.

Kallos Placenta. Szampon z ekstraktami roślinnymi.

29 listopada 2015

Hej ;* Nie chciała bym się dużo rozpisywać, ani przepraszać po raz kolejny. Muszę się chyba przyzwyczaić do pisania postów częściej i oczywiście do odpowiedniej organizacji czasu. Co prawda z domu wychodzę o dziewiątej rano, a wracam dopiero przed dziewiętnastą, ale jakoś muszę to ogarnąć, żeby znaleźć czas na wszystko. Dziś korzystając z wolnej niedzieli jestem i chciałam Wam naskrobać kilka słów na temat szamponu, który ostatnio gości w mojej pielęgnacji. Z Kallosem miałam do czynienia tylko raz. Używałam maski, która była jako taka. Postanowiłam się jednak skusić po raz kolejny i zaufać marce. Ze względu na niską cenę, dużą pojemność i pozytywne opinie skusiłam się na szampon Placenta. Trochę mnie na początku przeraził fakt, że jest robiony z łożysk roślinnych, ale myślę sobie, że raz się żyje i jak nie spróbuję to się nie dowiem. Zamówiłam, zaczęłam używać i tak już nasza przygoda trochę trwa. A czy mimo początkowych oporów nasza miłość rozkwitła? O tym poczytacie dalej ;)
Kallos Placenta Shampoo - Szampon z ekstraktami roślinnymi
Pojemność 1000 ml
Oczyszcza, wzmacnia, nawilża, rewitalizuje
Szampon z ekstraktami roślinnymi Placenta polecany jest do suchych, łamiących się włosów. Delikatna piana łagodnie oczyszcza włosy i skórę głowy nie powodując wysuszenia. Bogata formuła zawiera wyciągi pszenicy i bambusa, które odżywiają, nawilżają i wzmacniają włosy, sprawiają, że przywrócona im zostaje witalność.
Sposób użycia: Na mokre włosy nanieść odpowiednią ilość szamponu, wmasować i dokładnie spłukać.  Źródło
Szampon zamknięty jest w przezroczystej, sporej butli. W zasadzie szata graficzna wszystkich szamponów różni się jedynie etykietą. Jest prosta, aczkolwiek całkiem ciekawa. Plusem takiego rozwiązania jest to, że możemy kontrolować ilość zużywanego produktu. Nakrętka jest na pierwszy rzut oka plastikowa, aczkolwiek solidna. Niestety szybko się przekonałam, że nie. W przeciągu krótkiego czasu po prostu pękła. Da się oczywiście szampon zakręcić, jednak muszę uważać, by nie złapać za nakrętkę bo po prostu zostanie mi ona w ręce, a cała zawartość się wyleje. Poza tym nic się więcej złego nie dzieje. Aaa, musicie też uważać, by nie wylać go za dużo na rękę podczas mycia. Otwór ze względu na gabaryty butelki jest dość spory ;)
Szampon jest lejący, ale nie wodnisty. Kolor ma taki perłowy, błyszczący. Natomiast co do zapachu, to jest specyficzny. Trzeba po prostu go lubić, inaczej może być uciążliwy. A uciążliwy z tego względu, że utrzymuje się jeszcze jakiś czas na włosach. Mi na całe szczęście przypadł do gustu. Ale najważniejsze jest przecież działanie. A to jest bardzo dobre. Powiem Wam, że pozytywnie się zaskoczyłam. Pieni się bardzo dobrze, dzięki czemu również jest wydajny. Dobrze oczyszcza włosy, stają się takie lekko skrzypiące. Świetnie też domywa oleje, co dla mnie jest ogromnym plusem. Może delikatnie plątać włosy, ale od czego mamy odżywkę ;) Tak więc spełnia swoje zadanie tak, jak powinien. Raz specjalnie nie użyłam po nim odżywki, żeby sprawdzić jak się zachowają moje włosy. Owszem, było je delikatnie ciężko rozczesać, ale bez jakiejś większej tragedii. O dziwo wydawały się też delikatnie nawilżone, mimo, że nie użyłam odżywki. Tak więc mogę go jak najbardziej polecić i wiem, że jak tylko go wykończę, śmiało sięgnę po jakiś inny szampon Kallosa. Za cenę bagatela 15 zł (już z wliczoną przesyłką oczywiście) śmiało można zaryzykować ;) Jeśli jednak chcemy go kupić stacjonarnie, zapłacimy uwaga, uwaga, całe 11 zł :D A przypominam, że wydajność ma genialną. Używam go od półtora miesiąca, a zostało mi go jeszcze pół. Pamiętajcie, że włosy mam długie i myję je niemalże codziennie ;)
Skład:
Skład: Aqua, Sodium Laureth Sufte, Sodium Chloride, Cocamide DEA, Cocamidopropyl Betaine, Coco Glucoside, Parfum,PEG-4 Distearyl Ether, Gliceryn, Distearyl Ether, Bambusa Vulgaris, Triticum Vulgare Villars, Citric Acid, Propylene Glycol, Dicaprylyl Ether, Amodimethicone, Cetrimonium Chloride, Trideceth-12, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Sodium Benzonat.

