.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Róż do policzków. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Róż do policzków. Pokaż wszystkie posty

Brzoskwiniowy róż od Born Pretty Store.

15 lipca 2015

Hej ;* Uff, już mogę do Was spokojnie wpaść i coś napisać. Jak wiecie, skończyłam właśnie studia licencjackie i czas znaleźć pracę. Wczoraj cały dzień latałam i roznosiłam swoje CV. Teraz tylko trzymajcie mocno kciuki żeby gdzieś się udało :) A dziś chciałam Wam przedstawić przyjemny (jeśli chodzi o kolor) róż do policzków od BornPrettyStore. W paczce poza genialnym eyelinerem (klik) dostałam również ten oto róż. Byłam go ogromnie ciekawa, ponieważ gdzieś na jakimś blogu znalazłam jego recenzję, swoją drogą pozytywną. Nie powiem, bałam się go nałożyć na twarz, ale przemogłam się i... Czy wyszła z tego miłość? O tym niżej ;)
Co od producenta? Przede wszystkim zapewniane jesteśmy o wysokiej jakości. Do tego zawsze podchodzę ze sporą rezerwą. Nada się też świetnie do modyfikowania naszych rysów twarzy. Jest łatwy w obsłudze i nadaje się zarówno do użytku domowego jak i profesjonalnego. Czy jest łatwy w obsłudze, tego nie mogę powiedzieć. Jest bardzo mocno napigmentowany, więc łatwo zrobić sobie nim krzywdę.
Gdy do mnie przyszedł, zapakowany był w dodatkowy kartonik, który jeszcze był zaklejony. Fajne rozwiązanie, bo mamy pewność, że nikt go wcześniej nie używał. Kartonik standardowo zostawiłam tylko do zdjęć, po czym wylądował w koszu. Natomiast bezpośrednie opakowanie różu jest plastikowe, choć nie jakoś specjalnie nietrwałe. Spadło mi może ze dwa razy i nic się nie stało. Bezpośrednio pod różem znajdziemy dodatkową "skrytkę", w której mieści się pędzelek i lusterko. Rozwiązanie świetne, szczególnie gdy gdzieś wychodzimy i zależy nam na poprawkach. Lusterko jest w porządku, nie tak jak nieraz mamy do czynienia z podrobionymi kosmetykami i kiepskimi a'la lusterkami. Pędzelek ma delikatne i sztuczne włosie. Jest mięciutkie, choć przyznam się, że nie używałam go jeszcze.
Jeśli chodzi o pigmentację, tak jak wspomniałam trzeba uważać, by nie zrobić sobie krzywdy. Do powyższego swatcha nie przyciskałam specjalnie palca, tak więc sami widzicie. Kolor to taka pomarańczowa brzoskwinka. Dla mnie jest wręcz idealny. Wszelkiego rodzaju różowe róże mi ni leżą. Tutaj moja cera nabiera całkiem fajnego blasku i koloru. No właśnie, blask. Róż nie jest matowy, a wręcz rozświetlający. Nie nada się dla każdego. Poza kolorem zyskamy również rozświetlenie, tak więc można śmiało pominąć rozświetlacz na kościach policzkowych. Natomiast delikatnym minusem jest tutaj trwałość. Na mojej mieszanej cerze trzyma się około kilku godzin. O całodniowej trwałości nie ma mowy. Jako róż do sklepu czy na jakieś krótsze wyjście spisuje się całkiem dobrze. Natomiast jeśli szukacie różu na całonocną imprezę, niestety nie jest dla Was. Niemniej jednak cieszę się, że miałam okazję go wypróbować.

Dostępność/Cena:
Klik / 4,99 $ (ok. 19zł)

Jeśli macie możliwość, wypróbujcie. Zapewne na cerze normalnej i suchej utrzyma się znacznie dłużej.
Dodatkowo mam dla Was kod rabatowy+przesyłka gratis :)

http://www.bornprettystore.com/makeup-beauty-c-270.html

Wibo Smooth'n Wear nr6. Brzoskwiniowy róż do policzków.

