.

New in :)

30 maja 2013

Witajcie Dziubki :)
Dzisiaj wpadam do Was z kolejnym luźnym postem. Jutro niestety nie będę miała czasu żeby coś konkretnego napisać. Najpierw lecę na pocztę wysłać wygraną Cat, potem na poszukiwania ćwieków (jakieś małe DIY? :)) i kominka do palenia wosków, następnie do kosmetyczki na brwi, a potem wreszcie siadam do napisania pracy na psychologię. W sobotę mam koncert sekcji wokalnej, więc będę na próbie a potem na występie. A niedzielę mam dla rodziny. Tak więc czasu nie będzie. Wrócę do Was zapewne po długim weekendzie :) Pora na małe podsumowanie, co nowego znalazło się w mojej kosmetyczce/szafie. Ciekawi? :)
 Na pierwszy ogień wygrana w rozdaniu u Gosi :* Jej bloga czytam regularnie. Jak zobaczyłam,że zrobiła rozdanie, stwierdziłam ze spróbuję ale nie liczyłam że wygram. Gdy od rozdania minęło troszkę czasu, a ja zupełnie o nim zapomniałam, Gosia ogłosiła wyniki. Chyba z pięć razy odświeżałam stronę bo nie mogłam uwierzyć :D I tak oto paczuszka dotarła w moje łapki :) A co w niej?
*Wosk Yankee Candle Garden Hideaway
*Kawałek wosku Yankee Candle Loves me, Loves me not
*Kawałki wosków Paradisi - French Lime oraz Citrus Bomb
Woski ciekawią mnie najbardziej. Już nie mogę się doczekać aż kupię kominek i zacznę je palić. Na razie woski Paradisi zachwycają mnie swoimi zapachami. Choć Yankee Candle też są niczego sobie. Coś czuję,że i ja przepadnę w tej kwestii. :))
*Lakiery do paznokci: My Secret (117), Sensique Strong&Trendy Nails (152), Wibo Gel Like (Blue Lake)
My Secret oddałam mamie, gdyż jest zbyt perłowy. Niemniej jednak szybko wysycha i fajnie kryje. Sensique jeszcze nie próbowałam, ale to taka całkiem przyjemna, nieco rozbielona cytrynka ze złotym shimmerem. A autorski lakier Gosi już mam na pazurkach. Mimo długiego wysychania uwielbiam go za kolor <3 Nie wiem dlaczego, ale nie był glutowaty, jak czytałam na Waszych blogach :)
*Suchy szampon Batiste (cherry)
Pierwszy test mam już za sobą. Pachnie cudownie i całkiem fajnie radzi sobie z 'myciem' włosów. Czy będzie to dłuższa miłość, czy tylko zauroczenie okaże się niebawem :)
*Próbka kremu Siquens.
Ciekawa jestem jak się sprawdzi. Zazwyczaj po próbce mogę stwierdzić, czy mnie uczuli czy nie. Tak więc będzie to dla mnie przydatne :)
*Próbki podkładów Sephory.
 Jeszcze raz ślicznie Ci Gosiu dziękuję :)
 Okularki <3 Od niedawna strasznie zaczęły mi się podobać tego typu okulary. Szukałam po sklepach i w końcu znalazłam. Jestem nimi oczarowana :D
 Nowości w pielęgnacji. Osobiście nie lubię kupować niczego na zapas. Zawsze jak coś mi się skończy to dopiero kupuję. Dlatego tylko tyle. 
*Żel pod prysznic bath Cosmetics
Capnięty na szybko w Polo Markecie (niecałe 4 zł). Pachnie całkiem fajnie (faktycznie czuć herbatę). Niebawem pełna recenzja. 
*Krem do rąk bebeauty
Wykończyłam krem z czterech pór roku, więc musiałam kupić kolejny. Strasznie przesuszają mi się dłonie. Recenzja również niedługo.
*artiste - szampon do włosów.
 Bransolety :D Różowa z Pepco za całe 4,99 zł a pozostałe (Clothingloves) pokazywałam jakiś czas temu. Były jeszcze cztery inne, ale oddałam mamie, bo okazały się za duże.
Bucisze :D Moje dotychczasowe baletki miały już trochę czasu, więc musiałam kupić coś nowego. Jednak z moją malutką stopą (34) ciężko było mi znaleźć coś normalnego i nie dziecinnego. W jednym ze sklepów wpadły mi w oko właśnie te. Co prawda miały gumkę na środku (taką,żeby chyba noga nie uciekła czy coś :D) ale ją obcięłam. Do tego kupiłam jeszcze jedne buty, które widziałyście ostatnio w secie. Niestety nie zabrałam ich ze sobą i nie miałam jak obfocić.

