.

Paese - Puder brązujący z dodatkiem oleju kokosowego. (P2)

30 czerwca 2013

Hej Dziubki :) 
Jak tam u Was? U mnie całkiem dobrze. Choć są małe zawirowania z naszą kochaną Pocztą Polską, to da się znieść. Jutro muszę się chyba do nich przejść. Paczka która od czwartku jest u nich, do mnie nie dotarła... Ktoś ją przechwycił? Czy mam czekać jeszcze jutro? ... Sama nie wiem. W każdym razie nie o tym dzisiaj miało być. Dziś przychodzę do Was z recenzją bronzera, którego ostatnio namiętnie używam. Jest to kolejny produkt z ostatniego spotkania lubuskich blogerek. Ciekawe jak się sprawdził? Zapraszam dalej :)
Kilka słów od producenta:
Puder brązujący z dodatkiem oleju kokosowego.
Przeznaczony do każdego rodzaju cery. Idealnie imituje lub podkreśla opaleniznę. Doskonale sprawdza się przy modelowaniu kształtu twarzy.
Olej kokosowy zawarty w produkcie doskonale nawilża i subtelnie rozświetla twarz. Najwyższej jakości składniki i formuła "long lasting" zapewnia długotrwały efekt, dzięki czemu produkt nie wymaga poprawek w ciągu dnia.
Dostępny w odcieniach matowych i perłowych.
Kwestie techniczne na początek. Puder dostajemy opakowany w przyciągającym wzrok kartoniku. Czerń i złoto/pomarańczowe akcenty to moim zdaniem połączenie bardzo dobre. Wszystko jest zrobione z klasą i nie jest przesadzone. Po otwarciu kartonika naszym oczom ukazuje się piękne okrągłe, już właściwe opakowanie. Nie ukrywam, że jak je zobaczyłam, oczka mi się zaświeciły. Uwielbiam podkreślać swoją twarz bronzerem, a jak dostaję go w takim opakowaniu, to już całkiem przepadam. Otwiera się na zatrzask, co zapewnia nas o braku samoczynnego otwierania się produktu w torebce czy kosmetyczce. Napisy niestety po czasie się ścierają. Minimalnie, ale ubytek jednak widać. Po otwarciu naszym oczom ukazuje się lusterko oraz gąbeczka do nakładania. O ile lusterko jest bardzo przydatne, o tyle sama gąbeczka już niekoniecznie. Gdy podniesiemy gąbeczkę, mamy dodatkowo folię zabezpieczającą produkt. Uważam,że kwestia opakowania jest dopracowana w każdym calu. Pod tym katem mnie kupił :)
Kolor... Czysty, zimny, matowy brąz. W sklepie opisany jest jako ciemna perła, ja jednak perły tu nie widzę. Dla mnie to typowy mat, lecz nie płaski. Odpowiedni dla wielu typów urody. Pokochałam go od samego początku. Tego właśnie szukałam. Bardzo dobra pigmentacja, ciężko zrobić sobie nim krzywdę, jednak na upartego się da. Świetnie podkreśli rysy twarzy. Ja nakładam go głównie na kości policzkowe. Aplikacja nie należy do złych, ale idealnie też nie jest. Musimy uważać, gdyż bronzer lubi się prószyć. Wiecie chyba o co mi chodzi? Musimy uważać, żeby nie ubrudzić wszystkiego wkoło. Ale po opanowaniu go, nie jest źle. Trwałość oceniam na bardzo dobrą. Trzyma się kilka dobrych godzin. W ciągu dnia nie zauważyłam, żeby wymagał jakiś szczególnych poprawek. Schodzi równomiernie nie zostawiając plam. Jest niesamowicie wydajny. Używam go codziennie i nie widzę zbytniego ubytku. Mogę go z czystym sumieniem polecić.

Dostępność/Cena:
Klik, Klik /  25-26 zł.

Miałyście z nim do czynienia? A może polecacie jakieś inne ciekawe bronzery? :)

Phyto - Ekspresowa odżywka do włosów dodająca objętości.