Dostępność/Cena:
Drogerie Hebe, Drogerie internetowe, Klik / 10,99zł (1000ml)

Miałyście ten szampon? A może polecacie jeszcze jakiś z Kallosa? Piszcie! ;) :*

Paleta czterech cieni do powiek 04 Safari Look od Cosmepick.

8 listopada 2015

Hej :* Dopadła mnie jakaś twórcza niemoc. Jak wracam z pracy, wolę chwilę usiąść i odpocząć niż usiąść i coś napisać. Mam nadzieję, że to minie i wdrożę się jakoś w ten tryb praca-uczelnia. Oby to minęło jednak jak najszybciej, bo inaczej będzie słabo. Ostatni post napisany był 24 października... Dwa tygodnie temu... Mam nadzieję tylko, że będziecie wyrozumiali. Staram się jak mogę wbić w ten tryb, choć idzie mi to kiepsko. Ale dziś bez większego zrzędzenia przechodzę do sedna notki. Chciałam Wam przedstawić ciekawą paletkę czterech cieni, dość mało znanej firmy (a szkoda) Cosmepick. Paletka jest utrzymana w mojej ulubionej kolorystyce. Do niedawna malowałam się nią niemalże codziennie, choć aktualnie jej miejsce zajęła paleta z MUR. Ale paletka Cosmepick dłuższy czas gościła na moich powiekach, tak więc jestem w stanie o niej już sporo powiedzieć. Tak więc zapraszam do lektury ;)

Formuła bogata w naturalny jedwab i minerały, które zapewniają efekt idealnej gładkości. Wit. E zapewnia odpowiednią pielęgnację delikatnej skóry powiek. Cienie dostępne są w kasetkach zawierających wygodny aplikator. 4 idealnie dobrane odcienie zawsze w najmodniejszej gamie kolorystycznej.
Zalety
zawiera naturalny jedwab, który zapewnia efekt idealnej gładkości
zawarta w formule wit. E zapewnia odpowiednią pielęgnację powiekom
długo utrzymuje się na powiece
5 kompozycji kolorystycznych    Źródło   
Tak jak już pisałam, paletka posiada cztery cienie w kolorystyce brązów. Zdecydowanie są to kolory moje, ale również bezpieczne i nadają się praktycznie do każdego typu urody. Sama paleta zapakowana jest w proste, klasyczne i papierowe pudełeczko. Po otwarciu ukazuje nam się pudełeczko z przezroczystym wieczkiem, dzięki czemu widać jakie aktualnie cienie bierzemy. Przydaje się to w momencie, gdy na szybko chcemy coś użyć i potrzebujemy właśnie czegoś w takiej tonacji. Pudełeczko mi upadło raz i całe szczęście nic się z nim nie stało. Cienie również się nie pokruszyły. Mimo częstego używania i ciągłego przebywania paletki w kosmetyczce, nie zrobiło się z nim nic złego. Wszystko zdecydowanie na plus.
Jeśli chodzi o pigmentację, jest przyzwoicie. Cienie nadają się zarówno do malowania bez bazy (jeśli ktoś np. nie lubi...) jak i z bazą, która oczywiście podbija ich kolor. Testowałam je zarówno bez bazy jak i z nią. Cienie dobrze się ze sobą blendują, można stworzyć dzięki nim fajny, dzienny makijaż. Wieczorowy też się oczywiście da nimi wyczarować, jednak już z bazą. Bez bazy trzymają się przez większość dnia, z czasem jednak blednąc. Mimo tego, nie jest to zły wynik, bo przez około 6-7 godzin wyglądają dobrze. Z bazą trzymają się cały dzień aż do demakijażu. Nie osypują się, nie rolują, są ogólnie rzecz biorąc bezproblemowe. Całkiem przyzwoita paletka cieni w przyzwoitej cenie. Za 5,5g zapłacimy 12zł. Myślę, że jest to dobry deal, szczególnie dla początkujących ;)

Dostępność/Cena:
Kilk /12zł (5,5g)

Myślę, że warto się skusić na takie cienie ;) Dostępnych jest aż pięć wersji kolorystycznych ;)
Miałyście te cienie? Jakie są wasze odczucia? :)