Coś Wam wpadło w oko? :)

Udanego dłuuugiego weekendu :)

Month in photos. - May 2013

28 maja 2013

 Hej ;] Widzę,że posty z kosmetykami pielęgnacyjnymi nie cieszą się zbyt dużym powodzeniem ^^ Dlatego dzisiaj mała odskocznia od tego tematu. Jako,że maj dobiega końca, pora na podsumowanie w zdjęciach :) Enjoy! :)
1.Moja Mysia po kąpieli. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. ;D
2.Czy ja dobrze usłyszałem że ktoś otworzył lodówkę?
3.Leki,leki... Maj zdecydowanie był miesiącem lekarzy. ;/
4.Wykłady... I oczywiście pusta kartka :D
5.Podróż. To już chyba obowiązkowy fragment.
6.Serduuuszko. Obok samochodu na dole. Widzicie? :)
7.Artystyczny, smakowity nieład ^^
8.Efekt końcowy nieładu ;] Omnomnom. Uwielbiam takie kanapeczki <3
9.Pyszny jabłkowy dżemik mojej Mamusi <3
10.Standardowo samojebka w nowych goglach ;D
11.Jestę studentę i dobrze jem.
12.Uwielbiam rozpoznawać różne kształty z chmur. Niektórzy twierdzą,że to dziwne bo oni nic tam nie widzą ^^

A jak Wam minął maj?

Przy okazji zapraszam Was na bloga mojej koleżanki :)
 Warto wpaść, a może i zostać na dłużej? :)

NoniCare - Nawilżający krem pod oczy (25+)

26 maja 2013

Hej Dziubki :) Zadania zaliczeniowe na informatykę porobione, więc można się nieco zrelaksować przy blogu ;) Na samym początku chciałam Wam jednak podziękować. Za co? Za 251 obserwatorów. Przed chwilą dobiło do 250 a już jest 251. Dziękuję Wam za to z całego serduszka. Dzięki Wam wiem,że to co robię ma sens. :*** Ale wracając do sedna notki, przychodzę do Was z kolejnym produktem, który dostałam na spotkaniu lubuskich blogerek. A mowa o nawilżającym kremie pod oczy. Nigdy wcześniej nie miałam żadnego kremu pod oczy i sama jestem na siebie za to zła. Dopiero po wypróbowaniu tego kremu zauważyłam, jak krem może pomóc. Ale nie zdradzę więcej, po to zapraszam do dalszej części notki :)
 Na sam początek może kilka informacji od producenta:

Szybko wchłaniający się krem pod oczy o przedłużonym działaniu nawilżającym. Zawiera substancje aktywne zawarte w soku Noni (Morinda citrifolia) oraz w ekstraktach z aloesu i grejpfruta, a także oliwy z oliwek i oleju awokado. Działa tonizująco, zmniejsza cienie i opuchliznę pod oczami.

