.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą peeling do ciała. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą peeling do ciała. Pokaż wszystkie posty

Cukrowy peeling do ciała (skóry głowy?) Gurana&Guava ze Starej Mydlarni.

7 września 2015

Hej ;* No to by było chyba na tyle naszego pięknego i ciepłego lata... Od wczoraj u mnie panuje iście jesienna aura. Po części dobrze, że byłam akurat w pracy i nie musiałam wychodzić na tą chlapę, ale z drugiej strony wolała bym chyba spędzić taką pogodę pod ciepłym kocem wraz z ciepłą herbatką. Liście zaczynają opadać z drzew, robi się coraz zimniej a i ja jestem coraz bardziej przygnębiona. Nie lubię jesieni i zimy, zdecydowanie. Jedyne co mi poprawiło dzisiaj humor to wizyta kuriera z rana. Przyszły do mnie nowe buty w sam raz na obecną przejściową pogodę. Ale nie o tym miało być, a o peelingu, który od dłuższego czasu używam dość często. Na ostatnim spotkaniu blogerek nasza kochana Pani Trycholog Kamila zbadała nam skórę głowy. Dowiedziałam się, że żeby ograniczyć przetłuszczanie się mojej skóry powinnam robić systematycznie peeling. I wtedy rozpoczęłam poszukiwania peelingu, ale żaden nie wydawał mi się na tyle interesujący by po niego sięgnąć. W końcu zaczęłam poszukiwania wśród peelingów do ciała, bo takowe też mogą się świetnie nadać. Nieco poczytałam i postanowiłam wypróbować bohatera dzisiejszego postu. Ciekawi czy się sprawdził? Zapraszam więc do lektury ;)
Guarana&Guava - peeling cukrowy
Cukrowy peeling do ciała oparty głównie na naturalnych składnikach, zawiera: olej sojowy, pochodną oleju palmowego, ekstrakt z guarany, olej awokado, olej jojoba, witaminę C oraz witaminę E.
ZALETY PRODUKTU
• Olej jojoba zapobiega utracie wody przez skórę, dzięki czemu wygładza, wzmacnia i mocno nawilża, opóźniając powstawanie zmarszczek i zapobiegając rozstępom. Dzięki ekstraktowi z aloesu stymuluje komórki do szybszej regeneracji i łagodzi podrażnienia. Olej awokado odżywia skórę suchą, popękaną i uszkodzoną. Witamina C rozjaśnia plamy i przebarwienia, spowalnia proces starzenia się skóry poprzez stymulację syntezy kolagenu.
Delikatne kryształki cukru pobudzają mikrokrążenie. Doskonały w walce z cellulitem i przesuszeniem.
• Produkt nie zawiera: PARABEN, PEG, PARAFFIN OILS, SILICONES.
Peeling zamknięty jest w plastikowym, aczkolwiek solidnym słoiku. Nalepka na nim zawiera wszystkie niezbędne informacje i całe szczęście nic się z nią nie dzieje złego. Po odkręceniu nakrętki naszym oczom ukazuje się dodatkowe zabezpieczenie w postaci sreberka. Ogromny plus za ten dodatek. Poza tym myślę, że nie ma się co więcej rozwodzić na ten temat. Opakowanie jest solidne, przyjemne dla oka i odpowiednio zabezpieczone.
Zarówno zapach jak i kolor są dość specyficzne. Kolor przypomina mi bardzo mocno Shreka natomiast zapach jest mi dość trudno określić,. Wyczuwam w nim lekką nutę ogórkową, ale nie jest ona jakaś przytłaczająca. Zapach jest znośny, choć nie przypadł mi szczególnie do gustu. Peeling posiada średniej wielkości drobinki cukru zatopione w musie olejowym. Całość stwarza całkiem pozytywne wrażenie dobrego zdzieraka. I taki też jest. Ja do ciała go nie zużywam, ponieważ moja skóra nie potrzebuje takiego peelingowania. Natomiast od początku planowałam go używać jako peeling skóry głowy. Tutaj sprawdza się świetnie. Dobrze zdziera martwy naskórek przy okazji odblokowując cebulki włosów i oczyszczając skórę. Po takim zabiegu czuję się odprężona i dosłownie czuję jak moja skóra głowy oddycha. Jest to świetny peeling do tego typu zabiegu. Jedynym minusem może być ta warstwa olejowa, która po czasie może się wytrącać. Wówczas należy wymieszać całość ze sobą i wszystko gra. Ta warstwa jednak wymaga zmycia dobrym szamponem oczyszczającym. Inaczej możemy mieć wrażenie oklapniętych włosów. Jeśli jednak zadbamy o to, by dokładnie wszystko doczyścić, skóra i włosy nam się odwdzięczą. Ja zauważyłam przede wszystkim mniejsze oklapnięcie włosów (są tak fajnie odbite od nasady) i przede wszystkim minimalne (aczkolwiek powoli już widoczne) mniejsze przetłuszczanie się skóry głowy co dla mnie jest ogromnym plusem. Szczerze Wam polecam ze względu na wydajność i działanie. Ja po jego wykończeniu na 100% skuszę się na inną wersję zapachową ;)
Dostępność/Cena:
Klik, Drogerie Natura / 39zł (300ml)

