.

BrushEgg czyli słynne myjące jajeczko do pędzli.

9 września 2015

Hej ;* Staram się pisać znów w miarę regularnie. Nie mogę niczego obiecać, ale będę mocno się starać. Dziś w chwili gdy mam jeszcze trochę czasu do autobusu chciałam Wam napisać parę słów na temat słynnego już jajeczka BrushEgg. Jak tylko pojawiło się na rynku, moje serce zabiło do niego mocniej. Trochę gadżeciarskie, ładnie wyglądające i przede wszystkim ułatwiające mycie pędzli. To ostatnie najbardziej mnie zaintrygowało. Do tej pory pędzle myłam po prostu na dłoni i jakoś to zdawało egzamin. Nie powiem, było to czasochłonne i nie do końca idealnie skuteczne. W końcu i na stronie BornPrettyStore pojawiło się to cudo. Postanowiłam się skusić i z niecierpliwością czekałam na przesyłkę. Gdy w końcu dotarło, moje oczy mocno się zaświeciły. A czy poza wyglądem to jajeczko również radzi sobie tak dobrze z myciem pędzli jak było to w zamiarze? O tym przeczytacie w dalszej części postu. Zapraszam więc do lektury ;)
Jajko z założenia ma być ułatwieniem dla wszystkich posiadaczek pędzli do makijażu. Dzięki swojej powierzchni ułatwia mycie. Okrągłe wypustki na górze mają służyć do mycia mniejszych pędzli, natomiast te poziome do większych. Ma być ono wygodne w użytkowaniu i zarazem ułatwiające nam tą znienawidzoną czynność. Do wyboru jest kilka wersji kolorystycznych co uważam za plus, jednak zamawiając je przez stronę BPS nie mamy wpływu niestety na jego kolor. Mi trafiło się akurat różowe z czego bardzo się cieszę. Lubię ten kolor, tak więc dobrze się stało.
Moje jajeczko pochodzi jak już wiecie ze strony chińskiej. Nieco obawiałam się przez to o jego jakość. Całe szczęście okazało się one dość solidne. Silikon jest wytrzymały, a otwór na palce idealnej wielkości. Do tej pory nic złego mi się z nim również nie stało. Jestem pozytywnie zaskoczona jego jakością.
Pora jednak przejść do konkretów. Pozachwycałam się nad jego wyglądem i całą resztą, natomiast chodzi tutaj głównie o to jak radzi sobie z myciem pędzli. Powiem Wam szczerze, że miło się zaskoczyłam. Jajeczko ułatwia mycie pędzli zarówno tych mniejszych jak i większych zbitych jak np. Hakuro H51. Nigdy nie udało mi się jeszcze mojego Hakusia tak dokładnie wyczyścić jak z tym jajem. Mycie pędzli z udręki stało się dla mnie czystą przyjemnością. Tak jak jest to w zamiarze na poziomych wypustkach polecam myć większe pędzle, a na pych okrągłych mniejsze. W tej roli sprawdzają się świetnie. Nie sądziłam, że taki mały gadżet potrafi ułatwić życie. Zazwyczaj staram się dystansować od tego co jest tak mocno zachwalane u innych i wolę przeczekać ten bum. Tutaj jednak uległam i wiecie co? Nie żałuję. Z całego serca mogę polecić Wam te jajo. Obecnie możecie je znaleźć na wielu różnych stronach drogerii czy nawet na allegro. Jednak kupujcie z tych sprawdzonych, coby się nie przejechać ;) Koszty takiego gadżetu oscylują w okolicach 30 zł. To które ja mam możecie zamówić na stronie BPS za około 22zł. 

Dostępność/Cena:
Klik / $5.69

Dodatkowo korzystając z poniższego kodu otrzymacie rabat 10% ;)
Miałyście to jajo? Jęli tak to jakie są Wasze odczucia? Piszcie! ;)

4 komentarze:

  1. Ja zakupiłam jajeczko do twarzy od Ebelin i stosuję je jako Brush Egg :D Mycie pędzli idzie mi teraz sprawniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dawna się zastanawiam nad takim uprzędzeniem - i powiadasz, że każde pędzle super myje?Nie odbarwia się, nie łamie włosia?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam myjkę Ebelin z DM i jestem z niej zadowolona- dobrze myje pędzle a jak przyjemnie masuje się nią twarz :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie ogromną motywacją do pisania, więc dziękuję ;* Jednocześnie zaznaczam, że spam będzie usuwany, gdyż mój blog to nie miejsce na czyjąś reklamę :)
Na wszelkie pytania zadane pod postem odpowiadam również pod nim.