Jak również zauważyliście, krem opatrzony jest znaczkiem:
BDIH 
Co to oznacza? Wszystko wyjaśnia producent:
 
Czym jest BDIH ?
BDIH jest Stowarzyszeniem założonym w 1951 roku, zrzeszającym organizacje przemysłowe i firmy handlowe działające w branży farmaceutyków, produktów ochrony zdrowia, suplementów diety (żywności) i produktów higieny osobistej (www.bdih.de). Stowarzyszenie ma swoją siedzibę w miejscowości Mannheim w Niemczech i zrzesza już ponad 440 producentów i dystrybutorów:
  • kosmetyków tradycyjnych i kosmetyków naturalnych
  • suplementów diety (żywności)
  • odżywek
  • paraleków i produktów medycyny naturalnej
  • środków medycznych
Producenci wyrobów oznaczonych pieczęcią BDIH "Certified Natural Cosmetics", stosują naturalne surowce takie jak oleje roślinne, tłuszcze i woski, ekstrakty ziołowe, olejki eteryczne i substancje zapachowe pochodzące z kontrolowanych upraw ekologicznych lub pozyskiwane z "dzikich" zbiorów również podlegających ścisłej kontroli. Przy bardzo dokładnym dobieraniu każdego z surowców produkcyjnych, ogromną rolę odgrywa aspekt ekologiczny.
Teraz pora na kilka słów ode mnie. Na początek kilka kwestii technicznych. Krem zapakowany jest dodatkowo w kartonik, swoją drogą całkiem ciekawy. Gdybym widziała go w drogerii, na pewno zwróciła bym na niego uwagę. Ja jednak kartonik odstawiłem a krem leży sobie grzecznie w kosmetyczce. Z tyłu znajdziemy interesujące nas informacje, jak i skład. Po otworzeniu kartoniku naszym oczom ukazuje się całkiem fajnie prezentująca się tubka. Jest ona dosyć mała (15 ml) ale zapewniam Was,że krem jest mimo to bardzo wydajny. Biała tubka z prostymi, ale równocześnie ciekawymi napisami podbiła moje serce. Uwielbiam prostotę, połączoną z kolorem. Tutaj również znajdziemy skłąd kosmetyku, gdyby kartonik nam się gdzieś zawieruszył. Tubka nie jest ani miękka, ani twarda. Coś tak pośrodku. Można zużyć kosmetyk do końca. Szczelna, zakrętka sama się nie odkręca, nic się z nią nie dzieje. Przez malutki otwór można wydobyć tyle kremu ile potrzebujemy.
Konsystencja jest delikatna co sprawia że krem wchłania się bardzo szybko. Dobrze współpracuje z innymi kosmetykami (korektor, puder). Zapach ma również fenomenalny. Świeży, owocowy. Choć z czasem może być męczący. Ale przejdźmy do efektów. Ja kremu używam prawie codziennie od dwóch miesięcy. Oczywiście co jakiś czas robiłam przerwę, by sprawdzić czy czasem to nie on mnie podrażniał i wysuszał skórę. Jednak winowajca jest inny, ale o tym innym razem. Jest szalenie wydajny. Krem wchłaniał się bardzo szybko, nie powodował rolowania się korektora. Powiem więcej, całkiem fajnie z nim współpracuje. Po takim czasie używania mogę stwierdzić,że bardzo się polubiliśmy. Świetnie nawilża, nie podrażnia (nawet jak minimalna ilość dostanie się do oka). Cienie pod oczami mam. Często też z powodu niewyspania miałam worki pod oczami (żeby się wyspać potrzebuję mnóóóóstwo snu, więcej niż przeciętny człowiek :D). Ten krem sprawił,że worków nie mam, a cienie są mniej widoczne. Serio! Czasem gdy mam lekko podpuchnięte oczy, nakładam go trochę więcej, a opuchlizna się zmniejsza. Powiem Wam,że dzięki temu kremowi zapomniałam prawie całkowicie co to są worki pod oczami. Jestem nim oczarowana. I gdyby nie fakt, że uwielbiam próbować nowych kosmetyków, na pewno bym go kupiła. Mój niekwestionowany hit, mimo faktu,że wcześniej nie używałam kremów pod oczy. Zdecydowanie polecam.

Na koniec wklejam skład:
 Aqua, Cocos Nucifera Oil, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Helianthus Annuus Seed Oil, Cetearyl Glucoside, Olea Europaea Oil, Morinda Citrifolia Fruit Extract, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Persea Gratissima Oil, Citrus Aurantium Amara Flower Extract, Citrus Grandis Fruit Extract, Serenoa Serrulata Fruit Extract, Squalane, Benzyl Alcohol Xanthan Gum, Tocopheryl Acetate, Sodium Benzoate, Lactic Acid, Potassium Sorbate, Ascorbyl Palmitate, Parfum, Citral, Citronellol*, Limonene. Linalool.

