.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą evree. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą evree. Pokaż wszystkie posty

Mój sprzymierzeniec w walce z poparzeniami słonecznymi.

21 czerwca 2015

Hej ;* W przerwie nauki na jutrzejszy (swoją drogą ostatni już przed obroną) egzamin, wpadam do Was z kolejnym postem. Dziś mam Wam do przedstawienia kosmetyk, bez którego nie wyobrażam już sobie opalania. A właściwie jakiego opalania? Ja i opalanie? To nigdy nie szło w parze, niestety... Od zawsze byłam blada i jakoś średnio mi to przeszkadzało. Ale wiadomo, z wiekiem coraz bardziej zaczęła mi się podobać opalenizna. Mam za sobą ze dwie czy trzy wizyty w solarium, których nie wspominam zbyt miło. Zawsze, nieważne czy po solarium, czy po zwyczajnym opalaniu się na słońcu, kończyło się to poparzeniami i wielkimi czerwonymi plamami. Nic nie działało, a słońce kojarzyło mi się wyłącznie z bólem. Gdy napisała do mnie Pani Iwona z firmy Evree z propozycją przetestowania ich nowości, zawahałam się. Olejek, który wprowadzili jest stricte nawilżający. Moja skóra nawilżenia właściwie nie potrzebuje. Ale zagłębiając się w informacje o olejku zauważyłam, że nadaje się świetnie także na poparzenia słoneczne. Pomyślałam sobie, bingo! Marka znana jest ze  świetnych olejków, tak więc postanowiłam go wypróbować. A czy wyszła z tego miłość?
Twoja rutynowa pielęgnacja nawilżająca przestała przynosić efekty? Wypróbuj specjalistyczną, ultranawilżającą kurację do ciała POWER FRUIT!
Co zawiera i jak działa? Power Fruit to innowacyjny, dwufazowy nawilżający olejek do ciała. To pierwszy tak wyjątkowy produkt na rynku. Łączy w sobie działanie olejku i balsamu. Wchłania się w mgnieniu oka a skóra pozostaje idealnie nawilżona i gładka. Jak to możliwe? Poprzez połączenie olejku malinowego i kwasu hialuronowego. Obydwa te składniki samodzielnie mają bardzo silne działanie nawilżające, a dzięki ich połączeniu możliwe jest osiągnięcie efektu maksymalnego nawilżenia.
Dlaczego stworzyliśmy dwufazową formułę? Faza górna to połączenie olejków: malinowego, winogronowego, jojoba, sezamowego oraz avocado. Zastosowana kompozycja działa w absolutnej synergii. Faza dolna to czysty kwas hialuronowy. Odgrywa kluczową rolę ponieważ utrzymuje prawidłowe nawilżenie skóry poprzez wiązanie wody w naskórku.
Połączenie fazy olejowej i wodnej sprawia, że formuła idealnie i bardzo szybko się wchłania, pozostawiając przyjemną, świeżą, ochronną, nietłustą warstewkę na skórze.
Uwaga! Przed użyciem należy wstrząsnąć by utworzyć jednolitą konsystencję. Olejek dozowany na skórę przybiera lekko żelową konsystencję, dzięki czemu nie spływa ze skóry. Można się nim smarować nawet w biegu. Źródło
Olejek dostajemy zapakowany w dodatkowy kartonik, na którym znajdziemy wszystkie niezbędne informacje. Lubię takie rozwiązanie, ponieważ opakowanie właściwe nie jest już zaśmiecone tym co w zasadzie można umieścić gdzie indziej nie psując designu. A właśnie, jeśli chodzi o kwestie wyglądu, wszystkie olejki Evree mają specyficzną szatę graficzną. Przypadła mi ona do gustu. Choć w zasadzie kosmetyk ma działać, a nie wyglądać, to jednak miło jak poza tym też jakoś wygląda. Buteleczka ma otwarcie z takim "dziubkiem". Takie rozwiązanie jest praktyczne i higieniczne. Nie musimy się dzięki temu obawiać, ze coś nam się wyleje. Otwór jest malutki, ale idealny do tego typu produktu. Dzięki niemu uda nam się wydobyć odpowiednią ilość olejku. Po boku w etykiecie jest dziura, przez co widać ile produktu nam jeszcze zostało.
Jak można przeczytać od producenta, olejek jest dwufazowy. Po wstrząśnięciu obie warstwy dobrze się ze sobą łączą. Formuła jest jak sama nazwa wskazuje, olejowa. Zapach jest dość mocny, aczkolwiek bardzo przyjemny, perfumowany. Utrzymuje się dość krótko, a szkoda. Ja używam go na suchą skórę przez co wchłanianie jest nieco wolniejsze. Wiem, że można nakładać go również na zwilżoną delikatnie skórę, co przyspieszy ten proces.Mimo to, na sucho wchłania się przyzwoicie. Pozostawia skórę nawilżoną i delikatnie ją napina. Ale u mnie o nawilżenie nietrudno. Ważniejsze było dla mnie działanie na poparzenia słoneczne. Jako osoba blada, najpierw pojawiają mi się czerwone plamy (poparzenia...), potem po długim czasie przechodzą w delikatną opaleniznę. Jednak cały proces jest męczący, bardzo bolesny i niekoniecznie przyjemny. Ciężko było mi znaleźć coś, co na dłużej ukoi moje spieczone ciało. Przez to wszystko unikałam leżenia plackiem na słońcu (co uwielbiam) i starałam się nie opalać. Ten olejek był dla mnie nadzieją. Nie sądziłam, że tak szybko będę mogła sprawdzić jego właściwości. Podczas konferencji w Paryżu, przez dwie i pół godziny staliśmy w pełnym słońcu, a ja oczywiście miałam bluzkę na ramiączkach. Spaliłam sobie ramiona niemiłosiernie. Po powrocie sięgnęłam po to zbawienie. Już zaledwie po dwóch dniach poparzenia przestały mnie prawie całkowicie boleć, a po trzeciej aplikacji nie odczuwałam już żadnego dyskomfortu, ani bólu, a moja opalenizna zaczęła wyglądać dobrze. Jestem pod ogromnym wrażeniem działania tego cuda. Myślę, że starczy mi spokojnie na ten sezon, a za rok kupię kolejne opakowanie ;) Polecam Wam z całego serducha jeśli tak jak ja, macie problem z poparzeniami słonecznymi. Cieszę się, że ostatecznie skusiłam się na wypróbowanie tego olejku ;)

