Hej Misie ;*
Ostatnio nieco się opuszczam, ale to ze względu na studia oraz piękną pogodę :) Cudowna wiosna za oknem powoduje, że nie chce się siedzieć przed komputerem, tylko wyjść. Tak więc posty będą się pojawiały nie tak regularnie jak do tej pory. Semestr letni jest nieco krótszy, więc i trzeba się troszkę bardziej spiąć. Nie oznacza to, że całkiem o Was zapominam, o nie ;D Będę, tylko nie regularnie. Ale dziś nie o nieobecności, tylko o dość ciekawym balsamie, który wpadł do mnie na spotkaniu blogerek, miesiąc temu. Używałam go dość często i namiętnie, z tego względu, że moje usta potrzebowały mocnej regeneracji. A czy spisał się tak jak powinien? Zapraszam do dalszej części postu :)
Na początek genialny opis producenta <3
Twoje wargi są spierzchnięte, popękane i doprowadzają cię do
szału? Pomoże Ci nasza terapia rodem z tubki.
Składniki balsamu sprawią, że Twoje usta znowu będą
nawilżone, gładkie i całuśne! I to całuśne do tego stopnia, że będziesz musiała
walczyć z pokusą obdarzenia każdej Bogu ducha winnej osoby soczystym buziakiem!
Schronienia powinny szukać nawet bezzębne babcie i dziadkowie w kategorii
wiekowej 80+!
Produkt Anatomicals to podstawowy krok w kierunku
<strong>nawilżonych, gładkich ust. Dzięki zawartości takich składników
jak wosk pszczeli, olejek z migdałów czy olej kokosowy utrzymuje Twoje usta w
doskonałej kondycji każdego dnia. Świetnie sprawdza się zarówno przy niskich,
jak i wysokich temperaturach zapewniając ochronę w każdej sytuacji.
Pojemność: 15 ml\
Balsam dostajemy w kartoniku, który ja oczywiście od razu po zrobieniu
zdjęć wyrzuciłam... ^^ Enyłej, otwierając kartonik ukazuje nam się mocno
dająca po oczach, czerwona tubka. Myślę sobie, tubka? Przecież pewnie
balsam będzie się wylewał na prawo i lewo (przykre doświadczenia z Carmexem..) Ale szansę mu dałam, bo moje usta wołały o pomoc. I
przyznam się szczerze, że teraz biję się w pierś, bo z tubki nic a nic
się nie wylewa i całkiem przyjemnie się nią obsługuje. Sposób aplikacji
też wywołał moje zdziwienie, gdyż tubka kończy się dziwnym 'dziubkiem',
ale on również nie jest problematyczny. Wszystko bezproblemowo się
nakłada. Napisy się nie ścierają, nic się nie niszczy, a balsam non stop
jest ze mną w torebce ;)
A jak jest z działaniem? Przyznam się szczerze, że nieco się ucieszyłam
gdy w ramach loterii wpadł do mnie na spotkaniu. Dałam mu szansę i
odstawiłam na jego rzecz masełko z Nivei. Na szczęście mnie nie zawiódł,
a wręcz wywołał zachwyt. Balsam jest bezzapachowy, choć po nałożeniu na
usta czuć jakby lekki, dziwny smak. Nie utrzymuje się on jednak długo.
Zostawia przezroczystą powłoczkę, która wygląda jak bezbarwny błyszczyk.
Nawilża bardzo, bardzo dobrze. Moje usta jeszcze nie tak dawno
potrzebowały mocnego kopa przez niską temperaturę. Balsam świetnie je
nawilżył i uratował. Pokochałam je za działanie. Ale byłam ciekawa ja
sprawdzi się w warunkach ekstremalnych. Mój N. miał mocno wysuszone usta
ze względu na pracę. Posmarował raz grubszą warstwę na noc i co? Rano
usta były w o niebo lepszym stanie. Do tego balsam jest bardzo wydajny. Ja bardzo polecam jeśli
potrzebujecie mocnego nawilżacza i regeneracji.
Dostępność/Cena:
Klik / 8 zł
Miałyście? Polecacie jakieś ciekawe mazidło do ust? :)
Tego specyfiku jeszcze nie miałam. :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz go widzę.
OdpowiedzUsuńOpis trafiajacy w klienta! Nie miałam go, uwielbiam moja pomadke arbuzową z Avonu.
OdpowiedzUsuńnigdy o nim nie słyszałam ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda że jest bez zapachu, nie wiem czemu ale uwielbiam jak kosmetyki do ust mają jakieś zapachy :D
OdpowiedzUsuń