Dostępność/Cena:
Słyszałam że prawdopodobnie Rossmann, KLIK / ok. 16 zł.

Mieliście? Jaki inny krem pod oczy polecacie? :) 

Vipera - Puder Prasowany Face (Brązujący 601).

24 maja 2013


Hej Dziubki ;] Jak Wam minął tydzień? U mnie w miarę okej. Pomijając fakt,że nie udało mi się zaliczyć kolokwium z prawa, cała reszta wychodziła mi wręcz idealnie. Z informatyki prawdopodobnie uda mi się wyciągnąć na 5, a dodatkowo wygrałam rozdanie u Gosi. Część z Was już zapewne o tym wie, jeśli czyta mojego fanpejdża ;D Poza tym zmieniłam po raz kolejny szablon. Wy to macie ze mną przegwizdane po całości, co? :) Ale nie smęcąc Was tutaj dłużej, przechodzę do tego o czym dzisiaj powinnam napisać, czyli o pudrze prasowanym od Vipery. Kosmetyk ten dostałam na spotkaniu lubuskich blogerek w kwietniu. Od tego czasu staliśmy się nierozłączni. Ciekawi dlaczego? Zapraszam dalej.


Kilka słów od producenta:
Vipera puder prasowany Face dostępny jest w 6 wyselekcjonowanych odcieniach. Puder nawilża, odżywia i chroni skórę. Jest bardzo delikatny i jedwabisty dzięki nowej formule zawierającej żywice silikonowe. Idealnie rozporowadza się na skórze podkreślając naturalną karnację. Puder zapakowany jest w czarną elegancką kasetę z lusterkiem i delikatnym puszkiem. Puder posiada filtry UV dzięki którym skóra chroniona jest przed działaniem promieniowania słonecznego.

Waga: 15 g
Termin ważności: 18 - 24 miesiące

Cechy:
  • 601 - brązujący nadaje cerze lekko opalony, ciepły odcień
Żywice silikonowe zabezpieczają skórę przed utratą wilgoci i chronią przed wpływem czynników zewnętrznych, nylon zaś zapewnia długotrwale nienaganny wygląd. W nowej kolekcji, oprócz trzech odcieni pudrów Klasycznie Koloryzujących (numery od 604 do 606), znajdziemy złociście opalizujący Puder Brązujący (nr 601), Puder Rozświetlający (nr 602) – dzięki subtelnemu efektowi do stosowania również na całą twarz, oraz półprzeźroczystyPuder Transculent (nr 603), matujący i utrwalający makijaż bez zmieniania koloru podkładu.
Puder zamknięty jest w plastikowej kasetce zamykanej na klik. Niezwykle ułatwia to życie, gdyż nie musimy się obawiać o przypadkowe otwarcie się pudru w torebce. Design kasetki jest niezwykle prosty, ale jednocześnie nadaje to jej swoistego uroku. Po otwarciu naszym oczom ukazuje się puszek w biało żółte paski. Ten element mi się niestety nie podoba. Puszek mógłby być wykonany nieco inaczej, ale równie dobrze mogło by go nie być, gdyż nie wyobrażam sobie nakładania nim pudru. Pod puszkiem znajdziemy dosyć sztywną folię zabezpieczającą. Ta jest natomiast bardzo potrzebna, gdyż puder bardzo się kruszy i pyli. Dodatkowo na klapce znajduje się lusterko, które jest bardzo pomocne przy ewentualnych poprawkach. Do tej pory napisy mi się nie pościerały, puder nie połamał, kasetka nie zniszczyła.
Mi przypadł puder brązujący 601. Kolor bardzo przypadł mi do gustu. Nadaje się zarówno jako bronzer dla bladziochów, jak i zwykły puder (ale tylko dla bardzo opalonych osób). Jak widzicie bardzo pyli, co może sprawiać problemy przy aplikacji. Ja zawsze nakładam go pędzlem, a nadmiar po prostu zdmuchuję. Musimy uważać przy nakładaniu, gdyż należy on do tego typu, którym łatwo zrobić sobie krzywdę. Ale jeśli nauczymy się z nim pracować, uzyskamy całkiem fajny, przyzwoity efekt. Puder utrzymuje się na twarzy do kilku godzin (ok. 5) po czym wymaga poprawek. Schodzi w miarę równomiernie, nie robi plam. Ogólnie jestem z niego zadowolona, choć sama za tą cenę bym go nie kupiła. Puder jest ogromnie wydajny. Używam go od ponad miesiąca, a ubytku prawie nie widać.