25 maja 2015

Hej :* Ufff, licencjat napisany, we wtorek idzie już do sprawdzenia. Jeśli przejdzie, pozostanie mi tylko przygotowywanie się do egzaminów... :D A w ramach małej odskoczni wpadam do Was w końcu z postem kolorówkowym. Już spory czas temu skończył mi się ukochany róż z Marizy. Wówczas postanowiłam postawić również na jakąś brzoskwinię, z tego względu iż jest to kolor, który pasuje do mnie idealnie. Padło na Wibo, o którym wcześniej trochę poczytałam w internecie. Na swatchach wydawał się całkiem przyjemny, opinie też zbierał przyzwoite. Dałam mu szansę, spróbowałam. Cena nie była wybitnie duża, bo jakieś 7-8 zł. W przeliczeniu na inne marki wychodzi całkiem tanio i w razie czego nasza kieszeń też nie ucierpi. Ale czy faktycznie jest z tego miłość?
 
Róż Smooth&Wear - Prasowany róż do policzków z jedwabiem, wit.E i kolagenem. Bogata formuła o matowym wykończeniu wpływa na wyraźne poprawienie wyglądu i kondycji skóry. Wyraźnie eliminuje oznaki zmęczenia. Rozświetlona cera pełna blasku, koloru i świeżości. Dostępny w 6 kolorach od Listopada 2014. Źródło
Róż dostępny jest w aż sześciu kolorach. Każdy znajdzie coś dla siebie. Dostajemy go w małym, kanciastym opakowaniu. Szata graficzna jest typowa dla marki. Pudełeczko zamyka się na zatrzask dzięki czemu mamy pewność, że nie potrzebnie samo się nie otworzy. Wieczko jest przezroczyste, więc możemy również zobaczyć kolor, by nie wybrać niczego przypadkowo. Jak w przypadku kosmetyków tego typu, łatwo się brudzi na około (co zresztą widać na zdjęciu ^^) Do tej pory nie zauważyłam też na nim śladów zarysowań, mimo że dość mocno jest na nie narażony. Tak więc w kwestiach technicznych nie mam się do czego przyczepić.
Róż generalnie nie pachnie, chyba że mocno przytkniemy do niego nos. Nie pyli też jakoś szczególnie. Wręcz przeciwnie, wydaje się być lekko tępy i ciężki do nabrania. Do powyższego swatcha musiałam dość mocno nabrać róż. Natomiast już na ręce jest bardzo delikatny. To samo jeśli chodzi o twarz. Pędzlem jest ciężko go zaaplikować, gdyż jego pigmentacja jest słabiutka. Można oczywiście nakładać go palcem, ale wtedy bardzo łatwo o smugi. Trwałość też jest średnia. Kilka godzin wygląda fajnie, po czym blednie i zupełnie znika. Całe szczęście nie zostawia plam. Średnio się polubiliśmy... A może to tylko mój egzemplarz jest jakiś felerny... Aktualnie poszukuję czegoś ciekawszego i lepszego. Jeśli macie jakieś swoje typy, śmiało piszcie ;)

Dostępność/Cena:
Rossmann / ok. 7-8 zł.

Miałyście ten róż? Polecacie może jeszcze jakieś inne ciekawe? Piszcie ;)

Sleek Makeup Face form. Paleta do konturowania 372 Fair.

