Hej ;* Przepraszam Was, że mnie znów tutaj mało. Nie sądziłam, że tak to wyjdzie. Od piątku zaczęłam praktyki, więc siłą rzeczy czas przeznaczony na bloga mocno się skurczył. Staram się oczywiście jak się da, byście nie musieli zbyt długo czekać na coś nowego. Dodatkowo, w sobotę jadę na kolejne spotkanie blogerek ;) Już nie mogę się doczekać. Tak więc kolejny post pojawi się dopiero myślę, że w niedzielę-poniedziałek. W sobotę od samego rana będę na nogach, by jakoś dotrzeć do Gorzowa. Niestety połączenia są takie a nie inne... Całe szczęście nie będę prawdopodobnie sama jechać ;) W niedzielę będę zapewne odsypiać całą podróż, a i dzień kobiet będzie, więc też nie wiadomo jak to wyjdzie. W każdym razie możecie mnie na bieżąco śledzić na instagramie. Dziś jednak chciałam Wam co nieco napisać o bronzerze, o którym w blogosferze zrobiło się dość głośno. Jest to oczywiście starszy brat najnowszego bronzera od Kobo, a mianowicie 308 Sahara Sand. Niedawno na rynek wszedł ciemniejszy odcień, 311 Sahara Sand. O ile ten pierwszy, który posiadam nada się idealnie dla bladolicych, o tyle ten drugi już sprawdzi się przy ciemniejszych karnacjach. W internecie znajdziecie mnóstwo opinii, niemniej jednak i ja postanowiłam dorzucić coś od siebie.
MATT BRONZING & CONTOURING POWDER. Matowy, brązujący
puder w kamieniu nadaje skórze odcień naturalnej, zdrowej opalenizny. Idealny
do kreowania „cienia” na twarzy. Polecany do konturowania, modelowania twarzy i
ciała. Dostępne 2 odcienie. Waga: 10g
Składniki/Ingredients: Talc, Mica, Caprylic/Capric
Triglyceride, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Magnesium Stearate, Titanium
Dioxide, Kaolin, Bambusa Arundinacea Stem Powder,
Phenoxyethanol(and)Ethylhexylglycerin, [+/- Aluminium Oxide,CI 77492, CI 77491,
CI 77499, CI 77711]. Źródło
Bronzer dostajemy w plastikowym, aczkolwiek nieco solidnym opakowaniu. Jest lekko ciężkie, zamykane na klik. Nie otwiera się samo. Do tej pory nie zauważyłam, by napisy na wieczku się pościerały, choć podejrzewam, że jest to nieuniknione. Całość wygląda dość ciekawie, oraz typowo dla marki. Nie zauważyłam jak na razie żadnych zarysowań, choć bronzer najczęściej leży w koszyczku w szafie.
Do wyboru, jak już wiecie, mamy dwa odcienie. Jaśniejszy Sahara Sand i nowiuteńki, i zarazem ciemniejszy Nubian Desert. Ja swój egzemplarz kupiłam jeśli się nie mylę jeszcze przed wyjściem ciemniejszej wersji. Ale skupię się oczywiście na Saharze. Bronzer jest chłodny, dość delikatny i ciężko zrobić sobie nim krzywdę. Podczas aplikacji może pylić, więc radzę uważać. Kolor nie zawiera w sobie ani grama pomarańczowych tonów. Z tego co się orientuję, jest to chyba najbardziej chłodny, drogeryjny i oczywiście dostępny w przystępnej cenie bronzer. Największą jego zaletą jest fakt, iż jest całkowicie matowy. Brakowało takiego cudeńka w drogeriach ;)
Na twarzy było mi go strasznie trudno uchwycić. W rzeczywistości efekt jest nieco bardziej widoczny. Ale myślę, że widać jego chłód i matowość. Długo szukałam takiego bronzera. Zazwyczaj każdy miał w sobie chociażby odrobinę pomarańczowych tonów, co automatycznie źle wyglądało na mojej twarzy. Tutaj efekt wręcz uwielbiam. Bardzo dobrze konturuje się nim twarz.Utrzymuje się na twarzy przez prawie cały dzień. Pod koniec delikatnie blednie, ale jest widoczny. Nie robi plam, znika równomiernie. Zaznaczam również, że posiadam cerę mieszaną w kierunku tłustej, tak więc jest to efekt zadowalający, ba, powalający. Większość kosmetyków średnio się u mnie trzyma, a tutaj po prostu bajka. Gdy tylko go wykończę (chyba za 100 lat.... jest niesamowicie wydajny), zaopatrzę się zapewne w ciemniejszą wersję dla porównania. Szczerze polecam jeśli szukacie chłodnego, trwałego i taniego bronzera.
Dostępność/Cena:
Drogerie Natura / 19,99zł
Macie? Lubicie? A może znacie jakieś inne, ciekawe bronzery? :)
Ładnie wygląda, nie da się ukryć :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się efekt na twarzy:)
OdpowiedzUsuńNo rzeczywiście na zdjęciach mało co widać ten efekt :( swojego czasu bardzo lubiłam chłodne bronzery, ale teraz zdecydownaie wolę cieplejsze odcienie na buzi
OdpowiedzUsuńPodoba mi się delikatny efekt :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam go właśnie za tą delikatność ;)
OdpowiedzUsuńMam i bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńBronzer mam i używam. Obecnie Loreala i pewnie starczy mi na wieki. Ale coś do konturowania by mi się przydało.
OdpowiedzUsuńbardzo mi się on podoba :D pewnie go kupię przy najbliższej okazji, bo bloggerki kuszą nim zewsząd :D
OdpowiedzUsuńfajny efekt ;) może wypróbuję ;) w ogóle kolorówka wydaje mi kosmetykami nadzwyczaj wydajnymi ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie przymierzam się do zakupu obu :) Cieszę się, że wyszedł ciemniejszy odcień
OdpowiedzUsuń