Dostępność/Cena:
Klik, Szafy Vipery / 20,49 zł.

Miałyście? Lubicie?
Jak Wam się widzi nowy szablon? :)

Wyniki rozdania! :)

21 maja 2013

Hej ;] Wiem, wiem. Długo Was trzymałam w niepewności. Ale wiecznie coś mi przeszkadzało. Ale w końcu znalazłam chwilkę czasu i udało mi się wylosować zwycięzcę do którego poleci pomadka Kobo oraz apaszka.
Zacznijmy od tego,że wszystkie uczestniczki, których było malutko (ale zawsze to zwiększało ich szanse) ponumerowałam :D
A numer 35 ma....
Gratuluję Kochana :) Odezwij się do mnie na meila: angietrucco.blogspot@vp.pl

Dziękuję wszystkim 11 uczestniczkom za udział. I jeszcze raz gratuluję Cat :)

Neon shoes.

20 maja 2013

 Hej Miśki :)
Dzisiaj przychodzę do Was z kolejną stylizacją. Niezwykle prosta, aczkolwiek neonowe dodatki dodają jej lekkiego koloru. Ale od początku. Jakiś czas temu szukałam dla siebie balerinek. Jak wiecie (albo i nie) mój rozmiar buta to 34. Niezwykle ciężko jest mi znaleźć odpowiednie. Niestety takie rozmiarówki znajdują się wyłącznie w dziale dziecięcym. Po całym mieście szukałam czegoś normalnego (i w miarę taniego). Obleciałam wszystkie sklepy i nic. Gdy zrezygnowana przyjechałam do Zielonej, coś mnie podkusiło i pojechałam do miasta się rozejrzeć. I? Znalazłam. Baleriny w kwiaty. Oczywiście dział dziecięcy. Ale mimo to, było całkiem sporo fajnych butów w moim rozmiarze :) W ten sposób wylądowały w koszyku. Jednak gdy już miałam iść do kasy, moją uwagę przykuły 'kapcie' (jak to N. mówi) w neonowych kolorach. Najbardziej wpadła mi w oko malinka. One również wylądowały w koszyku. Zapłaciłam za nie całe... 12 zł :D Wygodne, choć mogą na początku mocno obcierać. I to właśnie one są bohaterem dzisiejszej stylizacji. Oczywiście aparat zjadł tę ich neonowość, jednak musicie mi wierzyć na słowo ;)
 
I na koniec ogroooomny buziak dla wszystkich odwiedzających <3 Dzięki Wam wiem, że to co robię ma sens :** :)
BLUZKA blouse: no name | LEGINSY pants: no name | BUTY shoes: no name | BRANSOLETKA bracelet: By Dziubeka | OKULARY glasses: no name | WISIOREK pendant: łańcuszek+przerobiony kolczyk

I jak Wam się widzi taki prosty styl? :)

Goldwell-Straight, Serum w sprayu do stylizacji włosów.