Miałyście ten peeling? A może inny i polecacie? Piszcie! ;)

Peeligi do ciała Joanna: grejpfrut, kawa, czarna porzeczka.

23 lipca 2015

Hej :* Ahh, mam okropnego lenia... Przez te kolejne upały nie mam ochoty zupełnie na nic. A o blogu to już nawet nie wspomnę. Niemniej jednak postanowiłam się przemóc i przychodzę do Was z kolejną recenzją. Dziś chciałam się zająć peelingami do ciała od Joanny, które myślę, że są godne wypróbowania. Ja osobiście nigdy nie zwróciłam na nie uwagi, bo przyznaję się, że nie liczyłam na cuda i jakoś nie było nam po drodze. Skąd więc znalazły się tutaj? Moja siostra jest ich wierną fanką, ba, uwielbia je. Tak więc znajdują się u niej aż trzy wersje tego małego cudaka. Nie różnią się one praktycznie składem, poza oczywiście substancją zapachową i barwnikami. Tak więc każdy powinien działać tak samo. A jak jest w rzeczywistości? Zapraszam do lektury ;)
Peelingi myjące Naturia body o intensywnych owocowych zapachach doskonale wygładzają i odświeżają ciało. Problem: Skóra wymagająca wygładzenia i oczyszczenia. Recepta: Peeling myjący do ciała z wanilią Naturia body. Efekt: Skóra jest odświeżona i oczyszczona, gładka i miła w dotyku oraz przyjemnie pachnąca. Składniki wiodące: Specjalnie dobrane receptury zapewniają skuteczne nawilżenie, a drobinki ścierające skutecznie usuwają martwe komórki naskórka, przygotowując skórę do przyjęcia kosmetyków pielęgnacyjnych. Źródło
Peelingi zamknięte są w estetycznych, wykonanych z plastiku buteleczkach. Plastik nie jest szczególnie twardy, ale miękki niestety też nie. Jeśli chcemy wydobyć peeling do końca, polecam postawić je "do góry nogami", by mógł spokojnie spłynąć. Nic się nie ściera, pomimo wilgotności pod prysznicem. Nakrętka zamykana jest na zatrzask, więc nie powinna się do środka dostawać woda. Każdy peeling, niezależnie od wersji zapachowej, jest praktycznie taki sam jeśli chodzi o opakowanie. Jego przezroczystość pozwala nam na kontrolowanie ilości jaka nam jeszcze pozostała. Nie mam się tutaj do czego doczepić.
Jeśli natomiast chodzi o zapach, tutaj każda wersja jest inna. Zacznę może od grejpfruta, który przypadł mi z całej trójki najbardziej. Soczysty, świeży zapach, dość dobrze oddany. Wypełnia cudownie całą łazienkę, choć ulatnia się dość szybko. Na skórze nie utrzymuje się długo. Drugi w kolejności jest peeling o zapachu czarnej porzeczki. Ten pachnie z kolei jak guma taka w kostkach z dzieciństwa. Porzeczka to może i jest, ale bardziej balonowa. Nie wiem, czy wszyscy ją kojarzą. Przypomina mi bardzo mocno czasy kilkunastu lat wstecz. Miło było wrócić do tego zapachu. Najmniej przypadła mi kawa. Zapach jest mocny, intensywny i lekko kawowy. Kawę owszem, lubię, ale bardzo słabą, natomiast zapach już niekoniecznie. Sama bym się nie zdecydowała na ten peeling.
Jeśli natomiast chodzi o działanie, wszystkie trzy są takie same. Dość dobrze zdzierają martwy naskórek, pozostawiając delikatną warstewkę ochronną na skórze. Nie jest ona lepiąca, ani nic z tych rzeczy. Skóra jest właśnie nawilżona, miękka i gładka w dotyku. Zaznaczam jednak, że moja nie należy do wymagających. W każdym razie myślę, że za taką cenę warto wypróbować. Jeśli nie przypadną nam do gustu, nie odbije się to na naszej kieszeni zbyt mocno. A gama zapachów jest tak ogromna, że każdy znajdzie coś dla siebie. Obecnie w ofercie znajdziecie aż 12 wersji zapachowych. Sama zapewne skuszę się na jakąś, tylko jeszcze nie mam pojęcia jaką. Polecam jak najbardziej :)
Dostępność/Cena:
Klik / 3,89 zł (100ml)