28 czerwca 2013

Hej Dziubki :* 
Jak tam u Was? U mnie całe szczęście już po wszystkim. Kto zagląda na mojego fanpejdża już wie,że sesję udało mi się zdać. Wszystko w pierwszym terminie, po prostu pięknie :) :D Co prawda najadłam się mnóstwo stresu, m.in. przez wczorajsze czekanie na wyniki z psychologii ponad 4 godziny czy wcześniej cały tydzień na wyniki z prawa. Ale już nieważne, najważniejsze jest to,że mogę już z czystym sumieniem zacząć zasłużone wakacje. Wczoraj dosłownie skakałam z radości ^^ Mówią,ze pierwszy rok jest najgorszy, a potem już z górki. W takim razie drugi roku, witam :D Ale nie o tym miało być. Miałam dzisiaj zrobić podsumowanie miesiąca w zdjęciach, ew. post nowościowy. Ale,że nie wszystkie paczki jeszcze dotarły, miesiąc nie do końca dobiegł końca, a dawno nie było recenzji, dzisiaj pora na to ostatnie. Na ostatnim spotkaniu lubuskich blogerek dostałyśmy kilka upominków, w tym bohatera dzisiejszej notki - odżywkę Phyto. Jako iż udało mi się ją wykończyć, przychodzę do Was z recenzją. Zapraszam :)
Na początek kilka słów od producenta: 
Ekspresowa odżywka dla włosów  cienkich i pozbawionych objętości. Natychmiast po zastosowaniu dodaje włosom gęstości i przywraca im blask. Wzbogacona o składniki przywracające odpowiedni poziom nawilżenia i zapewniające długotrwały efekt uniesienia włosów u nasady. Dodatek wywaru z czarnego bzu przywraca włosom miękkość i wygładza je, aż po same końce. Włosy wydają się grubsze i bardziej gęste. Są łatwe do rozczesania i stylizacji.
Pojemność: 150ml  (źródło)
Na początek kilka kwestii technicznych. Odżywkę otrzymałam w tubce o pojemności 50 ml. Taka ilość starczyła mi na moje długie włosy na około 5-6 użyć. Z tubki można spokojnie wycisnąć resztki odżywki, choć trzeba się lekko nagimnastykować. Lepszym rozwiązaniem będzie jej rozcięcie :) Szata graficzna jest prosta, nie przesadzona. Choć mnie by nie przekonało. Z tyłu znajdziemy niestety niewiele informacji na temat samej odżywki. Musiałam się naszukać, żeby coś o niej znaleźć w internecie. Otwarcie jest na charakterystyczny 'klik' co upewnia nas,że niepożądanie nic się nie wyleje. Można ją spokojnie stawiać 'do góry nogami'. Konsystencja nie jest ani za leista, ani też za gęsta. Taka w sam raz. Co do zapachu, nie potrafię go do niczego przyrównać. Niestety trochę śmierdzi. Jednak ulatnia się dosyć szybko, pozostawiając na włosach całkiem przyjemny zapach. Pierwszy raz się spotkałam z czymś takim.
Co do działania... Producent obiecuje nam naprawdę wiele. A jak to się ma do rzeczywistości? W sumie nie do końca nijak, choć ochów i achów nie będzie. Za tą cenę spodziewała bym się czegoś znacznie więcej. Jedyne co zauważyłam po użyciu tej odżywki, to może trochę odżywione włosy (nie wyglądały już na aż tak zniszczone), lepsze rozczesywania (choć ja z tym nie mam problemów nawet bez odżywek) i w sumie tyle. Nie obciążała włosów, nie sprawiała że przetłuszczały się mniej lub bardziej. Niestety oczekiwałam czegoś więcej. Jeśli ktoś ma wypchany portfel i chce po prostu wypróbować, można owszem. Ale ja jej nie mogę polecić z czystym sumieniem. Może na innych włosach efekt będzie lepszy? Nie wiem. W każdym razie są lepsze odżywki, za niższą cenę. Nie wiem jak z dostępnością, bo ja ja dostałam.
Na koniec oczywiście skład (swoją drogą baaardzo długi...)
Dostępnosć/Cena:
Klik, Klik, Klik, Klik  /  50-60 zł. (150 ml)

Miałyście? Polecacie może jakieś inne ciekawe odżywki?