16 maja 2013

Hej Dziubki ;]
Tak jak obiecałam, tak dzisiaj przychodzę do Was z recenzją. Jestem już w domku, więc mam dostęp do karty pamięci. W sumie w domu byłam już wczoraj i oficjalnie rozpoczęłam weekend. Mówiłam już, że uwielbiam studiować Resocjalizację? :D Swoją drogą, niedługo zaczyna się sesja. Został do niej równy miesiąc. Troszkę się obawiam, ale jak to mówią u nas, jak zdasz Historię wychowania, zdasz wszystko. A tą zdałam za pierwszym razem, więc chyba źle nie będzie :D Ale nie zanudzając Was moimi opowieściami przechodzę do recenzji. Wróć, jeszcze jedna wiadomość. Wyniki rozdania postaram się podać na dniach. ;] 
Dzisiaj będzie o produkcie, który dostałam jako jeden z wielu na spotkaniu lubuskich blogerek. W kartonowym pudełeczku od HandsomeMen znalazły się dwa produkty do stylizacji włosów. Produktu na mokro nie używałam, bo jakoś nie jest mi na razie potrzebny, jednak jako miłośniczka idealnie prostych włosów od razu złapałam za to drugie maleństwo. Podeszłam do niego dosyć sceptycznie i ostrożnie. Zmniejsza łamliwość, chroni przed wilgocią, temperaturą i utratą koloru? Jaaasne... Między bajki sobie to wsadzałam. Niemniej jednak spróbowałam go użyć. Ciekawe czy spełnił moje oczekiwania?
Zacznę od kwestii technicznych, czyli samego kartoniku. Zwyczajne pudełeczko ustrzymane w ciekawej kolorystyce.Czerń, fiolet i biel to jedno z moich ulubionych połączeń. Z przodu znajdziemy informację do jakich włosów produkty są przeznaczone. Znajdziemy również informację, że produkt zmniejsza łamliwość włosów aż o 80%. Dziwnym faktem jest jednak to, iż z drugiej strony jest napisane o 50%. No cóż... Tutaj minus za niespójność informacji. Z tyłu również znajdziemy informację co produkt ma robić z naszymi włosami oraz zastosowanie. Kartonik jest dosyć solidny. Nic mi się z nim do tej pory nie stało.
 W środku znajdziemy dwa produkty do stylizacji włosów. Ja postaram się napisać kilka słów o tym, który udało mi się zdenkować. Jest to spray do stylizacji włosów. Znajduje się on w stylowej buteleczce utrzymanej w srebrno-fioletowo-szarej kolorystyce. Tutaj również dostaje ode mnie plus. Z tyłu również znajdziemy informację o zastosowaniu oraz skład.
Buteleczka zaopatrzona jest w specjalny dozownik, który w kwestii tego typu kosmetyku sprawdza się idealnie. Zabezpieczony jest przezroczystą zakrętką, która nigdy mi się sama nie otworzyła, a spray nie psikał sam. Najważniejszą kwestią jest jednak efekt jaki daje. Jestem nim po prostu zauroczona. Moje włosy są prawie że idealnie proste. Jednak moją zmorą są te z przodu, które są najkrótsze ze względu na wycieniowanie. Zawijają się jak im się chce. Staram się je zapuścić, by same się prostowały, jednak zanim do tego dojdzie, muszę się jakoś ratować. Dziwnie wyglądają zawinięte z przodu, a proste z tyłu. Dlatego spray używałam tylko na przednie włosy. Na początku nieco się wystraszyłam, bo myślałam że spalą mi się włosy. Jednak z czasem zauważyłam, że podczas prostowania spray po prostu paruje pozostawiając idealnie proste włosy. Myślę sobie, okej, jest dobrze. Ale czy długo wytrzymają w takim stanie? Byłam miło zaskoczona, gdyż włosy wytrzymały proste od rana, do samego wieczora. Podczas deszczu co prawda ciężko o idealny efekt, choć bez niego w dosyć wilgotne dni, włosy nie uległy wywinięciu. Spray okazał się idealny dla moich wywijających się włosów. Dlatego jeśli macie ten sam problem, ten kosmetyk jest dla Was :) Moja wersja to miniaturka, jednak starczyła mi na ponad miesiąc codziennego prostowania.

