobie błyszczące drobinki :) Ale oba są cudowne ;]
I na sam koniec pomadka z Miss Sporty nr 020 ;] Niby taki zwykły nudziak, prawda? I tu Was zaskoczę :D Na jest troszkę inny niż w opakowaniu. Błyszczący, ale znośnie :) I ma przepiękny arbuzowy zapach :))

Na dzisiaj to chyba by było tyle :) Aaa... Wiele z Was w ostatnim poście chwaliło moje rzęsy :) Jest mi niezmiernie miło ;] Postanowiłam Wam zdradzić ich sekret :D
Tadam:
Pierwszy tusz jakiego używam to Tusz Lovely :) Dałam za niego grosze :) Kosztował mnie całe 8,99 z tego co pamiętam :D A sprawuje się świetnie ;]
  
Drugim tuszem jakiego używam praktycznie jako bazę pod tusz Lovely to Essence Multi Action ;] Tyle,że szczoteczka jest z innego tuszu. 
Ot cała tajemnica moich rzęs ;] Naprawdę polecam Wam tusz Lovely ;] Niedługo postaram się stopniowo dodawać recenzje wszystkich zakupów z dzisiejszej notki (oprócz butów rzecz jasna :D). Jednak na pierwszy ogień rzucę tusz Lovely :)) 

Miałyście może któryś z tych kosmetyków? Jak się sprawowały? Jakie macie zdanie na ich temat? :))

Dziękuję za uwagę :) Do następnego ;]