Dostępność/Cena:
Natura, Rossmann, Dayli / 28 zł (100ml)

Coś dla suchych dłoni. Evree MaxRepair-regenerujący krem do rąk.

4 stycznia 2015

Heeej :* :) Ostatnio chyba dopada mnie blogowa depresja. Jakoś mam coraz mniej chęci na pisanie. A może to nie depresja, tylko natłok uczelnianych spraw, przez które odechciewa mi się wszystkiego... Sama nie wiem. Ale przynajmniej mogę się Wam pochwalić, że w końcu udało mi się skleić pierwszy rozdział licencjatu. Nie było w sumie tak źle. Temat co prawda mam dość ciężki, bo zajęłam się wpływem stresu u policjantów na zachowania kryminogenne. Ale to jest to co mnie interesuje i kręci rzecz jasna :D Zobaczymy jak pójdzie z resztą. A dziś chciałam Wam napisać słów kilka o kremie do rąk od Evree. Kremy do rąk to coś, co w okresie jesienno-zimowym zawsze u mnie znajdziecie. I to nie jeden, a co najmniej dwa. Moje dłonie potrzebują w tym czasie mocnego kopa, ponieważ strasznie się przesuszają. Natomiast wiosną i latem jest wręcz przeciwnie, bo kremu u mnie nie znajdziecie ani jednego. A czy krem z Evree sprawdził się u mnie? O tym poczytacie poniżej.
 