Dostępność/Cena:
Serum dostępne jest w zestawie lub też osobno o pojemności 100 ml.
Klik, Klik, Klik / 30-60 zł  
Musicie szukać dogodnej dla Was ceny, gdyż jak widzicie rozbieżność jest dosyć spora. Nie udało mi się znaleźć w internecie zestawu do kupienia. Jednak wiem,że kiedyś widziałam, więc jeśli chcecie zestaw miniaturek na wypróbowanie, poszukajcie :) 

III Spotkanie Lubuskich blogerek! :)

15 maja 2013

Hej ;]
Jutro już postaram się wrócić do blogowego trybu i naskrobać jakąś recenzję. Tymczasem chciałam Was poinformować o trzecim już spotkaniu lubuskich blogerek, które odbędzie się 8 czerwca ;] Ja będę na pewno, a może któraś z Was też się skusi? :))
Zgłaszać się można do 21 maja na adres: spotkanielubuskie@wp.pl

Już nie mogę się doczekać :))

Ogromne przeprosiny.

12 maja 2013

Witajcie Dziubki :*
Przepraszam Was bardzo za moją ciągłą nieobecność. Jakoś ciężko mi znaleźć czas na bloga. Jak tylko wszystko się uspokoi, obiecuję,że Wam to wynagrodzę. Staram się tu zaglądać. Ale zawsze jak chcę coś napisać, przejrzeć Wasze blogi czy obrobić zdjęcia do recenzji, coś albo ktoś mnie rozprasza. Teraz, gdy znalazłam chwilę by napisać jakąś recenzję, okazało się, że karta pamięci na której znajdują się zdjęcia została w Żaganiu. I jestem w zimnej dupie za przeproszeniem. W czwartek wrócę do domu i dodam od razu recenzję, bo mam Wam kilka ciekawych kosmetyków do pokazania. Postaram się też wyciągnąć N. na sesję by dodać jakiś set. Jestem Wam bardzo wdzięczna,że nie zapominacie o mnie i że jesteście. Bez Was blogowanie nie miało by sensu. Dziękuję :* I po raz kolejny obiecuję poprawę ^^ Na przeproszenie chciałam wrzucić zdjęcia mojego Maluszka, ale blogger coś świruje i nie chce dodawać zdjęć... Ech...

Do zobaczenia! :*

Przypomnienie o rozdaniu oraz przedłużenie jego trwania.

6 maja 2013

Hej ;]
Chciałam Wam przypomnieć o rozdaniu, które zakończyło się oficjalnie wczoraj, jednak ze względu na małą liczbę chętnych, postanowiłam je przedłużyć o tydzień. Jeśli dalej będzie tylko tyle osób, trudno, większe szanse mają Ci, którzy się zgłosili :) Więcej informacji po kliknięciu w banner.

Rozdanie przedłużam do 13.05.2013r. :)

Month in photos. - April 2013

2 maja 2013

Hej Robaczki :)
Jak Wam mija majówka? :) Ja narzekać nie mogę ;D Dzisiaj ze względu, że jakoś źle się czuję nie jestem w stanie nic sklecić normalnego. Dlatego postanowiłam zrobić podsumowanie kwietnia w zdjęciach. Nie sądziłam,że uda mi się zrobić dwanaście zdjęć w miesiącu, tym bardziej ze w tej kwestii ciężko u mnie z systematycznością. A jednak dałam radę ;D Tak więc zapraszam :)
1. Moja Mysia tak spędza czas ze mną przy laptopie :) W tym momencie też leży obok mnie ;D
2.Omnomnom <3 Uwielbiam takie kanapeczki ;]
3.To jeszcze wiosna, czy już lato? :D
4.Że niby studentki źle się odżywiają? :D
5.Spotkanie Lubuskich blogerek ;) Ja chcę jeszcze raz :D
6.No to Frugo! ;]
7.Najpyszniejsze żelki na świecie <3
8.Skype z N. :*
9.Cotygodniowa podróż...
10.Obiadki Mamusi <3
11.Widzicie serducho? :) Na spacerku z N. :*
12.I znów w podróży..

No to w sumie na tyle ;] Miłego wypoczywania na Majówkę :)