Polecam jak najbardziej, szczególnie, że cena jest niska a działanie dobre ;) A może miałyście jakąś wersję, którą możecie polecić? Piszcie! ;)

Zdzierak idealny? Peeling z pestek malin.

30 maja 2015

Hej ;* Dziś w przerwie między ogarnianiem zagadnień na egzamin postanowiłam do Was wpaść :) Powoli zaczyna mi się ten "gorący okres" gdzie od przyszłego tygodnia czekają mnie już pierwsze egzaminy i kolokwia. Widziałam, że niektóre z Was mają już część z głowy. Ja niestety dopiero zaczynam. A do tego w lipcu jeszcze obrona... Co prawda pracę już mam, ale pozostały mi jeszcze zmiany kosmetyczne i trochę dopisywania w pierwszym i ostatnim rozdziale. Ale to już najmniejszy problem. Najgorzej będzie to wszystko ogarnąć na obronie. No, ale nie o tym miało być, a ja jak zwykle się rozgadałam. Dziś przychodzę do Was z postem pielęgnacyjnym, choć myślę, że ciekawym. W moich zbiorach ma swoje miejsce peeling, od którego oczekiwałam wiele. W 100% naturalny, z samych pestek malin, brzmi cudownie. A czy w rzeczywistości też tak jest?
 