MAX REPAIR
Krem do rąk regenerujący do skóry suchej i podrażnionej. Emolienty roślinne zawarte w kremie przyspieszają wnikanie składników aktywnych w głębokie warstwy skóry dłoni, tworząc na ich powierzchni ochronny film. Nie pozostawia nieprzyjemnego uczucia lepkości.
SKŁADNIKI AKTYWNE: olejek arganowy, olejek avocado, olejek migdałowy, d-panthenol
DZIAŁANIE: odbudowuje zniszczony naskórek, koi spierzchnięte i zniszczone dłonie, przywraca skórze miękkość i elastyczność   Źródło
Krem zamknięty jest w dużej, bo aż 100ml tubce. Szata graficzna jest typowa dla marki oraz całej serii max repair. Napisy się nie ścierają, nalepka nie odkleja. Wszystko na plus. Tubka zrobiona jest z lekko giętkiego materiału, więc pod koniec nie powinno być problemu z wydobyciem resztek kremu. Tubka zamykana jest standardowo, na klik. Podczas noszenia w torebce krem ani razu mi się nie otworzył. Nie mam się kompletnie do czego doczepić.
Krem jest dość rzadki, ale nie wylewający się. Pachnie tak lekko kremowo (masło maślane :D) ale wyczuwam w nim również lekką nutę ogórkową jak w przypadku balsamu. Całe szczęście nie jest ona aż tak intensywna jak przy balsamie. W innym wypadku nie była bym w stanie go używać. Tutaj jest to znośne i całość pachnie nawet przyjemnie. A jeśli chodzi o kremy do rąk to jestem strasznie wybredna co do zapachu i bardzo szybko nudzą mi się one. Stąd też zazwyczaj znajdziecie u mnie minimum dwa kremy, ale oczywiście w wersjach miniaturowych po 30ml. Wchłania się dość szybko, zostawiając delikatną warstwę ochronną. A jeśli chodzi o samo działanie, jest dobrze. Dobrze, ale nie jakoś spektakularnie. Ja mam dość suche dłonie zimą, więc potrzebuję czegoś, co dobrze je odżywi oraz nie będę musiała używać tego ciągle. Tutaj krem żeby dłonie były dobrze nawilżone muszę użyć go minimum trzy razy dziennie. Gdzie w przypadku innego kremu, jest to raz dziennie, a nawet raz na dwa dni. Ale jeśli Wasze dłonie nie są aż tak wymagające, krem się jak najbardziej sprawdzi. Ja zapewne nie dam rady zużyć go w całości, ponieważ tak jak psiałam, zapachy szybko mi się nudzą, a krem ma ważność tylko 6 miesięcy od otwarcia.
Tak więc jeśli macie średnio wymagające dłonie, śmiało polecam. Jeśli jednak potrzebujecie czegoś na prawdę mocnego, niestety.
Dostępność/Cena:
Natura, Rossmann, Dayli, inne drogerie / ok. 9zł

Miałyście? Jaki dobry krem do rąk polecacie?

Evree - Max Repair, balsam regenerujący do bardzo suchej skóry.

