Hej Dziubki ;]
Pewnie zaciekawił Was tytuł, co? :D Ale zanim o tym małym cudzie opowiem parę słów, jak zwykle pozrzędzę Wam co u mnie słychać ^^ Wakacje pełną parą. W końcu też temperatura zrobiła się typowo letnia. Ciepełko, słońce praży, a ja się nie mogę opalać... Bladziochy wiedzą, o czym mówię. Zamiast się opalić, od razu dostaję czerwonych plam (czyt. poparzenie)... Pozostaje mi jedynie solarium albo samoopalacz... Jedno i drugie to zuuoo :D Ale w końcu trzeba jakoś wyglądać, a nie straszyć ludzi bielą moich nóg :D No dobra, przechodzę już do sedna notki, czyli o cudeńku, które odkryłam już jakiś czas temu. Przed napisaniem tej notki, chciałam go dogłębnie sprawdzić. Bałam się, czy mnie czasem nie zapcha, czy nie zrobi krzywdy. A, że już od dawna go używam, czas najwyższy na napisanie recenzji.
Tym cudem jest najzwyklejsza skrobia ziemniaczana :) Jakiś czas temu szperając po blogach, natknęłam się właśnie na recenzję skrobi. Pomyślałam sobie wtedy, jak to, skrobia jako puder? Przecież to cholerstwo jest białe, jakieś takie dziwne, i przede wszystkim do kuchni, a nie na twarz... Przecież może zapchać, zrobić krzywdę, może spowodować wysypkę, itp... Poszperałam więc więcej na ten temat. Dziewczyny sobie bardzo ją chwaliły. Znalazłam w mojej kuchni już trochę sfatygowaną skrobię, którą używa moja mama. Przesypałam sobie część do pojemniczka i zaczęłam używać... Pierwsze próby kończyły się zbieloną twarzą, sztucznym efektem... Myślę sobie, to chyba nie ma racji bytu, zmyłam z twarzy i wróciłam do swojego poczciwego pudru od Sensique. Ale przestał mnie zadowalać... Na lato zupełnie się nie sprawdzał, bardzo szybko zaczynałam się świecić jak nie powiem co... Wtedy przypomniało mi się o skrobi...Kolejne próby wychodziły mi coraz lepiej. Używałam go po prostu zdecydowanie mniej, uważałam by nie uzyskać efektu białej maski. I wtedy przepadłam... Skrobia matuje znakomicie. Moja mieszana cera pokochała się z nim :D Moim odwiecznym problemem był świecący się nos, czoło i broda. Szczególnie w upalne dni czułam się z tym strasznie źle. Od momentu używania skrobi, problem zniknął. Buźka jest matowa bardzo długo. Jak rano robię makijaż, tak dopiero po ok. 8-9 godzinach zaczynam się lekko świecić. Wtedy wystarczy przyłożyć suchą chusteczkę i zebrać całe sebum. Znów przypudrować nosek i wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wbrew pozorom, nie zapchała mnie, nie uczuliła, nie przesuszyła. Taki 'puder' jest baaardzo wydajny i bardzo tani. Nie robi krzywdy. Ja mam cerę bardzo problematyczną i wrażliwą. Skoro mi nie robi krzywdy, mogę go polecić z czystym sumieniem, gdyż moja cera jest strasznie kapryśna. Uwielbiam taki puder :D
Próbowałyście? Jak u Was się sprawdziła? A może polecacie jakiś inny ciekawy puder? :)