Hej :* W końcu jestem. Dziś chciałam Wam coś nieco napisać w końcu o kolorówce. Post siedział w roboczych dłuuugi czas, bo miałam mieszane uczucia co do tego gagatka. Długo zastanawiałam się nad recenzją dzisiejszego bohatera. Ale po dłuższych testach, próbach i kombinacjach stwierdziłam, że najwyższa pora Wam go opisać, żeby niektórych może przestrzec. Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że podkład ma zarówno zwolenników jak i przeciwników. Są też, Ci którzy są pośrodku. Ja należę niestety do grupy tej drugiej, czyli jestem zdecydowanie na nie. Jeśli jesteście ciekawi skąd takie moje podejście to zapraszam dalej.
Zacznę standardowo, czyli od tego co obiecuje nam producent: Formuła podkładu zawiera składniki działające niczym
"mikrogąbeczki" dla perfekcyjnego, naturalnego i matowego wykończenia
makijażu. EFEKT: Matowa, w 100 % naturalnie wyglądająca skóra. Perfekcyjne
wykończenie makijażu DZIAŁANIE: Efekt matowej skóry osiągany dzięki technologii miliona
„mikrogąbeczek” absorbujących nadmiar sebum ze skóry; Idealnie stapia się z odcieniem oraz strukturą skóry,
zapewniając perfekcyjne i matowe wykończenie makijażu; Ultralekka formuła pozwala na równomierne pokrycie skóry Źródło1; Źródło 2
Podkład otrzymujemy w tubce z całkiem przyjemnym designem jak na markę przystało. Zastanawia mnie jedynie fakt, iż na stronie producenta zakrętka jest srebrna, natomiast wersja już sklepowa jest kremowo-musztardowa. Ale nie mi to rozstrzygać dlaczego tak. Tubka przyjemnie się prezentuje, napisy się nie ścierają. Niestety w tym wypadku tubka to złe rozwiązanie. Przydała by się zdecydowanie pompka, ze względu na konsystencję podkładu. A ta jest wręcz wodnista. Powoduje często ubrudzenie zakrętki i wszystkiego wokoło. W związku z tym nie jest niestety wydajny. Mi po niecałych trzech tygodniach stosowania zostało troszkę mniej niż pół opakowania. Na stronie Maybelline widnieje aż osiem odcieni, więc każdy znajdzie coś
dla siebie. Ja jednak w Rossmannie spotkałam się chyba tylko z czterema
odcieniami. W każdym razie były te jasne, więc się skusiłam. Pierwszy
raz od dawna wzięłam coś w ciemno, choć kiedyś obiło mi się coś tam o
uszy o jego bracie Affinitone, który jest całkiem niezły. Pomyślałam, że
wezmę i spróbuję.
Mój kolor jest najjaśniejszy, 02 Light Porcelain. Byłam pod wrażeniem, bo jest faktycznie jasny. Osoby o urodzie Śnieżki niestety będą niezadowolonej, jednak pozostała większość bladolicych już tak. Kolor ma lekko żółte podtony, ale na twarzy tego już tak nie widać. Pierwsze co rzuca się przy nakładaniu podkładu, to paskudny alkoholowy smrodek. Wyczuwalny jest tylko przez chwilę po aplikacji, jednak może być drażniący. W związku z tym, może wysuszać, więc tym z Was, które mają suchą cerę, odradzam. Jak już pisałam odcień fajnie stapia się z cerą nie tworząc efektu maski. Krycie jest słabe, wręcz bardzo. Całe szczęście można je stopniować dokładając kolejne warstwy. Na zakrycie blizn potrądzikowych czy większych niespodzianek nie ma co liczyć. Fajne jednak jest to, że podkład delikatnie matuje, więc użycie pudru jest zbędne przynajmniej przez kilka godzin. Podkład trzyma się dzielnie na twarzy przez około 7-8 godzin. Potem lekko znika, ale nie tworzy plam czy pustych placków. Ja byłam z niego całkiem zadowolona, do czasu. Po zużyciu niecałej połowy zaczęło mi się dziać coś z cerą. Moja buźka reagowała coraz bardziej na nie, wysypem nowych niespodzianek. Zazwyczaj były one niewielkie, jednak zdarzyły się ze dwie większe podskórne gule. Z początku winę zwalałam na nową serię Ziaji Liście manuka z tego względu, że oba produkty zaczęłam używać w podobnym czasie, a i czytałam że nowa seria Ziai może uczulać.. Jednak gdy odstawiłam oba produkty, cera nieco się uspokoiła. Któryś więc z tych produktów zawinił. Nałożyłam więc po przerwie Affinimat i co? Znów mnóstwo krostek... Po całkowitym odstawieniu tego podkładu moja cera powolutku wraca do normy. Wiem jednak, że będę się bała użyć jakiegokolwiek innego podkładu z Maybelline, bo może mnie też uczulić... :(
Dostępność/Cena:
Rossmann / 27,99 zł (ja zapłaciłam za niego w promocji ok. 18 zł)
Na koniec wrzucam wyniki rozdania z Pilomaxem. Zgłosiło się Was całkiem sporo, co bardzo mnie cieszy. Jednak nie ja wybierałam zwycięzcę, tylko maszyna losująca, żeby było sprawiedliwie :) Przechodzę jednak do rzeczy. Zestaw do włosów marki Pilomax wygrywa....