Kolor/ zapach- różowy/ bardzo delikatny. Charakterystyczny dla pestek malin.
Charakterystyka- dopuszczalne stężenie 100%. W zależności od sposobu zastosowania może być peelingiem lub maseczką. Wymaga dodania dowolnego wybranego składnika: jako peeling dla nadania konsystencji i poślizgu można dodać np.: olej, żel do ciała, śmietankę: jako maseczka: należy wymieszać z dowolnym nośnikiem naturalnym np.: wodą, olejem, twarożkiem, itp. w celu uzyskania gęstej papki. Pozostawia jedwabistą w dotyku skórę. Dostarcza skórze NNKT oraz witamin i minerałów, występuje kwas GLA. Pestki malin zawierają tzw. kwas elagowy, który wykazuje działanie p/wirusowe, p/bakteryjne, p/nowotworowe.
Wskazania/ cera- do każdego rodzaju cery. Jako peeling: do mechanicznego złuszczania martwego naskórka oraz pobudzenia mikro- krążenia skóry twarzy, szyi, dekoltu oraz całego ciała. Idealny zabieg przed nałożeniem maseczki lub opalaniem.  Jako maseczka: szczególnie polecany do pielęgnacji twarzy, szyi i dekoltu oraz przy atopowym zapaleniu skóry.
Działanie- jako peeling: pobudza mikro- krążenie skóry i wyrównuje jej koloryt. Wspomaga walkę z cellulitem. Stymuluje naturalne procesy regeneracyjne skóry. Złuszcza martwy naskórek, oczyszcza pory skóry, zapobiega powstawaniu zaskórników. Jako maseczka: odżywia, uelastycznia, regeneruje i nawilża skórę. Łagodzi podrażnienia i stany zapalne. Wspomaga walkę z trądzikiem.  Źródło
Peeling dostajemy zapakowany w kartonik, który dodatkowo jest zaklejony. Dzięki temu mamy pewność, że nikt wcześniej nie ruszał naszego egzemplarza. Po dostaniu się już do części właściwej, dostajemy całkiem fajny słoiczek, od góry opatrzony nakrętką ze wszystkimi potrzebnymi informacjami, natomiast od dołu przezroczysty. Dzięki temu widać ile produktu nam zostało. Dokręca się solidnie, więc nic nie powinno nam się wysypywać. Szata graficzna mi bardzo przypadła do gustu. Niby taka prosta, a zarazem ma coś w sobie.
Peeling jest bardzo drobno zmielony. Kojarzy mi się z piaskiem na plaży. Kolorystycznie jest różowo-czerwony, praktycznie jak pestki malin :) Co do zapachu nie mogę się z godzić z producentem. Nie jest delikatny, ale też nie nachalny. Osobiście nie podoba mi się, choć ciężko mi go przyrównać do czegokolwiek. Jak dla mnie to lekki śmierdziuszek. Ze względu na dość mocne zmielenie, miałam pewne obawy co do jego właściwości zdzierających. Ale nic bardziej mylnego! Peeling należy do bardzo mocnych zdzieraków. Dlatego też nie mogę się zgodzić z producentem, że nada się do każdego typu cery. Wrażliwcom i naczynkowcom zdecydowanie odradzam. Ja początkowo chciałam używać go do skóry głowy. Działał fajnie, choć miałam ogromne problemy z jego całkowitym wypłukaniem. Dlatego z tej opcji zrezygnowałam. Próbowałam też do twarzy. Świetnie zdziera to co niepotrzebne, choć ze względu na mój typ skóry, muszę uważać żeby nie przesadzić. Natomiast do skóry reszty ciała również sprawdza się świetnie. Zdzierak z niego bardzo, ale to bardzo mocny. Jeśli ktoś lubi tego typu peelingi, jak najbardziej polecam. Wydajność w przypadku całego ciała nieco kuleje, ale jego działanie wynagradza to całkowicie. Nie skupiłam się na innych właściwościach, bo dla mnie peeling ma dobrze peelingować i tyle. A w tej kwesti jest naprawdę dobry.

Dostępność/Cena:
Klik / 14,76 (100g)

Myślę, że warto go wypróbować. Jest to naprawdę dobry zdzierak w przystępnej cenie. A Wy, miałyście do czynienia z jakimś równie dobrym, albo nieco delikatniejszym peelingiem? Piszcie ;)

Arbuzowe orzeźwienie z galaretką APIS.