Moje pierwsze DIY :D

23 czerwca 2013

Hej Dziubki :D
Dzisiaj przychodzę do Was z dosyć nietypowym postem. Przedwczoraj pod wieczór przeglądałam sobie różne ciekawe stronki internetowe z własnymi przeróbkami ubrań. I w ten oto sposób trafiłam na stronkę http://www.dressy.pl/ Znalazłam tam świetny tutorial na przerobienie starego t-shirtu. Postanowiłam spróbować, i chciałam Wam dzisiaj zaprezentować efekty. Mistrzostwo to nie jest, jednak ja jestem z tej koszulki bardzo zadowolona. Na modzie się nie znam, jednak zauważyłam,że ostatnio modny stał się motyw krzyża. Nie powiem, pomysł mi się spodobał. Jednak jak tylko kupię materiał w panterkę, zrobię sobie jeszcze jedną koszulkę, ale z krzyżem panterkowym. Nie przedłużając jednak, zapraszam Was na szybki tutorial. Pomysł zaczerpnęłam ze stronki http://www.dressy.pl/ , tak więc nie jest on mojego autorstwa. Jednak chcę Wam pokazać swoje efekty i krok po kroku jak ja to robiłam :)

Na początek potrzebujemy oczywiście t-shirtu który chcemy przerobić. Do tego jakiś stary, który potniemy by zrobić z niego krzyż, bądź inny materiał.
 Do tego potrzebne nam będzie coś do pisania/rysowania, którym narysujemy szkic, nożyczki, igła i nitka. (Tutaj jest długopis, jednak ciężko mi było nim coś narysować, wiec do tego użyłam kredki)
 Na materiale do wycięcia, rysujemy szkic krzyża. Staramy się,żeby był równy.
 Następnie wycinamy go nożyczkami i przykładamy na naszą bluzkę.
 Kolejno przyszywamy go do naszej koszulki. Niestety nie unikniemy widocznych szwów, jeżeli szyjemy ręcznie. Jednak możemy użyć do tego nitki w kolorze krzyża, bądź kontrastowej jak ja.
 Po przyszyciu, możemy się cieszyć efektem. Szału jakiegoś nie ma, jednak w bardzo łatwy sposób można odświeżyć stary t-shirt i cieszyć się prawie nowym :) I włala :D
Jak Wam się podoba taki efekt? Na 100 % zrobię sobie jeszcze taką jedną, jednak właśnie z motywem panterki :) Ja będę w niej śmiało śmigać po mieście :) A co Wy myślicie o takim przerabianiu ubrań? Znacie może jeszcze jakieś ciekawe stronki z tego typu tutorialami? A może sami znacie jakieś ciekawe pomysły? Piszcie w komentarzach, bo po tym nabrałam ochoty na przerabianie innych ubrań :D

Casual or not?

21 czerwca 2013

Hej Dziubki :)
Jak Wam minął tydzień? Mi całkiem fajnie. W końcu mogę odespać i troszkę się rozleniwić. Zajęcia na uczelni skończone, ostatni egzamin do napisania i wakacje :) Słoneczko dopisuje, ale jednocześnie temperatura jest znośna, dlatego też postanowiłam dzisiaj przygotować set :) Poprzednie dni były tak duszne,że nie było czym oddychać, a tym bardziej nie chciało się robić zdjęć jak człowiek czuł się jakby wyszedł dopiero spod gorącego prysznica. Całe szczęście wczoraj była burza i dziś troszkę się ochłodziło. 24, 25 stopni to takie w miarę temperatury, ale 34? :O :D Nie przedłużając, zapraszam na zdjęcia ;P
BLUZKA blouse: Pepco | SPÓDNICZKA skirt: Pepco | BUTY shoes: Clara Barson | BRANSOLETKA bracelet: Clothingloves | KOPERTÓWKA bag: no name | PASEK belt: Pepco

Podobnie byłam ubrana na egzaminy. Zamiast różowej bluzki miałam białą, a klapki zastąpione były przez baleriny :) I jak Wam się podoba takie zestawienie? :) 
Buźki :* :)

Relacja z III Spotkania Lubuskich Blogerek :)

