Hej ;* Dziś post z zupełnie nowej serii, a mianowicie "Męskim okiem". Część z Was ma już partnerów, a często zakup odpowiedniego kosmetyku dla niego jest równie ciężkim wyzwaniem co dobranie odpowiedniego podkładu :P Dlatego na blogu chciałam uruchomić nową serię, która może pomóc Wam w wyborze. Mam nadzieję, że seria dobrze się przyjmie, a mój N. w końcu zacznie przekonywać się do innych kosmetyków. Wiecie jak ciężko wbić facetowi, żeby używał czegoś innego niż ulubiony żel pod prysznic czy dezodorant? Zawsze wizyta w drogerii kończy się tak samo... W koszyku lądują te same produkty, co przy poprzednich zakupach. Ale myślę, że uda mi się to zmienić i z czasem zagości tutaj coraz więcej tego typu recenzji. Oczywiście jeśli chcecie ;) Dlatego też pytam Was, czy taka seria ma rację bytu i czy w ogóle chcecie takie posty?
Krem, który dzisiaj chciałam Wam przedstawić pochodzi ze Starej Mydlarni. A co sam producent o nim pisze?
BV Scottish for men - krem po goleniu - Kojący krem do
twarzy po goleniu Scottish for men zawierający substancje pochodzenia
naturalnego certyfikowane Ecocertem, z dodatkiem masła shea, oleju jojoba, wit.
E i B5, roślinnej gliceryny oraz ekstraktu z centelli azjatyckiej. Doskonale
nawilża, łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia skóry. Zapewnia doskonałą
pielęgnację skóry po goleniu; poj. 100 ml Źródło
Krem zamknięty jest w plastikowym, delikatnie spłaszczonym słoiczku. Design wygląda kusząco dla oka i całkiem przyjemnie prezentuje się na półce. Zakrętka jest szczelna. Nie stwarza jednak problemów przy odkręcaniu, nawet mokrymi dłońmi. Choć należy wziąć poprawkę na dość silne męskie dłonie. Ja podejrzewam, że miała bym z tym nie lada problem. Nalepka się nie odkleja, nie blaknie. Całość dopełnia ciekawe i oczywiście promujące markę tłoczenie na górnej części nakrętki. Przyznam, że mi takie efekty się podobają. N. oczywiście nie zwraca na to uwagi... Dla niego ma pachnieć i działać ;) Dodatkowo po odkręceniu naszym oczom ukazuje się zabezpieczenie w formie sreberka. Dzięki niemu mamy pewność, że nikt przy kremie nie grzebał. Oczywiście do zdjęć musiałam je lekko oderwać, na co mój N. w momencie otwarcia kremu spytał "Dlaczego to było otwierane?". Myślałam, że faceci nie zwracają na to uwagi, a jednak... Albo to ja go już tak nauczyłam? ;)
Zapach jest typowo męski, choć subtelny i intrygujący. Wybredny nos N. jest zadowolony, więc śmiem uważać, że większość mężczyzn będzie zadowolona. Ja jako fanka męskich zapachów również jestem nim oczarowana. Krem wchłania się dość szybko, pozostawiając delikatną, ochronną powłoczkę, która jest ledwo wyczuwalna. Zapach jest na twarzy dość intensywny i przede wszystkim trwały. Utrzymuje się około pięciu godzin, co uważam za naprawdę dobry wynik jak na krem. Nawilżenie również jest bardzo dobre. Skóra staje się miękka, delikatna i nawilżona. A podrażnienia? Stają się przeszłością. Jest też oczywiście bardzo wydajny, gdyż wystarczy już niewielka ilość do jednorazowego użycia. Krem spisał się bardzo dobrze.
Dostępność/Cena:
Klik / 29zł (100ml)
Mój N. którego debiut dzisiaj miałyście
okazję "zobaczyć" świetnie spisał się w roli testera. Udzielił mi
wszystkich niezbędnych informacji na temat kremu i myślę, że jak go
dobrze przekonam, to może więcej ciekawych kosmetyków się tu pojawi ;) Powiem Wam, że nie spodziewałam się tego, że bez moich wskazówek będzie wiedział na co ma zwrócić uwagę. Jednak bycie z blogerką kosmetyczną do czegoś zobowiązuje :D Chcecie więcej takich postów? Czy może wręcz przeciwnie? Dajcie znać ;)
Buziaki :*
Angie.