Hej Słońca :)
Jak tam u Was? U mnie dzisiaj jakiś dzień taki nijaki. Najpierw wizyta u dentysty... Nie lubię tego. Ale jedyne co mnie wtedy ucieszyło to "Zapraszam za pół roku do kontroli." :D Wszystkie ząbki zrobione :) W drodze powrotnej dopadła mnie ogromna ulewa. A ja geniusz oczywiście bez parasolki... Pod drzewami nie było się jak schować, bo tak czy siak kapało. Doleciałam do miejsca gdzie mogłam się schować i nie moknąć. Ale musiałam jeszcze lecieć na pocztę. Myślę sobie, bez parasola, w dodatku cała przemoczona nie dam rady... Z pomocą przyszła moja młodsza siostra, która doniosła mi parasolkę i razem wróciłyśmy do domu. Tam musiałam się przebrać i lecieć na tą pocztę. Oczywiście jak już wychodziłam z niej, deszczu ani śladu... ;/ Na pocieszenie pomalowałam sobie pazurki moim ostatnio ukochanym lakierem. :)
Jak tylko dostałam od Gosi z Herself&I paczuszkę z wygranego rozdania, od razu przepadłam i zakochałam się w miętowym lakierze. Jednak nie byłam w stanie znieść takiego czasu schnięcia. Postanowiłam więc znaleźć inną alternatywę. Wtedy zauważyłam na blogach (ahh, blogi to zuo :D) lakier od My Secret. Wyglądał prawie identycznie jak ten gagatek stojący na mojej półce. Musiał więc wpaść w moje łapki. I wtedy przepadłam... Co prawda nasza miłość jest nieco burzliwa, ale jestem mu w stanie wybaczyć. Zresztą, zapraszam do recenzji :)
My Secret 148 Mint. Buteleczka standardowa dla lakierów tej firmy. Kwadratowa, dosyć szeroka. Zawiera w sobie całe 10 ml lakieru. Czasem to minus, gdyż zanim zdążymy go zużyć, będzie nadawał się do wyrzucenia. W tym przypadku jestem niemal pewna,że zużyję go do końca i taką ilość zaliczam na plus. Szata jest typowa dla firmy. Prosta, nieprzesadzona. Zwraca na siebie uwagę w drogerii. Pędzelek jest okrągły, równo ścięty. Co prawda jest dosyć mały, a trzonek króciutki, jednak coś kosztem czegoś. W takiej małej buteleczce znajdziemy aż tyle emalii, więc i pędzelek musiał być mniejszy. Jednak mi to problemów nie sprawia. Moja płytka jest nieduża, więc maluje się nim całkiem dobrze. Przy większej i szerszej płytce może być z tym problem. Niestety małym minusikiem jest również kanciasta zakrętka. Ciężko się przez to operuje, ale da się przyzwyczaić. Dokręca się wszystko do końca, dzięki czemu mamy pewność, że nie wyschnie zbyt szybko.
Miłością pałam do niego wielką, właśnie za kolor. Niestety romans ten jest burzliwy, gdyż na zdjęciu widzicie AŻ trzy warstwy. Do pełnego krycia (bez smug i prześwitów) potrzebne są trzy cienkie warstwy. Nie wystarczą nawet dwie grubsze. Muszą być trzy cienkie i już. Buntuje się cholernik mały. I gdyby nie ten fakt, byłby moim ulubieńcem. Schnie bardzo szybko. Ja należę do osób bardzo niecierpliwych, a ten lakier nie sprawił w tej kwestii kłopotów. Gdyby schnął dłużej, nie polubili byśmy się. Wytrzymuje na moich paznokciach trzy dni. Zauważyłam trzeciego dnia mały odprysk (ale tylko ze względu na prace domowe). Na mojej płytce jest to naprawdę nie lada wyczyn. Pod koniec trzeciego dnia (czasem czwartego) dopiero zaczynają ścierać się końcówki. I to nie jakoś mocno. Za to go uwielbiam. Kolor jest trudny do uchwycenia. Na zdjęciach wyszedł ciut za jasny (ale nie dużo). Producent sugeruje,że jest to mięta. Nie jestem tego do końca pewna. Jak wiadomo, mięty są dwie :D Ta z większą ilością zielonych tonów, oraz ta druga, z większą ilością tonów niebieskich. Miętka od My Secret to zdecydowanie ta druga, niebieska mięta. Czasem mam wrażenie,że jest to błękitek. Zależy od światła :) Niemniej jednak ja z tego powodu nie rozpaczam, gdyż właśnie taką miętę lubię. Ta pierwsza mnie jakoś nie zachwyca.