11 sierpnia 2014

Hej Rybki :*
Wróciłam wypoczęta i z mnóstwem nowej energii. Cały tydzień nad morzem dobrze mi zrobił. Do tego w końcu udało mi się opalić. Dla mnie to uwierzcie, spory wyczyn. Zawsze zamiast opalenizny miałam poparzenia, a tym razem jest inaczej. Ale nie o tym miało być. Dzisiaj chciałam Wam przedstawić coś, co towarzyszy mi od ponad miesiąca niemal codziennie. Bronzer i róż do niedawna to było coś, bez czego nie wyobrażałam sobie makijażu. Do dziś tak jest, jednak do tego grona dołączył również rozświetlacz. A wszystko to za sprawą paletki Sleek Face form. Kosmetyki Sleeka od dawna mnie interesują, jednak nigdy nie było nam po drodze. Ponad miesiąc temu nasze drogi jednak się zeszły i trafiła do mnie ta piękność. Ale czy zachwyt kosmetykami Sleeka dopadł i mnie? O tym w dalszej części.
Paleta jest niewielkich gabarytów. Design jest według mnie bardzo ciekawy i profesjonalny. Czerń ozdobiona firmowym napisem. Całość wykonana jest z bardzo mocnego plastiku, który nie rozlatuje się i nie pęka. W środku dodatkowo znajdziemy lusterko, które może być przydatne. Jedynym minusem tutaj może być fakt, iż paleta łatwo się brudzi. Po pewnym czasie znajdziemy na niej odciski palców, bronzer, dosłownie wszystko. Ciężko jest ją potem doczyścić. Ale nie liczy się opakowanie, tylko wnętrze...
A to jest bardzo interesujące. W palecie znajdziemy bronzer, rozświetlacz i róż. Podoba mi się takie rozwiązanie, gdyż zamiast nosić osobno trzy kosmetyki i kombinować jak je upchać w kosmetyczce, mamy wszystko w jednym miejscu. Całość mimo wrażenia małego opakowania jest dość spora, bo zawiera aż 20g. Wychodzi na to, że każdy z wkładów ma ponad 6,5g. Wydajność dzięki temu jest duża. Powyższe zdjęcie jest zrobione po ponad miesiącu codziennego używania, a ubytku praktycznie nie widać. Konsystencja jest zbita, ale bardzo pyląca. Musimy uważać by się nie pobrudzić, a na końcu najlepiej jest zdmuchnąć resztki pylącego kosmetyku. Jeśli chodzi o pigmentację, to ta jest niezła w każdym przypadku. Niestety jednak trzeba uważać żeby nie zrobić sobie krzywdy. Dla niewprawionych dłoni, problem może być spory. Z drugiej strony to też jednak plus, gdyż potrzeba tylko niewielkiej ilości do wykonturowania twarzy.
Róż to sławny już w blogosferze Rose Gold. Jest piękny. Mieni się na różowo, brzoskwiniowo i złoto. Prawdziwy z niego cudak. Jednak po nałożeniu staje się bardziej różowy i nie pasuje do mnie. Zdecydowanie brzoskwiniowe róże to to co lubię, a różowe niestety odpadają. Jednak utrzymuje się bardzo długo na twarzy. Od rana do demakijażu trzymał się przyzwoicie. Rozświetlacz, przyznaję szczerze, to pierwszy w moim życiu. Ale już wiem, że nie ostatni. Dodaje cerze blasku, zdrowego wyglądu i bardzo ją odświeża. Trzyma się bezbłędnie aż do demakijażu zarówno na kościach policzkowych, powiece jak i pod łukiem brwiowym. Pokochałam go od początku. Natomiast bronzer to lekko chłodny (na zdjęciach wyszedł nieco za ciepło), czekoladowy brąz. Sprawdzi się zarówno na cerze bladej, jak i nieco opalonej. Świetnie nadaje się do konturowania, jak i jako cień. Z trwałością też jest bardzo dobrze. Przy demakijażu nie ma go już całego, bo lekko blednie w ciągu dnia (ale tylko minimalnie). Wiem, że to wszystko brzmi nieprawdopodobnie, jednak tak jest w rzeczywistości. Pokochałam tą paletkę i nie rozstaję się z nią na krok. Cena jak za trzy tak wydajne kosmetyki w jednym też nie jest wysoka. Na wielu blogach paleta ma pozytywne opinie i wcale się nie dziwię. Przyłączam się do grona zadowolonych blogerek.
Dostępność/Cena:
Klik / 46,95 zł

A Wy? Miałyście tą paletę? A może polecacie coś innego? :)

Włóż róż na wiosnę! A raczej na policzki... :)