Gratulacje ;) Odezwij się do mnie na meila. Czekam najpóźniej do wtorku wieczorem. I to by było dzisiaj na tyle :) Trzymajcie się ciepło :)
Na koniec wrzucam wyniki rozdania z Pilomaxem. Zgłosiło się Was całkiem sporo, co bardzo mnie cieszy. Jednak nie ja wybierałam zwycięzcę, tylko maszyna losująca, żeby było sprawiedliwie :) Przechodzę jednak do rzeczy. Zestaw do włosów marki Pilomax wygrywa....
Gratulacje ;) Odezwij się do mnie na meila. Czekam najpóźniej do wtorku wieczorem. I to by było dzisiaj na tyle :) Trzymajcie się ciepło :)
Ja zawsze boję się testować nowe kosmetyki, bo albo wyskakują mi pryszcze albo uczulenie.. Dlatego wolę zostać przy tych już wypróbowanych:)
OdpowiedzUsuńhttp://polinska.blogspot.com
Ale zawsze warto szukać ideału :P
UsuńU mnie Ziaja wywołała właśnie taki efekt, zaczęły pojawiać się okropne podskórne gule, później przeszło, a następnie problem powrócił, mimo tego że raczej nie używałam intensywnie żadnych nowych kosmetyków.
OdpowiedzUsuńJa też myślałam, ze to Ziajka, bo nie zauważyłam, żeby kogoś tak samo wysypywało po tym podkładzie, tylko właśnie po niej... Ale jednak to ten felerny podkład... :(
UsuńNie używałam tego podkładu, w ogóle nie przepadam za podkładami ;) używam tylko zimą.
OdpowiedzUsuńGratuluje wygranej :)
No ja niestety muszę używać cały rok, żeby wyjść jakoś do ludzi i nie straszyć :D
Usuńmiałam kiedyś jeden podkład z tej serii i miałam taki sam nieprzyjemny finał ich używania...
OdpowiedzUsuńTo widzę, że nie tylko ja... Ale o dziwo nigdzie nie wychwyciłam, by dziewczyny na niego narzekały :(
UsuńWiększość opinii o tym podkładzie jest negatywnych. Coś im najwyraźniej z nim nie wyszło.
OdpowiedzUsuńSzału nie ma, ale nie widziałam nigdzie tego że może tak uczulić...
UsuńJa taka reakcję na skórze mam po użyciu czegokolwiek na twarz, co zawiera Alcohol denat. A wydaje mi się, że ten podkład właśnie go zawiera. ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, mejl już poszedł. :*
Faktycznie zawiera i to dość wysoko w składzie... Dzięki za info, może to faktycznie ten składnik ;) Sprawdziłam wszystkie składy podkładów, które kiedyś używałam i żaden nie ma tego składnika tylko ten... I żaden z nich mi krzywdy nigdy nie robił. Dziękuję :** Będę wiedziała czego unikać ;)))
UsuńSzkoda, że aż tak się nie spisał
OdpowiedzUsuń