13 grudnia 2014

Hej :* Dziś korzystając z chwili czasu wpadam do Was z kolejną recenzją. Tym razem chciałam Wam przedstawić balsam do ciała marki Evree, który towarzyszył mi przez pewien czas. Chciałam dokładnie go sprawdzić, zanim wydam wyrok :D Balsam jak i krem do rąk (o którym będzie zapewne za jakiś czas) mam okazję testować dzięki uprzejmości firmy. Zostałam zaproszona do testowania nowości marki co bardzo mnie ucieszyło i poczułam się bardzo miło ;) Nie powiem, byłam mocno ciekawa co mnie czeka w paczce. O ile balsamy zużywałam w żółwim tempie, o tyle kremami do rąk nie pogardzę :D Natomiast od tego czasu moje podejście się zmieniło i balsamy do ciała zaczęłam w końcu zużywać bo robiło się ich coraz więcej... Balsam Evree mocno mnie zaintrygował. Choć skórę mam normalną, to łokcie i kolana w okresie jesienno-zimowym mam nieco przesuszone. Dlatego byłam mocno ciekawa jak się sprawdzi. Ciekawi jesteście mojego werdyktu? :)
MAX REPAIR
Balsam do ciała regenerujący do skóry bardzo suchej.
Emolienty roślinne zawarte w balsamie przywracają prawidłowe funkcje skóry. W połączeniu z bogactwem składników aktywnych wspierają naturalne zdolności regeneracyjne naskórka. Skoncentrowana formuła-szybko się wchłania.
SKŁADNIKI AKTYWNE:
olejek arganowy;  ceramidy; witaminy A, E i F
DZIAŁANIE:
skutecznie regeneruje naskórek
 zapewnia odpowiedni poziom nawilżenia
 przywraca elastyczność i zdrowy wygląd
 przeciwdziała procesom starzenia  Źródło
Balsam dostajemy w dużej, bo aż 400ml butelce. Całość jest charakterystyczna dla tej serii. Utrzymana w czerwonej kolorystyce wygląda nieco aptecznie, choć nie powiem, bo przyciąga wzrok. Na początku balsam wydobywa się dość łatwo, choć ze względu na twardy materiał z jakiego została wykonana, później może być ciężko. Balsamu nie postawimy też na 'głowie'. Nie zauważyłam by coś się ścierało, odklejało czy inne cuda.
Zamknięcie domyka się na 'klik' dzięki czemu mamy pewność, że nic się nie wydostanie bez naszej wiedzy. Przewoziłam go w torbie i nigdy nie miałam z nim problemów. Dodatkowo otwór jest niewielki, ale dzięki temu bez problemu wydobędziemy odpowiednią ilość balsamu. Oczywiście jeśli uznamy, że jest jednak za małe, możemy każdorazowo odkręcać całość, a wówczas otwór będzie znacznie większy :) Balsam jest biały, lekko gęsty. Moim zdaniem zapach jest tutaj piętą achillesową balsamu. Pachnie mi takim tonikiem ogórkowym. Nie przepadam za tego typu zapachem. Choć wiadomo, co nos to inne odczucia.
Wchłania się dość fajnie, ale zostawia nam powłoczkę na ciele. Balsamu używałam głównie na noc. Zaraz po kąpieli smarowałam całe ciało, a gdy balsam sobie wysychał, ja zmywałam makijaż. Po zmyciu balsam był już wchłonięty w skórę. Nawilżenie (szczególnie na przesuszonych miejscach, czyli łokcie i kolana) było bardzo dobre. Polubiliśmy się bardzo. Co do reszty ciała ciężko mi się wypowiedzieć. Natomiast wiem, że z suchymi miejscami radzi sobie świetnie. Mogę go polecić z czystym sumieniem. Ja niestety po pewnym czasie oddałam go siostrze, ale tylko i wyłącznie ze względu na zapach, który mi kompletnie nie podpasował. Natomiast ona jest bardzo zadowolona ;) Jeśli więc szukacie czegoś, co nawilży Wam skórę w te zimne dni, polecam jak najbardziej. Dodatkowo wydajność jest bardzo dobra. Jeśli weźmiecie pod uwagę działanie, dostępność, cenę i pojemność, macie bardzo fajny balsam ;) Ja ostatnio widziałam ten balsam jeśli się nie mylę w drogerii Dayli, albo Naturze.
Dostępność/Cena:
Natura, Dayli / 11-20zł (trzeba się dobrze rozglądać :D)

Miałyście ten balsam? Jakie są Wasze odczucia?
*Opinia jest subiektywna, fakt iż otrzymałam produkt od firmy nie wpłynął w żaden sposób na moją recenzję...