Hej :* Dziś przychodzę do Was z postem pielęgnacyjnym. Wiem, że nie przepadacie za tym, jednak uznałam, że należy mu się osobny wpis na blogu. Mowa o kremie pod oczy firmy Corine de Farme. Krem dostałam na spotkaniu blogerek ponad miesiąc temu i od tamtej pory używam go codziennie wieczorem przed snem. Jeśli chodzi o systematyczność, to jest u mnie z tym ciężko, jednak w tym przypadku o dziwo trzymałam się dzielnie. Codziennie używałam tego malucha po to, by sprawdzić czy faktycznie działa. Widziałam postępujące efekty, co motywowało mnie jeszcze bardziej. Ale czy do końca mnie zadowolił? O tym przeczytacie dalej.
Krem rozjaśnia cienie pod oczami i likwiduje oznaki
zmęczenia. Przeznaczony jest do wszystkich rodzajów skóry. Specjalnie
opracowana formuła z udowodnioną skutecznością i w innowacyjnym opakowaniu z
pędzelkiem. Formuła produktu zawiera starannie wyselekcjonowane składniki
zapewniające skuteczne działanie:
-kora jesionu zawierająca związki organiczne chroniące
naczynia krwionośne i zapobiegające powstawaniu cieni pod oczami
-krzem organiczny wzmacniający strukturę naczyń krwionośnych
i witaminę B3 poprawiającą mikrokrążenie
-ekstrakt z borówki zmniejszający opuchliznę pod oczami i
oznaki zmęczenia
Krem otrzymujemy w papierowym kartoniku. Ja od razu po zrobieniu zdjęć się go pozbyłam. Nie lubię trzymać takich rzeczy, bo tylko zajmują niepotrzebnie miejsce. Już na spotkaniu po otworzeniu prezentów przykuł on moją uwagę. Różowy kolor lubię, nie przeczę, więc tym bardziej mi się spodobał. Po otworzeniu ukazuje nam się również różowa tubka z białą nakrętką zamykaną na klik. Podoba mi się takie rozwiązanie. Cały design według mnie jest ciekawy, nie przesadzony. Tubka jest lekko giętka, jednak przez sposób aplikacji może być problem z wydobyciem resztek kremu. Po otwarciu zakrętki naszym oczom ukazuje się... pędzelek. Pierwszy raz mam do czynienia z takim rozwiązaniem, ale przyznam, że jest ono ciekawe i wygodne. Włosie jest całkiem miękkie, co dodatkowo uprzyjemnia aplikację. Lubię się nim miziać pod oczami :D Musimy jednak uważać, gdyż jak kremu jest coraz mniej, to może on 'strzelać zamiast powoli się wylewać. Raz strzeliłam tak sobie do oka... To taki jeden mały minus, przed którym przestrzegam. Dodatkowo po każdorazowym użyciu musimy pędzelek umyć wodą z mydłem, co zapewnia nam zachowanie czystości.
Krem nie jest ani gęsty, ani szczególnie lejący. Konsystencja jest taka w sam raz. Zapach jest delikatny, ale perfumowany. Nie rzuca się on bardzo w nos, więc wrażliwce mogą być spokojne :) Wchłania się dość szybko, jednak nie nada się pod makijaż, gdyż zostawia lekki film. Na noc będzie idealny. Rano obudzimy się z fajnie nawilżonymi okolicami oczu. Do kremu podchodziłam bardzo sceptycznie, bo w cuda nie wierzę. Jednak o dziwo, bardzo się polubiliśmy. Moje cienie pod oczami ostatnio bardzo się powiększyły. Nigdy nie miałam z tym większych problemów, jednak niedawno zaczęło mnie to zastanawiać. Dlatego z tym większym entuzjazmem podeszłam do tego kremu. I nie zawiodłam się. Nie możemy liczyć na to, że cienie znikną całkowicie. Ale po regularnym cowieczornym używaniu zauważyłam, że są one zdecydowanie mniejsze. Nie są już aż tak widoczne, choć nadal są. Nie używałam nic innego przez ten czas, tak więc wiem, że to zasługa tego maluszka. Wpisał się on do moich ulubieńców. Nie zredukuje nam on też oznak zmęczenia w stu procentach, choć są one też mniej widoczne. Po codziennym używaniu przez ponad miesiąc, kremu zostało mi troszkę mniej niż pół, więc jest całkiem wydajny. Cena też nie jest jakoś szczególnie wygórowana, biorąc pod uwagę działanie. Polecam Wam, jeśli macie problem z cieniami. Nie liczcie na całkowitą ich likwidację, jednak ich zmniejszenie a i owszem :)
Dostępność/Cena:
Klik / 29,20 zł
Kurcze, może poradziłby sobie z moimi cieniami, bo też ostatnio dość się powiększyły ;/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zdecydowanie polecam ;)
UsuńMiałam ale u mnie podrażnił skórę. :(Strzelał w oko od samego początku, w końcu go oddałam. :)
OdpowiedzUsuńTo kiepsko :( U mnie ani razu nie podrażnił oczu, a zaczął strzelać dopiero po jakimś czasie.. ;)
UsuńPierwszy raz widzę takie połączenie. Takie rozwiązanie jest podobne do jakiegoś starego podkładu Astor /nie pamiętam nazwy/, który miał taki sam pędzelek. Będę musiała jeszcze o nim poczytać i może kupię :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam ;P Pędzelek jest świetny i mięciutki ;)
Usuńale super rzecz, fajny aplikator ;) przygarnęłabym , cieszę się że nie mam tego problem z cieniami :(
OdpowiedzUsuńZazdroszczę... ;P
UsuńJak dla mnie forma aplikacji chybiona ze względu na higienę...
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem... Po każdym zaaplikowaniu kremu dokładnie wystarczy go oczyścić i tyle ;)
Usuńbardzo ciekawy gadżet ma ten krem. PRzydałby mi się, bo mam z tym problemy
OdpowiedzUsuńciekawy gadżet ;) fajnie, że faktycznie zmniejsza cienie ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy i przydatny ;P
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńSpam, spam, spam... :)
UsuńJeszcze się z nim nie spotkałam szczerze mówiąc :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie i do wzajemnej obserwacji :)