28 marca 2014

Hej Kotki :* :)
Jak tam u Was? Czujecie już tą piękną wiosnę w powietrzu? Co prawda znów pogoda się powolutku próbuje psuć, ale słońce dalej świeci. Do tego już w środę wieczorkiem zaczęłam weekend... Niestety to tylko jednorazowa sytuacja :( Ale dobre i to. Zawsze to więcej czasu dla siebie, rodziny, Miśka i bloga. Odpocznę chociaż trochę sobie. Ale wracając do tematu różu i wiosny. Jak wiosna, to i żywsze kolory. Wiem, że część z Was nakłada różowy róż tylko na zimę, aczkolwiek ja nie zważam na porę roku. Fakt, zawsze lepiej się czułam w różach brzoskwiniowych. Jednak ten wpadł do mnie od kochanej Mag :* Leżał trochę w kosmetyczce, bo jakoś nie mogłam się przestawić. Jednak któregoś dnia spróbowałam... I co? A no to, że nie było źle. Ale czy było na tyle dobrze, bym używała go do dziś dnia? Po to zapraszam dalej :)
Róż dostajemy w okrągłym zakręcanym, plastikowym słoiczku. Nie widzę nigdzie gramatury, jednak na stronie Paese jest podobny o gramaturze 6g więc myślę, że ten ma też gdzieś tyle. Napisy się nie ścierają, róż się nie kruszy. Choć przy odkręcaniu nieco się wyrobił i gdy próbuję go otworzyć, muszę się lekko namachać. Ale tak poza tym nie mam do czego się doczepić. Szata graficzna mogłaby być nieco lepsza, choć osobiście wolę właśnie róże w takiej formie, bo widzę od razu kolor i nie muszę się naotwierać by znaleźć odpowiedni. Do tego jest zgrabny, bez problemu mieści się w kosmetyczce i nie zabiera zbyt wiele miejsca. A gramatura jest w sam raz, tym bardziej że używam go dość rzadko.
Kolor na początku nieco mnie zauroczył. Piękny, jasny róż. Ale potem zapaliła się czerwona lampka w głowie... Dziewczyno, przecież ty masz za dużo różowych 'dodatków' na cerze, więc taki róż je spotęguje. Ale ja jestem ciekawska i chciałam sama spróbować a lampka zgasła. Użyłam raz, drugi, trzeci... Teraz używam na zmianę z brzoskwiniowym kolorem. Ten cudak to BerryBerry od Paese o numerze 5. Nieco chłodny odcień, który całkiem fajnie nadaje się do mojego typu urody. Oczywiście jeśli mam zbyt dużo niespodzianek, staram się go nie używać bo minimalnie wzmacnia ich widoczność (mimo podkładu). Przy nakładaniu musimy uważać, by nie przesadzić bo bardzo łatwo tu o efekt świnki :) Jest on w kamieniu, aczkolwiek mocno pyli, więc trzeba uważać. Trwałość też nie powaliła mnie na kolana. Liczyłam na coś więcej, jednak po kilku godzinach znika. Nie zostawia plam, tylko znika. Szkoda, ojj szkoda... Polubiłam go za kolor i gdy wychodzę gdzieś na chwilę to go ze sobą 'zabieram'. Jeśli jednak potrzebuję czegoś na dłużej, wybieram inny róż.

Dostępność/Cena:
Klik  / 13,15 zł

Miałyście? Jaki ciekawy róż polecacie?

Mariza- rozświetlający róż do policzków nr.11 Słoneczna brzoskwinia.

29 stycznia 2013

 Hej ;] Żyję,żyję :D Trochę mnie tu nie było. A powód jest oczywisty. Sesja. Zaczęła się wszechobecna sesja, która niestety mnie nie ominęła. Dzisiaj przychodzę z recenzją różu od Marizy. Chcę się wyrobić w miarę szybko z recenzjami, bo jak pamiętacie, trochę kosmetyków do testów dostałam. :D Post miał ukazać się już wczoraj, jednak mój Ukochany zrobił mi małą niespodziankę i wpadł z niespodziewaną wizytą :) Mam nadzieję,że dzisiaj już post ukaże się w całości :D A poza tym co jeszcze u mnie? Dopadło mnie przeziębienie :( Dzisiaj rano jak wstałam, nie byłam w stanie wykrztusić słowa. Nie mogło mnie dopaść wcześniej? :D A nie teraz, jak mam w większości wolne.. ;] Ale nie smęcę Wam i zapraszam do recenzji :)
 
 Zacznę od opakowania. Róż dostajemy w okrągłym pudełeczku przypominającym nieco cień do powiek. Z tego co widzę w katalogu, cienie do powiek znajdują się w identycznych opakowaniach. Jest ono plastikowe, odkręcane i trwałe. Nie powinno samo otwierać się w kosmetyczce czy torebce. Nie mamy na nim informacji ile g produktu otrzymujemy. Również w katalogu takiej informacji nie znajdziemy. Z tyłu znajduje się skład oraz kontakty do producenta. Na składach się nie znam, więc na ten temat się nie wypowiem. Nie widzę jednak w nim parabenów co jest dużym plusem.
 Kolor jaki posiadam to Słoneczna brzoskwinia (nr.11). Jest to jak widać odcień delikatny, brzoskwiniowy. Dosyć dobrze napigmentowany. Kolor sprawdzi się raczej dla jaśniejszych cer. Nada jej blasku, promienności. Jak nazwa wskazuje, ma być to rozświetlający róż do policzków. I tu się zgodzę. Fajnie rozświetla i nadaje blasku naszej buźce.Musimy jednak uważać, żeby nie przesadzić. Pigmentacja jest dosyć mocna, więc najlepiej zdmuchnąć nadmiar różu z pędzla. Konsystencją przypomina bardzo puder w kamieniu. Choć jest troszkę mniej zbity. Przy nabieraniu bardzo się kruszy, więc musimy uważać, by nie pobrudzić wszystkiego wkoło. Zapach jest nieco chemiczny. Nie wyczuwalny podczas aplikacji i na twarzy. Dopiero przy naprawdę mocnym wąchaniu, wyczujemy nutkę chemii. Co do trwałości. Gdy nie będziemy ruszać twarzy palcami, chustką itp. utrzyma się do kilku godzin. Jeśli jednak mamy tendencję do dotykania twarzy, musimy liczyć się z tym,że dosyć szybko nam zejdzie. Część z Was wie,że za różami nie przepadam. Wolę zdecydowanie bronzery. Jednak ten róż ma kolor idealnie do mnie pasujący. Zagości na długo w mojej kosmetyczce, gdyż jest szalenie wydajny :)