3 września 2014

Hej Misie ;*
Wiem, że mnie tu mało, ale jeśli śledzicie fb to powinniście wiedzieć dlaczego :) Kto nie wie, piszę też tutaj. Od poniedziałku zaczęłam praktyki na policji. Siłą rzeczy wracam nieco zmęczona i jedyne o czym marzę, to ciepłe łóżeczko. Stąd właśnie moja mała nieobecność. Praktyki miały trwać tylko tydzień, jednak czasowo mam to rozłożone tak, że spędzę tam aż dwa tygodnie. Dla mnie to super wiadomość, bo swoją przyszłość wiążę właśnie z policją. Przebywanie w gronie tych wszystkich policjantów, możliwość dotknięcia tematu 'od środka' sprawia, że idę tam z uśmiechem na twarzy :) Blog nieco na tym cierpi, choć staram się jak mogę. Ale nie będę się rozwodzić na ten temat i przechodzę do głównego tematu dzisiejszego postu.
 Na ostatnim spotkaniu blogerek w moje ręce wpadła galaretka do ciała firmy Apis. Moja pierwsza myśl? Galaretka do ciała? Ciekawe... Jak tylko wróciłam, przejrzałam na stronie dodatkowe informacje na jej temat. Seria Arbuzowe Orzeźwienie zapewnia skórze długotrwałe nawilżenie i przyjemne uczucie świeżości przez cały dzień jednocześnie pozostawiając ją gładką i miękką w dotyku. Wzbogacona o orzeźwiający arbuzowy aromat zamieni domową pielęgnację w owocowy seans dla zmysłów. Niezwykły peeling do ciała ze złuszczającymi drobinkami kokosowymi, ekstraktem z arbuza, papai i ananasa o zniewalającym arbuzowym aromacie doskonale oczyszcza skórę z martwych komórek naskórka. Sprawia, że skóra staje się idealnie wygładzona i odświeżona o zdrowym kolorycie. Źródło
Opakowanie to duża, biała tuba z dość prostym designem. Jednocześnie ma w sobie coś takiego, co mnie przyciąga do niej. Może to te soczyste arbuzy na nalepce? Galaretki używam stosunkowo krótki, jednak jak na razie napisy się nie pościerały. Tuba jest miękka, co pozwoli na wydobycie kosmetyku do końca. Niestety jest nieprzezroczysta, przez co nie możemy zauważyć ile kosmetyku nam zostało...
Jedynym, ale dość mocnym minusem jeśli chodzi o opakowanie, jest jego zamknięcie. Po drodze gdy ją otworzyłam, nie mogłam jej już dokładnie domknąć. Musiała jechać 'do góry nogami' by przypadkiem się nie otworzyła i nie wylała. Trzeba uważać podczas transportu, natomiast w domu jak stoi na zakrętce, nic się nie dzieje.
Galaretka jest dość 'galaretowata' (a masło jest maślane), różowa z małą ilością czarnych drobinek i mnóstwem białych (to chyba ten kokos..). Drobiny są dość ostre i bardzo fajnie ścierają to co powinny. Nie spływa. Zapach jest obłędny. Nie jest to typowy arbuz, a mi kojarzy się z gumą balonową o smaku arbuza właśnie. Nie męczy, nie jest nachalny. Utrzymuje się dość krótko. Działanie też jest całkiem fajne. Ostatnio miałam mnóstwo naskórka po opalaniu. Skóra dość mocno zaczęła mi schodzić. Wtedy w ruch poszedł owy peeling. Za pierwszym razem starł nieco naskórka, natomiast przy drugim peelingu (po kilku dniach) pozwolił na całkowite usunięcie martwego naskórka. Spisał się bardzo dobrze. Pozostawia skórę delikatną, lekko nawilżoną, zostawia też lekki film, który nie jest uciążliwy. Ja z czystym sercem mogę go polecić, jednak trzeba uważać, bo jest to mocny peeling. Dla osób o bardzo delikatnej skórze odradzam. Ja będę go pewnie podkradać co jakiś czas mamie, bo na co dzień nie potrzebuję peelingów do ciała. Moja skóra jest dość miękka i nawilżona.
Dostępność/Cena:
Klik / 15 zł (obecnie w promocji za 10,90 zł)
Peeling naprawdę godny polecenia, szczególnie w tak niskiej cenie.