18 czerwca 2013

Hej Dziubki.
Przepraszam,że Was tak zaniedbałam, ale sesja trwa... Całe szczęście dwa z trzech egzaminów mam już za sobą. Jeden zaliczony, a z drugiego wyniki będą za tydzień... Ale jestem dobrej myśli :) Od dzisiaj oficjalnie do przyszłego czwartku mam wolne. Dopiero właśnie 27 mam ostatni egzamin. Wreszcie można nieco odetchnąć :) Ale nie o tym miałam pisać. Dziś przychodzę do Was (w końcu :)) z mini relacją spotkania lubuskich blogerek. Po raz kolejny było GENIALNIE :) W końcu udało mi się bliżej poznać dziewczyny, z którymi na poprzednim spotkaniu nie miałam nawet czasu :D Spotkanie odbyło się 8 czerwca w Piwnicy artystycznej Kawon w Zielonej Górze. Miejsce naprawdę świetne, klimatyczne. W grudniu byłam tam na koncercie Iry, więc już wtedy lokal bardzo mi się spodobał. Miałyśmy do dyspozycji własną salę odpowiednio już wcześniej przygotowaną. Miałam okazję również poznać kilka nowych dziewczyn, które przybyły na spotkanie po raz pierwszy :) Rozmawiałyśmy dosłownie o wszystkim. Potem przeniosłyśmy się z kilkoma dziewczynami do Kebaba ;D Już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania :) 
Każda z nas dostała przypinkę z imieniem i adresem bloga :)
Się wcięłam w kadr... :D
 Zdjęcia podkradłam od Ani :**  :D
Dziękuję Wam dziewczyny za świetne popołudnie :) Mam nadzieję,że niebawem znów się zobaczymy :D Szkoda tylko,że nie wszystkie mogły dotrzeć :( A na koniec jeszcze chciałam podziękować organizatorkom, które zadbały również o miłe upominki :)
Romantica  |  Paese   |   Lierac   |   Efektima   |   Glossybox   |   Yamira

Spodziewajcie się recenzji :) Ja tymczasem lecę ogarnąć nieco wygląd bloga, bo tak tu jakoś powiało chłodem... :D
Do następnego :) :*

Zdobądź kupon rabatowy 20% na glossyboxa!

13 czerwca 2013

Witajcie Robaczki :)
Dzisiaj przychodzę do Was z kolejnym rozdaniem :) Otóż na spotkaniu lubuskich blogerek dostałyśmy kupon rabatowy 20% na pudełko glossybox. Niestety to zupełnie nie moja bajka, gdyż nie lubię brać kosmetyków w ciemno, a pomyślałam,że może któraś z Was skorzysta :) Jedynie co trzeba zrobić żeby go otrzymać, to być publicznym obserwatorem bloga :)
Zasady obowiązkowe:
*Bycie publicznym obserwatorem bloga.

Żeby ułatwić mi zadanie, proszę Was o pozostawienie komentarza według wzoru poniżej:
Obserwuję jako:
E-mail:

Rozdanie potrwa od 13.06.2013 do 20.07.2013
Powodzenia :)

Turkus? Zieleń? A może ciemna mięta?

10 czerwca 2013

Hej Robaczki.
Jak Wam minął weekend? Mi całkiem dobrze. W końcu mogłam spędzić troszkę więcej czasu z moim N. Widujemy się co prawda w każdy weekend, ale dla mnie to i tak za mało. Do tego jeszcze było III spotkanie lubuskich blogerek, o którym więcej kiedy indziej. Powiem tylko, że było bardzo fajnie :) Miałam okazję poznać bliżej dziewczyny, których nie zdążyłam na poprzednim spotkaniu :) Jak tylko dostanę zdjęcia, wrzucę relację. A propos, oglądałyście może w sobotę KSW? :D Ja oczywiście musiałam. Uwielbiam, ale tylko gdy walczy ktoś ciekawy. Najbardziej czekałam na walkę Pudziana i Mameda. O ile ten pierwszy mnie rozczarował, o tyle Mamed jak zawsze ukończył walkę w pięknym stylu :) Ale nie będę Wam przynudzała. Ostatnio szukałam miętowego lakieru w Naturze, i niestety nie znalazłam takiego jak szukałam, ale do koszyka wpadł, no właśnie, tu mam problem z określeniem koloru. W każdym razie lakier od razu przykuł moją uwagę. Ciekawe czy sprostał moim wymaganiom? Zapraszam dalej ;]
Na początek słów kilka od producenta:
Lakiery do paznokci (bez toluenu i formaldehydu). Nowoczesna formuła z tefpoly® przedłuża trwałość lakieru, pogłębia intensywność koloru i zapewnia efekt szklanego połysku.
 
Pojemność 8 ml.
Dostępne 30 kolorów. 