Jestem bardzo na tak. Jeśli szukacie niebieskiej mięty, polecam jak najbardziej :)
Dostępność/Cena:
Drogerie Natura / 7,99 zł
Miałyście? Polecacie może jakieś inne lakiery? :)
kolorek ładny, szkoda że tak słabo kryje
OdpowiedzUsuńWybaczam mu to za kolor :D
UsuńTaka świeża mięta z tego lakieru. Ah, z tym kryciem. Nie lubię lakierów, które schnął godzinami i trzeba uważać żeby niczego przypadkiem nie dotknąć. Zazwyczaj tam gdzie potrzebnych jest kilka warstw tak się właśnie robi.:(
OdpowiedzUsuńAle właśnie pisałam, że mimo to schnie bardzo szybko ;] I nie odciska się na nim nic :) Nawet po pomalowaniu tych trzech warstw wysycha szybciutko :)
UsuńDobra mięta nie jest zła, ja ostatnio katowałam taką z essence i chyba muszę ją już usunąć, bo za wiele nie zostało ;)
OdpowiedzUsuńHehe :D Ja tą też ciągle katuję :D
Usuńkupiłam go rok temu gdy szukałam mięty :) I jestem nim też zachwycona
OdpowiedzUsuńJa dopiero w tym roku zapragnęłam takiego kolorku ;D
UsuńNa kilku blogach widziałam już wiele lakierów o tym odcieniu i chyba sama będę musiała jakiś zakupić :)
OdpowiedzUsuńWarto :P Bo ten kolorek jest piękny <3 :D
Usuńwolę bardziej zielone odcienie mięty ;)
OdpowiedzUsuńMi właśnie zielona się nie podoba :D Przynajmniej nie na paznokciach :D
Usuńcudowny kolorek, świetne zamiany u ciebie na blogu
OdpowiedzUsuńA dziękuję bardzo :)
UsuńOj jak 3 warstwy trzeba nakładać to nie jest dla mnie,choć kolor mi się widzi;/
OdpowiedzUsuńAle schnie bardzo szybko. A ja jestem osobą strasznie niecierpliwą w tej kwestii. :D Dlatego mimo takiego krycia, warto spróbować :)
Usuńjakaś niemiętowa ta mięta ... ;)
OdpowiedzUsuńTo raczej mięta z tych 'niebieskich' :D
UsuńKolor ładny, ale jak potrzeba 3 warstw to nie dla mnie :D
OdpowiedzUsuńDa się to przeżyć :D
UsuńMam i lubię, mi odpowiada :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny kolor, taki wręcz niebiański ; )
OdpowiedzUsuńA kto lubi wizyty u dentysty, chociaż ja też już niedługo spokój, bo mi został jeszcze jeden ząbek do zrobienia i będzie miodzio :D
Niebiański to dobre określenie :D
UsuńJa się chyba za szybko ucieszyłam, bo ciągle mnie jakiś od wczoraj boli :(
śliczny kolorek!
OdpowiedzUsuńO tak :D Miłość ma <3 :D
UsuńPiękny! Uwielbiam miętowe pazurki;)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio mam jakąś manię na miętę na pazurkach :D
UsuńŚwietny ten kolor :))
OdpowiedzUsuń