Dostępność/Cena:
Konsultantki Marizy,  www.i-mariza.pl  /  Cena katalogowa: 13,90 zł

Produkt całkiem przyjemny :)
Miałyście ten róż? Jakie są Wasze odczucia? :)
  (Dziękuję ślicznie za tyle obserwatorów i wejść :))

Róż Wibo Rose Blusher.

29 września 2012

  Witajcie Kochane :) Dzisiaj ostatnia notka przed przeprowadzką. Staram się troszkę nadrobić recenzje, bo do tej pory męczyłam Was samymi makijażami. Ale najwyższa pora trochę to nadrobić. Niestety nie udało mi się zrobić notek na zapas. Na wszystkie komentarze odpowiem jak tylko będę miała dostęp do internetu.
Jakiś czas temu podczas wizyty w Rossmannie moje oczęta ujrzały końcówkę różanej kolekcji Wibo. Na półce zostało kilka róży, błyszczyków i chyba lakierów. Skusiłam się tylko na róż. I? Jestem całkiem z niego zadowolona :) Zapraszam do recenzji :)

 
 Skład:
 Efekt na twarzy:
Moja opinia:
Róż,jak róż. ;D Jak dla mnie ani nie za ciemny, ani za jasny. Jestem typowym bladziochem i ten efekt bardzo mi się spodobał. Osobiście jednak zostaję przy bronzerach. Takie moje małe zboczenie. Róż do policzków mam jeden, i prędko go nie skończę ;) Niestety trzeba uważać, by nie zrobić sobie nim krzywdy. Opakowanie jest niestety plastikowe i stwarza wrażenie kruchego. Jednak do tej pory nic mu się nie stało, nie pękło, nie rozwaliło się. Może to też kwestia tego,że jest rzadko używany. Na wieczku widnieje minimalistyczny obraz róży, który nieco przyciąga wzrok. Odcienie z tego co czytałam są różne. Ponoć 03 to ten kolor ale też inny. Tego nie wiem, gdyż róż ten dorwałam jako ostatni kolor. Było ich kilka tylko w tym odcieniu. Wydaje mi się jednak,że jest on jednak najciemniejszy z dostępnych. Efekt na buźce widać powyżej. Całkiem fajnie się prezentuje. Na samym pudrze trzyma się dobrze przez kilka godzin. Potem niestety trzeba robić poprawki (ale czego chcieć więcej od różu w tej cenie?). Ze skóry schodzi równomiernie, nie zauważyłam by robił nieestetyczne plamy. Zapach jest trochę dziwny. Trudno mi go opisać. Może trochę czuć w nim nutę róż, ale obstawiam bardziej zapach chemiczny. Na twarzy w ogóle nie jest wyczuwalny. Co do składu się nie wypowiem, gdyż się na tym nie znam.
Dostępność/Cena:
Nie mam pojęcia czy jest jeszcze dostępny. Ja go kupiłam w Rossmannie za 1,29 zł.
Polecam?
Zdecydowanie tak. Jeśli będziecie miały możliwość go jeszcze dorwać, to warto. Szczególnie za tak śmieszną cenę. Róż jest godny polecenia :)
***
Moje Kochane Robaczki, na jakiś tydzień muszę Was opuścić. Już dzisiaj po południu przeprowadzam się całkowicie do "studenckiego" mieszkanka. A co za tym idzie, przez pewien czas nie będę miała internetu. Postaram się naskrobać jakąś notkę jak tylko wrócę do domu na weekend :) Tak więc udanego weekendu oraz tygodnia :) Mnie czekają zajęcia. Już widzę,że plan jest baardzo ciekawy. Zajęcia od 8 do 20, czy wf od 8 do 14:45... Po prostu skaczę z radości, ale nic. Dam radę ;D
Do następnego :) Czekajcie cierpliwie.