Skład:
Składniki (INCI):   Butyl Acetate, Ethyl Acetate, Nitrocellulose, Acetyl Tributyl Citrate, Phthalic Anhydride(and)Trimellitic Anhydride(and)Glycols Copolymer, Isopropyl Alcohol, Stearalkonium Hectorite, Adipic Acid(and)Fumaric Acid(and)Phthalic Acid(and)Tricyclodecane Dimethanol Copolymer, Citric Acid, Mica, Silica, PTFE,      [+/-Calcium Aluminum Borosilicate, Polyethylene Terephthalate(and)Aluminium, Synthetic Fluorphlogopite, CI 77019, CI 77891, CI 19140:1, CI 15850:1, CI 15850:2, CI 15985:1, CI 15880:1, CI 15865, CI 75470, CI 77163, CI 77510, CI 77491, CI 77492, CI 77499, CI 77266, CI 77183, CI 77288, CI 12085, CI 77742, CI 21108, CI 71145] 
Lakier znajduje się w typowej dla tej serii kanciastej buteleczce, która zawiera 8 ml emalii. Napisy jak na razie się nie ścierają. Całe szczęście zakrętka jest owalna, co ułatwia obracane pędzelka w dłoni. Co do samego pędzelka, jest on dosyć duży, wygodny. Przy mojej małej płytce maluje się nim całkiem dobrze, choć trzeba uważać, żeby nie zalać skórek. Przy większej płytce będzie okej. Lakier zasycha dosyć szybko. Ja, osoba niecierpliwa w tej kwestii jestem usatysfakcjonowana tak w 80%. Mógłby schnąć minimalnie szybciej, ale źle nie jest. Do pełnego krycia wystarczą dwie cieńsze warstwy. Niestety w kwestii trwałości szału nie ma. Na drugi dzień lakier minimalnie wyciera się na końcówkach. Należę do osób, które lubią długo nosić jeden lakier jak im się spodoba. Tak więc trwałość większa by nie zaszkodziła. Ale z drugiej strony za tą cenę nie oczekuję też cudów. Jeśli macie możliwość, warto wypróbować, szczególnie w takiej cenie. A teraz najważniejsze, efekt na pazurkach:
Dostępność/Cena:
Drogerie Natura, Szafy Sensique / 5,99 jeśli dobrze pamiętam.
Niestety lakier nie daje się uchwycić aparatem. W rzeczywistości posiada więcej zielonych tonów. Tak więc ciężko mi stwierdzić czy to turkus, zieleń, czy może ciemna mięta... :D
Jak Wam się podoba? :)
Pozdrawiam, do następnego :)

Czuję miętę...? Czyli lakier Blue Lake z blogerskiej edycji.

6 czerwca 2013

Hej :)
Nareszcie mam chwilę czasu, by coś naskrobać :) W końcu udało mi się wszystko pozaliczać, wyszłam na czysto i teraz tylko czekam do 17 czerwca na sesję. Co prawda muszę jeszcze w przyszłym tygodniu pozbierać wpisy do indeksu, ale to już tylko formalność :) Miałam trochę zawirowań, bo musiałam pisać pracę z psychologi, uczyć się na kolokwia, poprawkę... Ale udało mi się całe szczęście wyjść ze wszystkiego obronną ręką, i to całkiem nieźle :) Na dodatek w moim mieście bulwar nad wodą pływa :D Zapewne jak oglądacie wiadomości na Polsacie, to słyszeliście o Żaganiu ^^ Nasz Saganic w końcu pływa :D Ale nie będę Wam przynudzała, bo i tak zapewne niewiele z Was to przeczyta, o ile ktokolwiek to zrobi :D Aaa... W sobotę wybieram się na spotkanie lubuskich blogerek. Już nie mogę się doczekać :) Znów uda mi się zobaczyć z dziewczynami, z którymi na ostatnim spotkaniu bardzo miło spędziłam czas. 
Ale nie o tym miało być. Dziś przychodzę do Was z recenzją lakieru do paznokci. Jakiś czas temu wygrałam rozdanie u Gosi :) W paczuszce znalazł się również piękny miętowy lakier, który stworzyła Gosia razem z Wibo. Przyznam się, że po niepochlebnych opiniach całej blogerskiej kolekcji nie kusiły mnie one wcale. Jednak stałam się posiadaczką jednego z nich. Piękna, delikatna mięta. Czy podzielam negatywne opinie? Zapraszam do recenzji :)
 Na początek kilka słów od producenta:

Nail obsession - kolekcja przygotowana przez blogerki
Najnowsza limitowana kolekcja Nail Obsession marki Wibo, powstała we współpracy z pasjonatkami kosmetyków i mody. Dziesięć niezwykle kobiecych kolorów zostało przygotowanych z myślą o  sezonie wiosna/lato 2013. Blogerki wyznaczają trendy już nie tylko w sieci! Cała kolekcja będzie dostępna w sprzedaży, od marca do końca sierpnia, w drogeriach Rossmann w całej Polsce.
Lakier znajduje się w kanciastej, 8.5 ml buteleczce. Na zakrętce znajdziemy podpis autorki oraz adres bloga. W kwestii wyglądu nie mam się do czego przyczepić. Wszystko wykonane jest solidnie, bez przepychu, ale z klasą. Choć nie wiem czy lakier zwrócił by moją uwagę w drogerii. Kolor to mięta z niebieską poświatą, którą ledwo dostrzegłam w buteleczce, a na paznokciach nie widać jej wcale. Pędzelek jest ścięty na skos, nie za duży i też nie za mały. Bardzo wygodnie maluje mi się nim paznokcie, mimo malutkiej płytki. Konsystencja jest nieco lejąca. Nie wiem dlaczego, ale czytając recenzje tego koloru na innych blogach, zauważyłam że konsystencja jest gęsta, wręcz glutowata. Ja tego nie uświadczyłam. Jednak minusem jest to, że musimy uważać by nie zalać skórek. Do pełnego krycia wystarczą dwie cienkie warstwy. Ale... O ile pierwsza warstwa wysycha bardzo szybko, tak druga schnie całą wieczność. Po ponad godzinie paznokcie nadal miałam niewyschnięte. Dopiero po ok półtorej godzinie wyschło wszystko dosyć dobrze. Niestety to u mnie dyskwalifikuje lakier po całości. Do momentu aż nie zakupię seche, lakier poleży i poczeka. Jestem osobą bardzo niecierpliwą, więc taki czas schnięcia to dla mnie koszmar. Kolor jest piękny, zakochałam się wręcz w nim. Jednak nie jestem w stanie wytrzymać tyle czasu nic nie robiąc by nie uszkodzić pomalowanych paznokci. Na koniec oczywiście efekt na paznokciach.
Kolor jest obłędny <3 Jednak nie ten czas schnięcia...

Dostępność/Cena:
Rossmann / 6 zł (wg. wizaz.pl)

Gdyby nie tak długi czas schnięcia, byłby to mój ideał. Znacie może jakieś inne lakiery w tym odcieniu, które schną szybko? Była bym Wam bardzo wdzięczna za pomoc :)
Jak Wam się widzi? :)

Coraz bliżej sesja, coraz bliżej sesja... Czyli gdzie jestem jak mnie nie ma.

4 czerwca 2013

Hej Dziubki :) :*
Tytuł postu niestety nie brzmi jak zapowiadająca wspaniałe święta piosenka, ale brzmi nieco groźniej :D Przepraszam Was, że tak mnie tu ostatnio mało. Ale niestety zbliża się sesja, więc i nawał pracy coraz większy. Całe szczęście to co najgorsze już za mną (czyli zaliczanie przedmiotów). Miejmy nadzieję,że dzisiejsza poprawa z prawa poszła mi dobrze. W sumie czuję, że zdałam, ale zapeszać nie chcę. Jak dobrze pójdzie, to w przyszłym tygodniu zostanie mi tylko pozbieranie wpisów w indeksie i czekanie na nieubłaganą sesję. Przy dobrych wiatrach będę miała tylko trzy egzaminy. Trzymajcie kciuki :) To właśnie jest główną przyczyną tego, że tak mnie tu mało. Sesja coraz bliżej. Pierwszy egzamin mam już 17 czerwca... Niemniej jednak, jak tylko przyjadę w czwartek do domu, zabieram się za bloga. Nie chcę Was zaniedbywać, chociaż wiem,że mimo to i tak ze mną jesteście. I ogromnie Wam za to dziękuję :) 
Na dniach obiecuję wrzucić jakieś recenzje. Teraz naprawdę nie mam na to głowy ^^ Ten tydzień jest mocno napięty, więc wybaczcie ;)
Czekajcie cierpliwie Słonka :) :****